menu

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie - Tomasz Kupisz

6 grudnia 2014, 13:40 | Bartosz Michalak

Z głodu pewnie nie umiera. Wręcz przeciwnie, wciąż może cieszyć się życiem w dostatku w słonecznej Italii. W końcu sam sobie na takowe zapracował. Pytanie tylko, czy potrafi jeszcze grać w piłkę, tak jak 2-3 lata temu?

Szczęśliwej drogi już czas... Czy Tomasz Kupisz zdoła wrócić na właściwe tory?
Szczęśliwej drogi już czas... Czy Tomasz Kupisz zdoła wrócić na właściwe tory?
fot. skan yt

Kontynuujemy rozpoczęty kilka miesięcy temu cykl, w którym opisywaliśmy sytuację m. in. Igora Sypniewskiego oraz Dawida Janczyka. Dzisiaj przyjrzymy się sytuacji Tomasza Kupisza.

Z ziemi włoskiej do... Polski?

Tomasz Kupisz... Przepadł chłopak w tych Włoszech. Byłem przekonany, że sobie poradzi. Dlaczego? W sezonach 2010/11, 2011/12 i 2012/13 mogłem podziwiać jego grę w Jagiellonii Białystok. Urodzony w 1990 roku Kupisz w wymienionych trzech sezonach rozegrał 89 ligowych spotkań, w których strzelił 11 goli. Do tego dołożył chociażby zdobycie Superpucharu Polski. Na kontuzje nie narzekał. Strzelał, asystował, z marszu wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie Jagiellonii, następnie otrzymał nawet kapitańską opaskę, a także powołania do dorosłej reprezentacji. Kojarzył się z… „lokomotywą”. Może odrobinę chaotyczną, ale jakże waleczną i umiejętnie ciągnącą pozostałe „wagony” do przodu. Byłem przekonany, że ten ciąg na bramkę „sprzeda” w każdej lidze.

Myliłem się. Ostatni raz na ławce Chievo Verony widziany był… dawno temu. Mimo, że we Włoszech na ławkę rezerwowych każdej drużyny łapie się tak z czterdziestu ośmiu graczy. Szczerze? Nie jest mi go szkoda. Gość ma pieniądze, na głupiego nie wygląda, więc swoje zdążył już pewnie odłożyć, co gwarantuje mu godny żywot. Pytanie tylko, czy 25 lat, to odpowiedni wiek na sportową emeryturę, a w konsekwencji „odcinanie kuponów”? Zdecydowanie nie.

Znam ligę, w której większość polskich zawodników wraca do wysokiej formy. Nazywa się "T-Mobile Ekstraklasa". I nie wnikajmy, dlaczego tak się dzieje. Będąc prezesem każdego polskiego klubu, no może z wyjątkiem Legii, z ciekawością sprawdziłbym u siebie Kupisza. Na pewno nie mógł on całkowicie oduczyć się grać w piłkę. Skoro Maciej Makuszewski po powrocie z Rosji może błyszczeć, skoro Paweł Brożek po nieudanych zagranicznych wojażach, odbudował się w Krakowie i znowu jest jednym z najlepszych polskich napastników, skoro Sebastian Mila po austriacko-norweskich podróżach, na nowo "odkrył" siłownię w kraju, to i Kupisz da radę.

"Z trenerem Probierzem pracowało mi się bardzo dobrze. To on na mnie postawił i pozwolił w siebie uwierzyć. Bardzo wiele mu zawdzięczam. Uważam, że spokojnie można go nazwać najbardziej „zachodnim” trenerem pracującym w Ekstraklasie. Już kiedyś powiedziałem, że ma podobny styl pracy do Steve'a Bruce'a, legendy Manchesteru United" - mówił na odchodne Kupisz. Podpowiem, że Michał Probierz wciąż pracuje w Polsce...

Na językach

Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że w trakcie powyższego nagrania Kupisz rozdał niewiele mniej autografów, niż przez ostatnie półtora roku. Jeśli prowadzi swoje konto na Twitterze (na 99% „fejk”), to 3 grudnia „podał dalej” zdjęcie właściciela Legii Warszawa, Bogusława Leśnodorskiego. To jego ostatnia aktywność na tym portalu społecznościowym, na którym jako zdjęcie profilowe ustawiona jest pamiątka zawodnika w reprezentacyjnym trykocie z zacnym numerem 7. Stare, dobre czasy...

Kto wie, być może kolejna część "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie" znowu przyniesie szczęście, tym razem Tomaszowi Kupiszowi. W każdym bądź razie, jeśli były zawodnik Jagiellonii Białystok wciąż marzy o występach w reprezentacji, to jak najszybciej powinien zorganizować sobie powrót na stałe do kraju, w którym od kilku tygodni trwa niesamowity wyścig PKW z PKP na największe opóźnienie w rozwoju.

BARTOSZ MICHALAK


Polecamy