Wojtkowiak: Gramy zespołowo, więc razem wygrywamy
- Gramy zespołowo, więc razem wygrywamy. Cały zespół dąży do celu i każdy dokłada do tego swoją cegiełkę - mówi skromnie bohater piątkowego meczu Lecha z Koroną, Grzegorz Wojtkowiak, zdobywca jedynego gola.
fot. Marek Zakrzewski
Trener Korony zadziwił wszystkich mówiąc, że jego zespół był lepszy. Zgadza się Pan z tą opinią?
Na pewno zasłużyliśmy na te trzy punkty, ponieważ przeważaliśmy w całym meczu. Kontrolowaliśmy też przebieg wydarzeń na boisku. To dla nas bardzo ważne. Jeszcze przed meczem wiedzieliśmy, jakie wyzwanie na nas czeka. Wyprzedziliśmy Koronę w tabeli ligowej i teraz trzeba się skupić na tym, żeby cały czas być w czołówce tabeli.
Jak ocenia Pan drużynę z Kielc? Czy spodziewał się Pan więcej po wiceliderze?
Przede wszystkim muszę przyznać, że mieliśmy bardzo dobrze rozpracowanego rywala. Trener doskonale przedstawił nam mocne i słabe strony przeciwnika. Wiedzieliśmy, jak taktycznie rozegra ten mecz ekipa trenera Ojrzyńskiego. Tak więc szukali swoich szans w kontratakach lub stałych fragmentach gry. Cieszymy się, że udało nam się zapobiec zagrożeniu i strzelić gola.
Korona zagrała w piątek dosyć ostro. Mocno przeszkadzało to w rozgrywaniu piłki?
Dla nas to nic nowego, bo przecież obserwowaliśmy tego rywala. Faktem jest, że te punkty, które dotychczas zdobyli, zawdzięczają w dużej mierze właśnie agresywnej i walecznej grze.
Strzelił Pan w piątek jedynego, zwycięskiego gola meczu, a obrona zachowała czyste konto. Chyba może czuć się Pan bohaterem?
Nie, bez przesady. Moim zdaniem na brawa i uznanie zasłużyła cała drużyna. Nie ma sensu szczególnie kogoś wyróżniać i nagradzać. Gramy zespołowo, więc razem wygrywamy. Cały zespół dąży do celu i każdy dokłada do tego swoją cegiełkę.
Korona Kielce nie stworzyła zbyt wielu dogodnych sytuacji. To był łatwy mecz dla obrony Lecha?
Mimo że kielczanie nie mieli aż tak wielu świetnych okazji, to musieliśmy być czujni. Moim zdaniem to był dość trudny mecz. Musieliśmy cały czas się mobilizować i nie zapominać o koncentracji. Po odbiorze piłki pomocnicy Korony bardzo szybko podawali do napastników, a to mogło być niebezpieczne. Czwórka ofensywnych graczy z Kielc mogła nam narobić kłopotów, ale na szczęście tak się nie stało.
Przed meczem trener Jose Bakero zadecydował, że zagra Jasmin Burić. Jak się obronie współpracowało z tym zawodnikiem?
Jesteśmy w drużynie dość długo, więc raczej nie można mówić o tym, że były problemy z brakiem komunikacji. Bez względu na to, który bramkarz zagra, będziemy z nim jak najlepiej pracować, żeby Lech nie stracił gola.
Przed wami teraz dwa ważne i trudne mecze: z Lechią i Legią. Można liczyć na sześć punktów?
Nie myślimy jeszcze o starciu z legionistami, bo przed nami spotkanie z Lechią w Gdańsku. Staramy się skupić na najbliższym wyzwaniu. Ale także w starciu z warszawiakami będziemy chcieli pokazać, że jesteśmy najlepszą drużyną w kraju. Bez wątpienia żaden rywal się przed nami nie położy, a tabela jest wyrównana.
Rozmawiał Hubert Maćkowiak / Głos Wielkopolski