menu

Jagiellonia na własne życzenie straciła zwycięstwo z Podbeskidziem

21 lutego 2014, 19:53 | Jakub Seweryn

Jagiellonia Białystok w ostatniej minucie doliczonego czasu gry straciła zwycięstwo z Podbeskidziem. Prowadzać 2:1 zespół Piotra Stokowca, mimo gry w "10" przez ostatnie 25 minut, miał kilka dogodnych okazji na podwyższenie prowadzenia. Nieskuteczność gospodarzy i dobra postawa Richarda Zajaca w bramce gości, zaowocowała samobójczą bramką dla "Górali" w 94. minucie spotkania!

Przed tym spotkaniem zdecydowanym jego faworytem była Jagiellonia. Białostoczanie zajmowali bowiem przed tą kolejką w ligowej tabeli dziewiąte miejsce, z przewagą dziewięciu ‘oczek’ nad piętnastym Podbeskidziem. W dodatku bielszczanie w tym sezonie nie wywalczyli jeszcze żadnego kompletu punktów na boiskach rywali, notując w dziesięciu spotkaniach zaledwie trzy remisy. Jednakże, to właśnie podopieczni Leszka Ojrzyńskiego lepiej rozpoczęli piłkarską wiosnę, pokonując w poprzedniej kolejce Widzew Łódź 1:0 po trafieniu Dariusza Kołodzieja z rzutu karnego. Jagiellonia musiała z kolei przełknąć gorycz porażki, choć trzeba też przyznać, że miała ona zdecydowanie trudniejszego rywala. Porażka w Chorzowie 0:1 z Ruchem prowadzonym przez Słowaka Jana Kociana hańby nie przynosi, to jednak z postawy swojego zespołu w tym meczu trener Piotr Stokowiec na pewno nie mógł być zadowolony.

Szkoleniowiec Jagiellonii w piątek dokonał 3 zmian w składzie. Kontuzjowanego Dawida Plizgę oraz posadzonych na ławcę Joela Perovuo i Jakuba Tosika zastąpili Giorgi Popchadze, Adam Dźwigała oraz Nika Dzalamidze. Trener Leszek Ojrzyński, z powodu nieobecności Bartłomieja Koniecznego oraz Tomasza Górkiewicza, postawił w obronie na Marka Sokołowskiego oraz Franka Adu Kwame. W ataku bielszczan z kolei zagrali Piotr Malinowski i Mateusz Stąporski.

Od początku spotkania stało się jasne, że gospodarze będą musieli męczyć się w ataku pozycyjnym wobec defensywnej taktyki bielszczan. Niewiele brakowało, a musiałoby to się zmienić już w trzeciej minucie gry, gdy strzał głową Michała Pazdana w dobrej sytuacji poszybował nad poprzeczką. Już cztery minuty później podopieczni Stokowca znacznie sobie utrudnili zadanie na własne wyraźne życzenie. Lekko naciskany przez Chmiela Jakub Słowik fatalnie wypuścił piłkę sygnalizując faul na własnej osobie, a wobec niewzruszenia arbitra Bartosza Frankowskiego do pustej bramki wpakował ją Piotr Malinowski, wyprowadzając Podbeskidzie na prowadzenie.

Jagiellonia w polu miała dużą przewagę w polu i stwarzała sobie kolejne okazje do zdobycia gola, jednakże nie potrafiła ich wykorzystać. Dwie świetne szanse zmarnował Szwed Sebastian Rajalakso, ale sędzia Frankowski anulował z powodu spalonego bramkę Daniego Quintany. Wyrównanie przyszło jednak stosunkowo szybko. W 24. minucie gry wracający po kontuzji Nika Dzalamidze kapitalną piłką za linię obrony wypuścił Bekima Balaja sam na sam z bramkarzem, a napastnik Jagi skutecznym lobem doprowadził do remisu.

W dalszej części pierwszej połowy białostoczanie dalej głównie atakowali pozycyjnie, z kolei Podbeskidzie swoje nieliczne sytuacje stwarzało głównie po nieporozumieniach obrony Jagiellonii z niepewnym Słowikiem. Gospodarze z kolei też praktycznie nie zagrażali bramce Zajaca. Jedynie Rafał Grzyb i Adam Dźwigała popisali się minimalnie niecelnymi uderzeniami zza pola karnego i do przerwy na Stadionie Miejskim w Białymstoku był remis 1:1.

Druga połowa rozpoczęła się świetnie dla gospodarzy, bowiem po krótkim okresie bezbarwnej gry z obu stron fatalny błąd popełnił Marek Sokołowski. Gracz Podbeskidzia zagrał zbyt krótko głową do Zajaca, piłkę przejął w polu karnym Quintana i sprytnym strzałem pokonał zaskoczonego bramkarza bielszczan. Co ciekawe, kapitan Podbeskidzia w poprzednim sezonie w równie juniorski sposób podarował bramkę innej drużynie Piotra Stokowca, Polonii Warszawa i wtedy mecz zakończył się zwycięstwem Czarnych Koszul 2:1.

Jagiellonia w dalszej części miała wciąż więcej z gry, ale Podbeskidzie także zaczęło coraz śmielej atakowało. Po dobrym rozegraniu wrzutu piłki z autu w niezłej sytuacji znalazł się Stąporski, ale nie trafił w piłkę. Jaga odpowiedziała groźnymi strzałami Rajalakso, Dzalamidze oraz Dźwigały, ale żaden z nich nie znalazł drogi do bramki. W 66. minucie gry Podbeskidzie zyskało przewagę jednego zawodnika, po tym jak czerwoną kartkę za ostry faul na Sokołowskim obejrzał Gruzin Giorgi Popchadze. Sytuacja ta wzbudziła sporo kontrowersji, bowiem sędzia najpierw wyciągnął żółty kartonik, ale po naciskach gości pokazał jednak kartkę czerwoną.

Jagiellonia wyraźnie się cofnęła, a Podbeskidzie miało sporo problemów z przedostaniem się pod bramkę Słowika, mimo że goście mieli sporą przewagę w polu. Gospodarze z kolei w dziesiątkę byli w stanie skutecznie kontrować, ale Quintana, Bekim Balaj czy Maciej Gajos nie wykorzystali naprawdę dobrych okazji do rozstrzygnięcia spotkania. To się zemściło na Jagiellonii. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry samobójczy gol Filipa Modelskiego odebrał białostoczanom dwa punkty, na które tego dnia zapracowali, będąc drużyną zdecydowanie lepszą. Cóż, taki właśnie jest futbol i dlatego jest on tak piękny…

ZOBACZ TAKŻE:


Polecamy