menu

Seria spotkań pełna kontrowersji! Podsumowanie 10. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

17 października 2011, 20:56 | Karol Kurzępa

Po przerwie związanej z występami Reprezentacji, piłkarze powrócili na ligowe boiska. Wraz z zawodnikami powróciły emocje, gole, niespodzianki i… niejedna kontrowersja. Co konkretnie działo się w ostatniej serii gier w Polsce? Zapraszamy do lektury!

Derby Łodzi - Widzew-ŁKS
Derby Łodzi - Widzew-ŁKS
fot. Łukasz Kasprzak

Podbeskidzie - Cracovia 1:0. Niemoc krakusów trwa.

Beniaminek z Bielska-Białej wciąż regularnie kompletuje punkty. Tym razem, przy lekkiej pomocy arbitra, udało mu się wymęczyć zwycięstwo z Cracovią. Był to kolejny mecz z udziałem „Górali”, o którym długo pamiętać nikt nie będzie. Dla Podbeskidzia najważniejsze jednak są oczka.

Dariusz Pasieka, po udanym debiucie w Zabrzu, zalicza 2 porażkę. W następnej serii gier jego podopiecznych czeka niełatwa przeprawa z warszawską Polonią. Praca w klubie Janusza Filipiaka do lekkich i przyjemnych nie należy. Czy zmiana na stanowisku szkoleniowca była dobrym posunięciem? Za wcześnie oceniać. Nie wiadomo czy jakikolwiek trener byłby w stanie wpłynąć na grę „Pasów”. Cracovię ciężko właściwie nazwać drużyną. Jest to nieudanie zebrany zlepek piłkarzy, którzy zawodzą.

Po 10. kolejkach zeszłego sezonu klub z ulicy Kałuży miał punkt mniej niż obecnie, a w ostatecznym rozrachunku udało się krakowianom w lidze utrzymać. Czy po raz kolejny wiosną uda się uratować byt w Ekstraklasie? Póki co naprawdę niewiele przemawia za tym by Cracovia nie miała do końca tej rudny pozostać „czerwoną latarnią” ligi.

Lech - Korona 1:0. Pierwsza porażka kielczan w sezonie.

Drugi z piątkowych meczy również nie należał do wielce interesujących. Lech pokonał Koronę po golu Wojtkowiaka. Kielczanie zostali pokonani dopiero pierwszy raz w rozgrywkach. Byli najdłużej niepokonaną drużyną w lidze w tym sezonie.

Na trybunach poznańskiego stadionu zasiadło tylko nieco ponad trzynaście tysięcy kibiców. To naprawdę mizerna jak na możliwości tego miasta frekwencja. W dodatku, przy Bułgarskiej zniknął ten magiczny doping. Jedna z aren przyszłorocznego Euro zupełnie nie przypomina samej siebie sprzed roku. W stolicy Wielkopolski dzieje się źle i coś przydałoby się z tym zrobić.

Są także głosy mówiące, że coś przydałoby się zrobić z agresywną grą Korony. Jak dotąd, w dziesięciu kolejkach kielczanie uzbierali już 35 żółtych kartek + 3 czerwone. To o 12 więcej tego typu upomnień niż po 10. seriach gier zeszłego sezonu. Czołowe miejsca w klasyfikacji fair play im nie grożą. Jednak trener Ojrzyński właśnie tak wyobraża sobie swój zespół i niewiele wskazuje na to by „złocisto-krwiści” mieli swoich niechlubnych statystyk nie powiększać.

Bełchatów - Śląsk 3:0. Przebudzenie „biało-zielono-czarnych” ?

Kamil Kiereś czekał na to, aż jego zespół zdobędzie bramkę odkąd objął GKS w szóstej kolejce. Premierowy gol padł od razu wraz z pierwszym zwycięstwem pod wodzą tego szkoleniowca. To była zdecydowanie największa niespodzianka tej serii gier. Grający od początku sezonu bardzo słabo „Torfiorze” pokonali aspirujący do tytułu mistrzowskiego Śląsk, który w ostatnich trzech meczach zdobył komplet oczek, ogrywając silnych rywali.

Totalnie nieskuteczny w Gdańsku, Paweł Buzała tym razem zdołał dwukrotnie wpakować piłkę do siatki wicemistrzów Polski. Bełchatów zagrał zadziwiająco dobrze i pewnie poradził sobie z wrocławianami. Czyżby podopieczni Kieresia nie byli jednak jednymi z głównych kandydatów do opuszczenia Ekstraklasy po sezonie? Jedno zwycięstwo o niczym nie świadczy, jednak wiemy, że GKS ma potencjał kadrowy i może jeszcze pokrzyżować plany któremuś z faworytów. Niewykluczone, że wszystko co najgorsze w tych rozgrywkach jest już za nimi.

