menu

Korona bezlitośnie rozbiła Jagiellonię w żółto-czerwonych derbach. Powrót Korzyma

18 października 2013, 19:51 | Jakub Seweryn

Korona Kielce nie miała litości dla Jagiellonii Białystok i mimo, że to goście pierwsi zdobyli dziś gola, ostatecznie to gospodarze zwyciężyli 4:1, losy meczu rozstrzygając po przerwie. Na boiska ekstraklasy w końcówce meczu powrócił Maciej Korzym.

Przed tym spotkaniem cele obu drużyn były jasne. Po zwycięstwie w ostatniej kolejce nad Zawiszą Bydgoszcz, Korona chciała przedłużyć passę korzystnych wyników, osiąganych w meczach z Jagiellonią Białystok na własnym terenie, co pozwoliłoby kielczanom na opuszczenie strefy spadkowej. Przyjezdni z kolei chcieli za wszelką cenę przerwać serię trzech meczów bez wygranej, która ‘strąciła’ ich z ligowego podium na szóste miejsce w tabeli Ekstraklasy. W poszukiwaniu punktów obaj trenerzy zdecydowali się na sporą liczbę zmian w swoich jedenastkach. W Koronie od pierwszej minuty zagrali Jovanović oraz Trytko, z kolei w Jagiellonii od pierwszego gwizdka pojawili się Plizga, Dźwigała czy Dzalamidze. Ważną wiadomością był również powrót do kadry meczowej gospodarzy Macieja Korzyma, który pięć miesięcy temu złamał nogę właśnie w meczu z białostoczanami.

Pierwsze minuty pojedynku należały do Korony, jednakże podopieczni Pachety byli w stanie oddać tylko jedno uderzenie na bramkę Słowika, z którym zresztą bramkarz Jagiellonii nie miał żadnych problemów. Po około dziesięciu minutach do głosu zaczęli dochodzić goście. Najpierw Dzalamidze i Quintanę dobrze uprzedzał poza polem karnym Małkowski, a następnie uderzenie głową Gajosa w znacznej odległości minęło bramkę gospodarzy. W 30. minucie pojedynku w znakomitej sytuacji po dośrodkowaniu Lisowskiego znalazł się Trytko, ale przegrał rywalizację ze Słowikiem, który popisał się świetnym refleksem, a piłkę sprzed bramki gości zdołał wybić Ukah. Po chwili z rzutu wolnego szczęścia próbował Golański, ale uderzył ponad poprzeczką.

Najbliżej bramki dla zespołu Złocisto-Krwistych było jednak w 34. minucie meczu. Wtedy to do źle wybitej piłki przez Ukaha na szesnastym metrze dopadł Jovanović, ale na szczęście dla gości uderzył z całej siły tylko w słupek. Jako że zmarnowane sytuacje lubią i potrafią się zemścić, to po chwili było już 1:0, ale dla Żółto-Czerwonych z Białegostoku. Fantastyczne podanie Quintany za kielecką linię obrony bezlitośnie wykorzystał Dawid Plizga, który posłał piłkę pod interweniującym Małkowskim i wyprowadził gości na prowadzenie. Radość podopiecznych Piotra Stokowca trwała jednak nie dłużej niż minutę, gdyż po chwili koszmarny błąd popełnił Słowik, który nie złapał dośrodkowania Lisowskiego i z kilku metrów do pustej bramki trafił eks –Jagiellończyk, Przemysław Trytko.

Jeszcze przed przerwą ten sam piłkarz zapewne zdobyłby swojego drugiego gola, jednak zagranie Pawła Sobolewskiego pod samą bramkę Jagiellonii zdołał przerwać interweniujący wślizgiem Ukah. Do końcowego gwizdka sędziego Bartosza Frankowskiego już się nic nie zmieniło i po pierwszych 45 minutach mieliśmy na Arenie Kielc remis 1:1.

Druga połowa rozpoczęła się od niecelnego strzału z dystansu Pawłowskiego, ale pierwszego gola po przerwie zdobyli Koroniarze. W 53. minucie znakomicie przedarł się lewą stroną Siergiej Pilipczuk, po czym dograł ją do rozpędzonego Trytki, a ten ślicznym uderzeniem zewnętrzną częścią stopy z najbliższej odległości wyprowadził gospodarzy na prowadzenie 2:1, zaliczając tym samym swoje drugie trafienie w tym meczu. Jagiellonia po kilku minutach doprowadzić do remisu, jednak niezły strzał z 16 metrów Pawłowskiego zdołał odbić Zbigniew Małkowski.

Jeszcze przed upływem godziny gry było 3:1 dla gospodarzy, po tym jak piłkarze Piotra Stokowca zapomnieli o ustawionym na prawym skrzydle Pawle Golańskim, ten skorzystał z tego skrzętnie, idealnie dograł na długi słupek do zamykającego akcje Pilipczuka, a Ukrainiec dopełnił tylko formalności, podwyższając tym samym wynik meczu. W 70. minucie spotkania czwartego gola dla Korony mógł zdobyć rezerwowy Jacek Kiełb, ale w bardzo dobrej sytuacji uderzył prosto w Jakuba Słowika. Chwilę później wysuniętego bramkarza Jagiellonii dostrzegł Golański i z połowy boiska uderzył nieznacznie ponad poprzeczką bramki gości. Przyjezdni z Białegostoku wydawali się zupełnie bezradni.

Na kwadrans przed końcem boisko przy owacji kibiców opuścił bohater spotkania, Trytko. Warto przypomnieć, że przed odejściem z Jagiellonii piłkarz ten był potrzebny w Białymstoku tylko do ubierania choinki. Moment później doskonałej sytuacji nie wykorzystał Pawłowski, a po chwili jego drużyna grała w dziesiątkę i miała przeciwko sobie rzut karny, po tym jak Słowik zdaniem sędziego Frankowskiego faulował w polu karnym Gołębiewskiego i zasłużył na czerwoną kartkę. Jeśli nawet faul bramkarza Jagi był, to wyrzucenie go z boiska wydawało się karą zbyt surową, jako że całe zdarzenie miało miejsce na boku szesnastki, a atakujący piłkarz Korony bardzo daleko wypuścił sobie piłkę. W bramce gości stanął Krzysztof Baran, który zmienił Dawida Plizgę i musiał wyjmować piłkę z siatki po celnym uderzeniu Jacka Kiełba. Korona pewnie prowadziła z Jagiellonią 4:1 i trener Pacheta przy rozstrzygniętym wyniku mógł wpuścić na boisko na ostatnie kilka minut rekonwalescenta Macieja Korzyma.

W końcówce jeszcze gospodarzy od utraty bramki uratował Małkowski i to był tak naprawdę ostatni akcent w tym pojedynku - Korona Kielce ostatecznie rozbiła bezradną w drugiej połowie Jagiellonię Białystok 4:1. Drugie zwycięstwo z rzędu Złocisto-Krwistych nie podlegało jakiejkolwiek dyskusji i pozwoliło podopiecznym Pachety po wielu tygodniach wreszcie uciec ze strefy spadkowej. Jagiellonia z kolei pogrąża się w kryzysie, bo tak należy nazwać ostatnie wyniki drużyny Piotra Stokowca, która w czterech meczach potrafiła zdobyć tylko jeden punkt. Szansa do rehabilitacji dla białostoczan nadarzy się już w poniedziałek, kiedy to zmierzą się oni w Pucharze Polski ze Śląskiem Wrocław.

Zobacz jeszcze:


Polecamy