W pogoni za folklorem (3). Pietrzak: Jestem przygotowany na grę w Ekstraklasie
Niewątpliwie jeden z najlepszych lewych obrońców w ostatnim czasie na zapleczu Ekstraklasy. Zorientowany na grę do przodu, z przyzwoitym dośrodkowaniem, ale też nie najgorzej radzący sobie pod własną bramką. W ten sposób można opisać Rafała Pietrzaka, który tej zimy zamienił GKS Katowice na Wisłę Kraków.
Piłkarsko na odpowiednim poziomie, poukładany, ograny na pierwszoligowych boiskach – to i wiele więcej można było usłyszeć o Rafale Pietrzaku, kiedy pojawiła się informacja, iż lewy obrońca podpisał kontrakt z Wisłą Kraków. Problem w tym, że umowa z „Białą Gwiazdą” miała obowiązywać od lipca – do tego czasu zawodnik miał zostać w GKS-ie Katowice. Ostatecznie jednak kluby się dogadały, a Pietrzak zameldował się na Reymonta już teraz. Skontaktowaliśmy się z nim wkrótce po oficjalnym ogłoszeniu jego zimowego transferu, na niedługo przed rozpoczęciem przez Wisłę zimowego obozu w Turcji.
Gdybyśmy zadzwonili tydzień wcześniej i zapytali o Wisłę, rozłączyłbyś się?
Myślę, że nie. Wisła to utytułowany klub, a oferta z jej strony była bardzo konkretna. Sądzę więc, że odpowiedziałbym na każde pytanie.
Pytamy, bo ponoć – do wyjaśnienia sprawy – nie bardzo chciałeś poruszać ten temat.
Kiedy podpisałem kontrakt z Wisłą, otrzymałem wiele telefonów z pytaniami. Nie było jednak wiadomo, czy już teraz przeniosę się do Krakowa, więc chciałem jak najlepiej przygotować się z GKS-em do wiosennej części sezonu. Z tyłu głowy na pewno pojawiło się zastanowienie, gdzie będę występował wiosną, ale też ciągle o tym nie myślałem. Nie zawracałem sobie tym głowy, tylko zamierzałem robić swoje. Jakby nie patrzeć, podpisałem kontrakt i musiałem czekać na to, czy kluby się dogadają. Dlatego też nie chciałem o tym zbytnio rozmawiać.
***********************************************************************************************************************************
Skoro jednak GKS-owi i Wiśle udało się dobić targu, nic nie stało na przeszkodzie, aby porozmawiać z zawodnikiem dłużej. On sam parę razy podkreślił, że jest niezwykle wdzięczny katowiczanom. Nie chodziło tylko o to, że przy Bukowej wskoczył na inny poziom, ale o samo zachowanie klubu w ostatnich tygodniach. – Chciałem być fair wobec GKS-u, który zachował się podobnie wobec mojej osoby. Mimo podpisania kontraktu z Wisłą nie zostałem przesunięty do rezerw, a mogłem przygotowywać się z pierwszą drużyną – tłumaczy Pietrzak. Wdzięczności obrońcy w ogóle się nie dziwimy. W końcu wysyłanie piłkarzy w podobnej sytuacji do Klubu Kokosa nie jest czymś zaskakującym. – Początkowo pojawiały się różne myśli, ale po rozmowach z dyrektorem sportowym oraz prezesem GKS-u wiedziałem, że nie dojdzie do czegoś takiego – wyjawia zawodnik.
Gotowy na Ekstraklasę
Ostatecznie jego przygoda z I ligą zakończyła się na 114 spotkaniach w barwach GKS-u, Piasta Gliwice oraz Kolejarza Stróże. Nie najgorszy wynik jak na piłkarza, który skończył niedawno 24 lata. Do tego Pietrzak rozegrał jeszcze sześć meczów w Ekstraklasie. Debiutował jako szesnastolatek w barwach Zagłębia Sosnowiec w spotkaniu z GKS-em Bełchatów, wchodząc na murawę na niespełna kwadrans. – Na pewno nie zapomnę tego meczu – zaznacza. Na koniec tamtego sezonu kibice Zagłębia przeżyli jednak bardzo smutne chwile. Ich zespół spadł bowiem aż o dwie klasy rozgrywkowe. O jedną z powodów sportowych, o następną ze względu na karę za korupcyjne grzechy z przeszłości.