Co można powiedzieć o Śląsku? Trener Lenczyk i dziennikarze zgodnie przyznali, że póki co były to ich najgorsze zawody w rundzie. W sobotę wrocławianie będą chcieli poprawić sobie humory i godnie pożegnać się ze stadionem przy Oporowskiej w starciu z Podbeskidziem. Przekonamy się wtedy czy sensacyjna porażka w Bełchatowie była dziełem przypadku czy też nie.

Polonia - Górnik 1:1. Nerwowo przy Konwiktorskiej.

Sobotnie starcie w Warszawie było meczem „popisów”.

Znów nieskutecznością „popisał się” Daniel Sikorski, który śmiało może kandydować do miana najgorszego transferu rundy w Ekstraklasie.

„Popisał się” także sędzia Wojciech Krztoń i jego asystent, którzy byli jedynymi świadkami sytuacji z doliczonego czasu gry nie widzącymi zagrania ręką.

Wreszcie, „popisał się” także Prejuce Nakoulma, który bezczelnie ręką sobie pomógł, w konsekwencji czego zdobył bramkę dającą remis Górnikowi. Klub z Zabrza, dzięki tym kontrowersyjnym zdarzeniom przerwał passę dwóch kolejnych porażek.

Po meczu zarówno zawodnicy jak i część sztabu Polonii chciała rozerwać arbitra spotkania na strzępy. Nic dziwnego. Może i „Czarne koszule” były w drugiej połowie słabsze i zabrzanie zasługiwali na wyrównanie stanu gry, ale na pewno nie w takich okolicznościach.

Wisła - Jagiellonia 3:1. Mistrzowie Polski wciąż bez polotu.

Wisła wygrała przy pomocy arbitra. Takie są fakty. Obrońcy tytułu długo się z dobrze poukładanymi gośćmi męczyli, ale na nieco ponad dziesięć minut przed końcem wyrównali, dzięki niesłusznie uznanej bramce. Udało im się co prawda później zaaplikować białostoczanom dwa kolejne gole, ale nie oszukujmy się – bez pomocy sędziego różnie by mogło być.

Po meczu sędzia Lyczmański przeprosił piłkarzy „Jagi” za swoje błędy i za wypaczenie wyniku. Winy mu to jednak nie umniejszy, a punktów białostoczanom nie zwróci.

Inna sprawa to wciąż nie najlepsza postawa wiślaków. Gra krakowian od początku sezonu nikogo na kolana nie rzuca. Ostatnie dwa zwycięstwa u siebie były bardzo szczęśliwe, w starciu z Legią „Biała gwiazda” zagrała nędznie, o Lidze Europy może lepiej nie wspominać. Czy brak błysku i fajerwerków w postawie Wisły to efekt kontuzji Meliksona i Małeckiego czy nadal trwająca trauma po nieudanej batalii o Champions League? Możliwe, że składa się na to jeszcze więcej czynników. Co by nie było, według trenera Maaskanta wszystko zmierza w dobrym kierunku.

Cieszy fakt, że w końcu przy Reymonta otworzono ostatnią z trybun, a widzów w tej kolejce było więcej niż w Poznaniu.

Zagłębie – Lechia 0:1. Mecz „o życie” na korzyść Kafarskiego

Spotkanie określane mianem rywalizacji o zachowanie posady, zarówno dla Jana Urbana jak i Tomasza Kafarskiego zakończyło się ucieczką spod gilotyny tego drugiego.

Swoje premierowe trafienie w najwyższej klasie rozgrywkowej zaliczył Marcin Pietrowski. I trzeba przyznać, że bramkę zdobył on naprawdę przedniej urody. Lechia zagrała całkiem nieźle, ale wcale tego meczu wygrać nie musiała. Komplet oczek poprawił nastroje w klubie, jednak zbyt długo radować z wygranej się nie należy, bowiem w najbliższą sobotę na PGE Arenę przyjeżdża Lech Poznań. Będzie to prawdziwy sprawdzian dla „biało-zielonych” i ich trenera.

Zagłębie zagrało w tej rundzie tylko jeden dobry mecz: przeciwko ŁKS-owi 24 września. Wydawało się wtedy, że zespół się wreszcie przebudził i zacznie seryjnie zdobywać punkty. Nic bardziej mylnego. „Miedziowi” w kiepskim stylu przegrali dwa kolejne ligowe boje. W drużynie z Lubina jest paru niezłych zawodników, sporo osób upatrywało w nich potencjalnego „czarnego konia” rozgrywek. Pytanie, czy Jan Urban jest jeszcze w stanie „wycisnąć” coś z lubinian czy będzie próbował zrobić to już nowy szkoleniowiec?

