Wokół meczu Lechia - Pogoń: Oklaski dla złotego panczenisty, bura dla wojewody (ZDJĘCIA)
Tylko osiem tysięcy widzów obejrzało sobotni mecz ligowy Lechii Gdańsk z Pogonią Szczecin (2:3). Frekwencja byłaby wyższa, gdyby nie decyzja wojewody pomorskiego Ryszarda Stachurskiego o zamknięciu trzech z czterech trybun za race i oprawę polityczną z grudniowego spotkania z Legią Warszawa.
fot. Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net
fot. Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net
fot. Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net
Szalony mecz w Gdańsku! Pięć goli, złoty dla Pogoni w doliczonym czasie (ZDJĘCIA)
Wojewoda zwyzywany
Reakcja na decyzję wojewody była do przewidzenia. Tym razem co prawda nie igrano z losem (było tak w sierpniowym meczu z Jagiellonią Białystok, kiedy na zakazane race odpowiedziano… racą), ale na Stachurskim i tak nie zostawiono suchej nitki (drwiono nawet, że zamknął jedną z bram prowadzących ze stacji Stadion Expo właśnie na PGE Arenę). Wulgaryzmów pod jego adresem było wiele; najpierw skandowano, że „wojewoda największą k… jest”, potem na dwa głosy w taki sam sposób odpowiedziano na pytanie, kim jest. Na potrzebę obelg przerobiono także jedną ze przyśpiewek (w zmienionej wersji brzmiała: „Fiesta, fiesta, fiesta, Americana, Stachurski to k…, w d… j…). W drugiej połowie przypomniano wojewodzie, że piłka nożna jest dla kibiców. Na ogrodzeniu zawisło tylko kilka flag, a oprócz nich były też płótna pozdrawiające fanów, którzy siedzą za kratkami.
Doping monotonny i usypiający
Młyn biało-zielonych został zlokalizowany na piętrze jednego z narożników. I choć był on wypełniony po brzegi, to nie wszyscy brali udział w śpiewach, co mocno złościło gniazdowego, który co rusz mobilizował ich do wspierania piłkarzy. Poza kilkoma zrywami, doping wypadł jednak słabo. Przyśpiewki, które ciągnięto przez kilka minut, nie zdały egzaminu, nie przyjęła się również nowa pieśń, którą intonowano na początku spotkania. Najlepiej wypadały krótkie, dosadne okrzyki, choć i przy nich decybele nie dociągały do czerwonej kreski. Gdyby w opustoszałym sektorze gości zasiadłaby dwutysięczna energiczna grupa kibiców, to byłaby zdolna przekrzyczeć usypiających gospodarzy, którzy w sobotnie popołudnie donośnie podnosili głos tylko po golach, lub kiedy dowiedzieli się z ust spikera, że złoty medal na Igrzyskach w Soczi zdobył panczenista Zbigniew Bródka.
Małecki przywitany brawami
Do rangi symbolu derbów Pomorza z Pogonią aspiruje piosenka grupy Maanam – „Krakowski spleen”. Z głośników gdańskiego stadionu słychać ją zawsze przy okazji bezpośrednich starć. Skąd wybór właśnie tego kawałka? Wytłumaczenie jest proste; chwytliwy refren uległ zgrabnej parafrazie, tak wdzięcznej kibicowskim animozjom. W pierwotnej wersji powtarzająca się melodia brzmi: „Czekam na wiatr, co rozgoni, ciemne skłębione zasłony. Stanę wtedy na »RAZ!« ze słońcem twarzą w twarz”. Fani Lechii przerobili natomiast refren na: „Czekam na wiatr, co rozgoni, k… z szczecińskiej Pogoni. Stanę wtedy na »RAZ!« z k… twarzą w twarz!”.
Ciepło przywitany przez gdańską publiczność został tylko jeden zawodnik Pogoni Szczecin. Nazwisko Patryka Małeckiego, byłego piłkarza zaprzyjaźnionej z Lechią Wisły Kraków, skandowano w pierwszej połowie za namową gniazdowego (co ciekawe, przed meczem, kiedy spiker wyczytywał składy, fani nie oklaskiwali Małeckiego). Po ostatnim gwizdku „Mały” brawami podziękował za przywitanie, z niektórymi lechistami uciął też krótką pogawędkę.
Frekwencja: 8107
Kibiców gości: 0 (zakaz)
Ocena dopingu lechistów: 3/10
LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net