Ta sankcja została ogłoszona już w sierpniu 2007 roku, więc Zagłębie przed startem rozgrywek wiedziało, że walczy o to, żeby spaść tylko o jeden poziom. – To, że trenowałem z pierwszą drużyną i zadebiutowałem w Ekstraklasie, było dla mnie wielkim przeżyciem. Nie myślałem o spadku, który ciążył nad drużyną – przekonuje Pietrzak. – Zagłębie spadło wtedy o dwie klasy rozgrywkowe, ale dziś znów radzi sobie dobrze. Walczy o powrót do Ekstraklasy, więc myślę, że wszelkie zawirowania są już za nim – dodaje obrońca.
Na kolejny występ w Ekstraklasie Pietrzak musiał czekać ponad dwa lata – do transferu do Górnika Zabrze. W jednym z najbardziej utytułowanych polskich klubów zagrał jednak tylko pięć ligowych spotkań. Teraz czeka go trzecie podejście do Ekstraklasy. – Rozmawiając ze znajomymi i rodziną, dochodziłem do wniosku, że chyba nadszedł czas, żeby jeszcze raz spróbować swoich sił w Ekstraklasie – mówi, nie ukrywając, że czuje się gotowy, aby powalczyć na najwyższym poziomie w kraju. – W I lidze zebrałem doświadczenie, dzięki któremu pod względem mentalnym i fizycznym jestem przygotowany na Ekstraklasę – wyjaśnia zawodnik.
Pietrzak – jak na 24 lata – ma w swoim cv dość pokaźną liczbę pracodawców. Zaczynał w Zagłębiu, później trafił do Górnika, zwiedził jeszcze Piasta i Kolejarza, aby ostatnio bronić barw GKS-u. – Tych klubów rzeczywiście jest dużo. Wydaje mi się jednak, że była to kwestia złego doboru długości kontraktów. Z Górnikiem podpisałem czteroletnią umowę i cały czas byłem wypożyczany. Z drugiej strony, z gry w każdym z klubów wyciągnąłem jakieś wnioski, które mam nadzieję, będą przydatne na boiskach Ekstraklasy – zaznacza obrońca.
Pod czujnym okiem Nawałki
Całkiem prawdopodobne, że wcześniej nie był gotowy, aby rywalizować w Ekstraklasie. W Zagłębiu dopiero wchodził do dorosłej piłki, natomiast w Górniku nadal był nieopierzonym młokosem. Piłkarz z pobytu w Zabrzu wyniósł jednak coś o wiele cenniejszego niż pięć spotkań w Ekstraklasie. Pietrzak zebrał tam bowiem niezwykle cenne doświadczenie, mając okazję pracować z dzisiejszym selekcjonerem, Adamem Nawałką. – Treningi indywidualne z trenerem bardzo mi pomogły. Dziś niektóre rzeczy na boisku robię już automatycznie. Trener Nawałka poświęcał dużo czasu tym zawodnikom, którzy potrzebowali pomocy. Pokazał, że trzeba naprawdę ciężko pracować, żeby osiągnąć sukces – wspomina obrońca.
Ze współpracy z Nawałką Pietrzak nie wyciągnął jednak jedynie nauki zachowania na boisku. W końcu obecny selekcjoner przykłada również ogromną wagę do dyscypliny poza murawą. Pod tym względem zawodnicy także musieli się dostosować. – Miałem szkołę życiowej taktyki. Jak ktoś jest poukładany w życiu codziennym, to podobnie jest na boisku – tłumaczy zawodnik, który zimą mógł wrócić do Zabrza. Nie był jednak zainteresowany, zwłaszcza że Górnik nie przedstawił konkretnej oferty, a jedynie sondował temat.
