menu

Nykiel: Można powiedzieć, że to był karny z czterech liter

17 października 2011, 08:22 | Jacek Żukowski

- W tym spotkaniu obrona nie była problemem, problemem była skuteczność... Marne to pocieszenie, gdyż moglibyśmy dwie bramki stracić, a strzelić trzy i wygralibyśmy. Znowu zawiedliśmy jako drużyna, a nie jako formacja - mówi Krzysztof Nykiel, obrońca Cracovii.


fot. Jan Hubrich/Polskapresse

Kolejny raz musimy stwierdzić to samo - mecz niby nie do przegrania, a jednak stało się...
Wyjątkowo nam nie poszło. Jeśli takiego meczu nie wygrywamy, to ciężko coś powiedzieć. Podbeskidzie stworzyło "pół" sytuacji w pierwszej połowie, którą Wojtek [Kaczmarek - przyp. żuk] wybronił "na raty" , a poza tym nie przypominam sobie, by gospodarze zapewnili sobie jakieś okazje, a my mieliśmy kilka okazji, potem jednak ten karny...

A był ten rzut karny?
Dyskutowaliśmy długo w szatni po meczu, nie zmienia to jednak faktu, że karny był. Ale tak naprawdę może jeden na dziesięciu sędziów gwiżdże w takich przypadkach, bo piłka była 20 m od Arka [Radomskiego - przyp. red.] i zawodnika Podbeskidzia. Można więc powiedzieć, że to był karny z czterech liter - i przegrywaliśmy, niestety, kolejne już spotkanie.

W tym spotkaniu obrona nie była problemem, problemem była skuteczność...
Marne to pocieszenie, gdyż moglibyśmy dwie bramki stracić, a strzelić trzy i wygralibyśmy. Znowu zawiedliśmy jako drużyna, a nie jako formacja.

W tym meczu chyba jak w żadnym innym na własne życzenie. Do przerwy powinniście prowadzić 2:0 i wtedy nie narzekalibyście na arbitra.
Zgadza się, nie wiem, czego zabrakło - czy koncentracji, czy podjęcia szybszej decyzji, bo z mojej perspektywy za wolno szło czy to podanie, czy oddanie strzału.

Odpowiedzieliście walką na postawę Podbeskidzia, nawet było więcej fauli z waszej strony, nie przegraliście tego meczu pod tym względem.
Takie były założenia, zdawaliśmy sobie sprawę, że Podbeskidzie biega dużo i walczy o każdy centymetr boiska, musieliśmy tak samo zagrać i tak zagraliśmy, a jesteśmy bez punktów - na tym polega paradoks.

Obalony został mit, że lepiej gracie na wyjazdach w tej rundzie niż na własnym boisku. Na obcych stadionach też nie zdobywacie tych punktów zbyt wiele...
Jedna trzecia sezonu za nami, a my mamy zaledwie pięć punktów. Nigdy nie można się jednak załamywać, gramy dalej.

Margines błędu został ograniczony do minimum.
Tak mówimy po każdym meczu, od piątej kolejki, bo mecze uciekają, my zaś nadal nie punktujemy. Już dziesięć spotkań za nami, a my wciąż stoimy w miejscu. Wręcz cofamy się, gdyż kolejki uciekają.

Na razie jesteście zapętleni, widzi Pan jakieś pozytywne wyjście z tego marazmu?
Nie wiem - z Lechem przegraliśmy wyraźnie, trzeba było sobie powiedzieć, że byliśmy słabsi. W Białymstoku nie powinniśmy przegrać, z Zagłębiem Lubin czy z Koroną powinny być zwycięstwa. Można tak mówić i mówić, że moglibyśmy mieć piętnaście punktów, a mamy pięć...

Rozmawiał Jacek Żukowski / Gazeta Krakowska