menu

Wokół meczu Lechia – Śląsk: Wczoraj zdewastowali stadion, dziś dobre imię człowieka

3 listopada 2013, 19:38 | jac

Lechia Gdańsk wstydzi się za swoich kibiców. W sobotę na meczu Arki Gdynia z Chojniczanką Chojnice, wspierając tych drugich, powyrywali krzesełka i zdemolowali łazienki, a dzisiaj podczas spotkania przyjaźni ze Śląskiem Wrocław nie uszanowali śmierci pierwszego pokomunistycznego premiera, Tadeusza Mazowieckiego.

Lechiści w dwa dni zniszczyli reputację, na którą pracuje się długimi latami. Najpierw dopuścili się wybryków chuligańskich, zalewając biura i wyrywając ponad dwieście krzesełek z gdyńskiego obiektu (władze Arki szacują, że straty wyniosą nawet 100 tys. złotych), potem wyrządzili krzywdę sobie i całemu środowiskowi kibicowskiemu, krzycząc „Precz z komuną” i „A na drzewach, zamiast liści, będą wisieć komuniści” w trakcie minuty ciszy poświęconej pamięci Tadeusza Mazowieckiego, poprzedzającej mecz ze Śląskiem.

Wokół meczu Arka - Chojniczanka: demolka na stadionie

Do zagłuszenia hołdu dla zmarłego premiera zachęcał przez mikrofon gniazdowy Lechii, za którego głosem większość młyna skandowała wspomniane słowa. Do śpiewania nie włączyła się jednak cała 12 tysięczna widownia, ani tym bardziej piłkarze obu drużyn, którzy nie tylko opuścili głowy w geście szacunku dla premiera Polski, ale i założyli czarne opaski na znak żałoby. Co ciekawe, polityczne okrzyki były najgłośniejszymi, jakie młyn Lechii wydał w trakcie dzisiejszego meczu. Jakość dopingu dla piłkarzy i kultywowanie zgodowej tradycji ze Śląskiem, poprzez śpiewanie wspólnych przyśpiewek, należałoby bowiem przemilczeć, tak wiele było przestojów i tak przeciętne było natężenie tych głosów.

Godnie przez kibiców Lechii został przywitany tylko kapitan Śląska i zarazem były zawodnik gdańskiego klubu, Sebastian Mila. 31-letni pomocnik z powodu urazu nie pojawił się na boisku, ale był na stadionie, a po ostatnim gwizdku poszedł podziękować widowni za ciepłe przyjęcie (na ogrodzeniu zawisła flaga "Seba, witaj w domu"). Do szatni Mila wracał w biało-zielonej czapce, którą wręczył mu jeden z sympatyków. Szalik Śląska dostał za to bramkarz Lechii, Mateusz Bąk.

Obrońcy wygrali mecz Śląskowi. Bajeczny gol Grzelczaka nie dał Lechii nawet punktu


Polecamy