Szkoła życia w Stróżach
Lekcja futbolu u Nawałki była dla Pietrzaka niezwykle cennym doświadczeniem. W podobnych kategoriach piłkarz rozpatruje wypożyczenie do Kolejarza Stróże. Do klubu z niewielkiej miejscowości, który potrafił niegdyś namieszać na pierwszoligowym froncie (czwarte miejsce w sezonie 2011/12), a dziś nie ma go na szczeblu centralnym. – W Kolejarzu młody człowiek uświadamia sobie, że nie sensu narzekać na kluby, do których wcześniej trafiał, i trzeba doceniać to, co się ma – przekonuje Grzelak, który spędził w tej drużynie jeden sezon na wypożyczeniu z Górnika. – Pobyt w Kolejarzu sprawił, że pracuję nad sobą jeszcze silniej – dodaje obrońca.
Nie chodzi jednak o to, że zawodnicy, którzy zazwyczaj i tak nie mieszkali w Stróżach, musieli narzekać na problemy organizacyjne. Pod tym względem Kolejarz nie odbiegał od ligowej średniej. Gorzej, jeżeli chodzi o bazę treningową, która – mówiąc eufemistycznie – nie zachwycała. – Nie było tak, że nie mieliśmy tam niczego. Stroje czy odżywki – tego nie brakowało. Inaczej było z boiskiem czy miejscem do trenowania – mówi Pietrzak, który chwali sobie natomiast atmosferę, jaka panowała wewnątrz zespołu.
Jeżeli chodzi o atmosferę, to nie sposób nie wspomnieć o senatorze Stanisławie Kogucie, dzięki któremu momentami o Kolejarzu było naprawdę głośno. Zresztą nie bez przyczyny mawiano, że Stróże to prywatny folwark polityka, który w klubie pełnił rolę wiceprezesa. O tym, jak specyficzny to teren, przekonał się choćby sędzia Mariusz Korzeb, który musiał znosić słowne ataki ze strony Koguta (np. „Ty kretynie! Do budy wejdź! Gówno się na piłce znosz, ino drzesz się tu.”). Senator znany był bowiem z tego, że mówi, co myśli, niezależnie od tego, jak było to odbierane przez środowisko (a raczej negatywnie). – Senatora Koguta widziałem w akcji chyba tylko raz. Po jednym z meczów zszedł do szatni i zaczął na nas krzyczeć – wspomina Pietrzak. – Senatorowi należy się jednak szacunek za to, że potrafił utrzymać taki klub w takiej miejscowości – przyznaje po chwili zawodnik.
Katowicka stabilizacja
Obrońca nie ukrywa, że kluczowym momentem jego dotychczasowej kariery był dwuipółletni pobyt w GKS-ie. To właśnie w Katowicach Pietrzak stał się piłkarzem w pełni przygotowanym na grę na najwyższym poziomie w Polsce. – Dopiero w Katowicach ustabilizowałem formę. To dzięki GKS-owi wybiłem się wyżej – zaznacza, choć zapewne żałuje, że nie awansował do Ekstraklasy razem z GieKSą. A w końcu taki cel od lat stawiają sobie w Katowicach. Awansu wymagają naturalnie również sympatycy klubu, którzy nie mogą się doczekać powrotu swojej drużyny na salony (wszyscy nadal pamiętamy hasło „Ekstraklasa albo śmierć”). – W każdym klubie kibice mają wymagania. Mam jednak taki zawód, że musimy sobie radzić z presją. Kibice GKS-u mocną wspierają swój klub. Żyją nim i pewnie oddaliby za niego życie – mówi obrońca Wisły, którzy wierzy w byłą drużynę. – GKS zajmuje wprawdzie ósme miejsce, ale drużyna ma potencjał. Wszyscy w Katowicach wierzą zatem, że zespół ma szansę powalczyć o awans. Sam będę trzymał kciuki za GKS – dodaje obrońca.