Na koniec wyróżnienie. Wojciech Pawłowski, bramkarz Lechii, zagrał drugie spotkanie w Ekstraklasie zakończone z czystym kontem. Co więcej, ten młody zawodnik w obu tych meczach popisał się paroma świetnymi interwencjami i gdyby nie jego dobra postawa to gdańszczanie mieliby gorszy dorobek punktowy po ostatnich dwóch kolejkach. Pozostaje życzyć 18-latkowi utrzymania dobrej dyspozycji jak najdłużej.

Ruch – Legia 0:1. Ważne zwycięstwo „Wojskowych”.

W drugim niedzielnym spotkaniu także o jedną bramkę lepsi byli goście. Legia wywiozła 3 punkty z Chorzowa, dzięki trafieniu Ljuboji. Był to 6. gol Serba w lidze.

Rywalizacja przy ulicy Cichej była marnym widowiskiem. Mnóstwo strat, niedokładności, boiskowego chaosu i szarpanej gry. Wynik niewątpliwie cieszy legionistów, którzy wygrali tu po raz pierwszy od listopada 2008. W tej rundzie póki co warszawianie w lidze lepiej spisują się na wyjazdach niż przy Łazienkowskiej. Ciekawe jak podopieczni Skorży zaprezentują się w następnej serii gier u siebie z pojedynku „klasyku” z Widzewem. Wcześniej, w czwartek czeka ich ciężki wyjazd do Bukaresztu w Lidze Europy.

Ruch przegrał tej jesieni drugie spotkanie przed własną publicznością. Czy „Niebiescy” pokazali, że z walki z czołówką Ekstraklasy jednak nie nawiążą? Poza niedzielną konfrontacją, mierzyli oni się już także z Lechem, Śląskiem, Wisłą i będącą w czubie tabeli Koroną. Efekt? Punkcik wywieziony z Kielc, poza tym same porażki. Teoretycznie, chorzowianie z obecną kadrą o niczym więcej niż środku ligowego zestawienia marzyć nie powinni. Jednak rozgrywki w Polsce są na tyle nieobliczalne, a tabela tak płaska, że niczego nie można wykluczyć.

Widzew - ŁKS 0:1. 61. łódzkie derby dla ŁKS-u.

Pierwsze od trzech lat ligowe derby Łodzi w Ekstraklasie zakończyły się skromnym, aczkolwiek niezwykle cennym zwycięstwem gości. Ełkaesiacy dzięki kompletowi oczek zbliżyli się na odległość tylko trzech punktów do Widzewa, choć przecież na początku rozgrywek grali fatalnie i zbierali straszliwe baty.

Eks-zawodnik i były trener Widzewa, Michał Probierz po raz pierwszy mierzył się ze swoją byłą drużyną jako szkoleniowiec jej największego rywala. Powrót na Aleję Piłsudskiego okazał się dla Probierza niezwykle pomyślnym. Bohaterem ŁKS-u został Marcin Mięciel, który swoim uderzeniem głową zapewnił triumf i prym w mieście klubowi z Alei Unii. Było to pierwsze zwycięstwo „biało-czerwono-białych” na stadionie Widzewa od czternastu lat.

Widzew przegrał drugie spotkanie z rzędu. Czy to kryzys zespołu Radosława Mroczkowskiego? Kibicom nie łatwo będzie wybaczyć porażkę w derbach, w dodatku w zbliżającej się serii gier „czerwono-biało-czerwonych” czeka wyjazd na Łazienkowską. Czterokrotni mistrzowie Polski przechodzą teraz trudne chwile, zobaczymy kiedy uda im się wyjść na prostą.

Kolejne emocje już niebawem

Nie ma już w Ekstraklasie zespołów bez porażki na koncie. Liderem jest Lech, ale za tydzień może być to zupełnie inna drużyna. W naszej lidze każde rozwiązanie jest choć trochę prawdopodobne i właśnie ta nieprzewidywalność czyni ją tak atrakcyjną. Dlatego każdy fan futbolu w Polsce nie może przegapić kolejnej kolejki, która rozpocznie się już w najbliższy piątek. Nie zapominajmy także o mających miejsce dzień wcześniej meczach Wisły i Legii w Lidze Europy. Miejmy tylko nadzieję, że w tym tygodniu zapamiętamy piękne bramki oraz niesamowite akcje i zagrania, a nie sędziowskie pomyłki.