Łatwo zrozumieć, że Pietrzak jest bardzo wdzięczny GKS-owi. Dla niektórych jednak zawsze będzie człowiekiem spoza Śląska. Sosnowickie pochodzenie obrońcy zawsze potrafiło wnieść więcej uśmiechu do katowickiej szatni. – Żartów nie brakowało. Sam, jeżeli w GKS-ie spóźniłem się na trening, mówiłem, że stałem na bramkach i nie chcieli mnie wpuścić – śmieje się obrońca, który na Śląsku czuje się bardzo dobrze. W końcu w tamtejszych klubach – nie licząc wypożyczenia do Kolejarza – grał w latach 2010-2015. – Grałem w kilku śląskich klubach. Będą ludzie, którzy mi tego nie wybaczą, ale są i tacy, którzy mi kibicowali. Wszystkim się nie dogodzi – stwierdza piłkarz.
Czekając na szansę
Być może kariera Pietrzaka potoczyłaby się inaczej, gdyby zawodnik jako nastolatek zdecydował się na zagraniczny wyjazd. Zainteresowane były Feyenoord oraz Hertha, w których obrońca przebywał nawet na testach. Do transferu jednak nie doszło. – Gdybym cały czas myślał o tym, co było kiedyś, to nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem – stwierdza krótko piłkarz, któremu wieloletnia gra na Śląsku pozwoliła stać się uznanym pierwszoligowcem. Zawodnikiem, który musi jeszcze raz spróbować powalczyć o miejsce w Ekstraklasie. Tak też się stanie. Wisła, która pytała o Pietrzaka już rok temu, nie jest co prawda tak silnym zespołem jak przed laty, ale obrońcy zupełnie to nie przeszkadza.
– Nie chcę oceniać dyspozycji Wisły. Nie jestem od tego. Chcę natomiast wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie, choć zdaję sobie sprawę, że będzie to trudne zadanie. Gdybym jednak nie wierzył w siebie, nie podpisałbym tego kontraktu – wyjaśnia były zawodnik GKS-u, który zdaje sobie sprawę, ze być może nie od razu wskoczy do pierwszego składu. – Chcę robić swoje na treningach i meczach. Jeżeli będę musiał poczekać na swoją szansę, to będę cierpliwie czekał. A kiedy już ją dostanę, ode mnie będzie zależało, czy ją wykorzystam – dodaje 24-latek.
Zastanawiać może, na jakiej pozycji Pietrzak będzie ustawiany. Wiadomo, że w ostatnich zazwyczaj grał jako lewy obrońca, ale w razie potrzeby był wykorzystywany również w drugiej linii. – Myślę, że docelowo jestem ściągany na lewą obroną. Boki pomocy zapewne też wchodzą w grę. Zagram jednak na każdej pozycji, na której będzie mnie widział trener – wyjawia, posługując się odpowiedzią charakterystyczną dla piłkarzy, którzy są pytani o tę kwestię. Konkretniej w tej materii wypowiedział się natomiast szkoleniowiec Wisły, Tadeusz Pawłowski. Trener krakowian stwierdził, że będzie się starał ustawiać zawodników na jakich nominalnych pozycjach, choć, oczywiście, czasami może dojść do pewnych roszad. Dla przykładu Pietrzak w okresie przygotowawczym był ustawiany również w środku pomocnik, gdzie spisywał się naprawdę dobrze.
– Grał równo we wszystkich sparingach. To bardzo pozytywne, że mimo przeskoku z I ligi do Ekstraklasy, spisuje się tak dobrze – komplementował obrońcę Pawłowski. Sam Pietrzak nie obawia się różnicy w poziomach obu klas rozgrywkowych, nie ukrywając, że I liga była dosyć specyficzna. – Liga jest wyrównana. Każdy może wygrać z każdym. Pierwsza drużyna może przegrać z ostatnią. Często o wyniku decydują nie tyle kwestie sportowe, co do dyspozycja dnia czy umiejętność dostosowania się do danych warunków – wyjaśnia na koniec.
Czytaj również: