Stranieri w Lechu: Peruwiański Henryk Kwinto
Jeszcze zanim zawodnikiem Lecha Poznań został Semir Stilić, w stolicy Wielkopolski występował inny rozgrywający z prawdziwego zdarzenia. Był to Peruwiańczyk Henry Quinteros, jeden z najlepszych zawodników zagranicznych, występujących w ostatnich latach w niebiesko-białych barwach. Dziś kolejna część cyklu, w którym przypominamy obcokrajowców z Lecha.
Dokładnie rzecz biorąc nazywał się Henry Edson Quinteros Sanchez. Pierwsze kroki w piłkarskiej karierze stawiał w Clubie Azalia Lima, później, jeszcze jako młody zawodnik grał w trzech innych mniej znanych drużynach z tego kraju. Do swojego macierzystego klubu wrócił w 1998 roku i wtedy zadebiutował w peruwiańskiej Ekstraklasie. Miejsca w składzie nie oddał do 2003 roku, co sezon rozgrywał około 35-40 spotkań w lidze, strzelał mnóstwo bramek i zdobył dwa tytuły mistrzowskie.
Latem 2003 roku zdecydował się zmienić klub i został zawodnikiem lokalnego rywala, Clubu Sporting Cristal Lima. Oczywiście taki transfer nie został dobrze przyjęty przez kibiców jego poprzedniego pracodawcy (wyobraźmy sobie, że teraz na przykład Arkadiusz Głowacki odchodzi z Wisły do Cracovii), ale nie miał negatywnego wpływu na jego karierę. W nowym klubie Quinteros również miał status ważnego zawodnika podstawowego składu, przez trzy lata rozegrał 105 spotkań i strzelił 15 goli. Dołożył do tego kolejny, trzeci w karierze tytuł mistrzowski.
W orbicie zainteresowań Lecha znalazł się latem 2006 roku. Jego transfer do Poznania był pierwszym efektem współpracy z managerem Ricky Schanksem, który zajmował się sprowadzaniem zawodników z Ameryki Południowej do Europy. Ten sam człowiek pilotował później transfery Hernana Rengifo i Andersona Cueto do Poznania, on również reprezentował interesy Manuela Arboledy.
Schanks polecił Quinterosa trenerowi Franciszkowi Smudzie, a ten szybko zorientował się, że zawodnik będzie ogromnym wzmocnieniem Lecha. W Peru 28-letni wówczas zawodnik uznawany był za wielką gwiazdę, tamtejszej ligi, miał również za sobą występy w reprezentacji narodowej. Przychodził do Poznania, gdy „Franz” z dwóch zespołów Lecha i Amiki budował jeden i był jednym z nielicznych zawodników, którzy przyszli do „Kolejorza” z zewnątrz, a nie z Wronek. Do tego w zespole nie było klasycznego ofensywnego pomocnika – Michał Goliński został sprzedany do Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, a rozgrywający Amiki Jaroslav Šimr wrócił do Holandii. Powstawało więc spore pole popisu dla nowego zawodnika.
Quinteros podpisał kontrakt z Lechem na początku września 2006 roku, kosztował klub ze stolicy Wielkopolski około 200 tysięcy dolarów. Z miejsca wywalczył sobie pewne miejsce w podstawowym składzie – zadebiutował w szóstej kolejce w spotkaniu z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski i później już do końca rundy jesiennej wychodził w podstawowym składzie we wszystkich ligowych meczach Lecha. Do tego strzelił cztery bramki, a trafienie ze spotkania z Łódzkim Klubem Sportowym zostało okrzyknięte bramką roku w Orange Ekstraklasie.
Peruwiańczyk zyskał uznanie w oczach kibiców, którzy ochrzcili go Henrykiem Kwinto, nawiązując do podobieństwa z nazwiskiem głównego bohatera „Vabanku” Juliusza Machulskiego. Wiosnę zepsuła mu kontuzja – w lutym uszkodził łękotkę i musiał przejść operację. Do gry wrócił dopiero pod koniec kwietnia i wystąpił w sześciu spotkaniach ligowych, cztery razy wychodząc na boisko w podstawowym składzie.
Kolejny sezon był dla Henry’ego bardziej udany. Przede wszystkim obyło się bez poważniejszych kłopotów zdrowotnych, dzięki czemu Peruwiańczyk grał regularnie przez cały sezon, zaliczył 25 występów i strzelił sześć goli w Ekstraklasie. Wydawało się, że będzie zawodnikiem, który przez kilka kolejnych lat pokieruje grą „Kolejorza”.
Tyle że sezon 2007/08 był jego ostatnim w barwach Lecha, a później „Kwinto” zapragnął wrócić do ojczyzny. Stwierdził, że musi wyjechać do Peru opiekować się chorym ojcem i dlatego nie będzie mógł dalej reprezentować barw zespołu z Poznania. „Kolejorz” oczywiście nie był skory, by puszczać tak dobrego zawodnika za darmo i próbował rozwiązać sprawę inaczej. Gdy klub chciał pomóc jego rodzinie okazało się, że… pan Quinteros senior ma się bardzo dobrze, a jego choroba jest wymysłem syna. Henry na boku dogadał się z Alianzą, a później kombinował, jak wyrwać się z Poznania bez konieczności płacenia kwoty odstępnego.
Ostatecznie pod koniec lipca Lech rozwiązał kontrakt z zawodnikiem, a ten przeniósł się do Limy. – Przez dwa lata czułem się świetnie w Lechu, byłem w Poznaniu bardzo dobrze traktowany. Oczywiście żałuję, że muszę odejść – mówił Henry „Super Expressowi”, wciąż utrzymując wersję z chorym ojcem. Ostatecznie jednak wrócił do Limy, podpisując umowę z Alianzą. Lech na jego miejsce nie musiał ściągać nowego rozgrywającego, bo już wcześniej do zespołu dołączył Semir Stilić. Swoją drogą ich rywalizacja o miejsce w składzie byłaby pasjonująca.
Co ciekawe, widząc bardzo dobre wyniki Lecha w sezonie 2008/09 zapragnął wrócić do Poznania, ale Smuda stwierdził wtedy, że ten zawodnik jest mu już niepotrzebny. Nic dziwnego, skoro stolicę Wielkopolski zachwycały wtedy rewelacyjne umiejętności Stilicia.
Quinteros w Clubie Alianza Lima występował do końca 2013 roku. W grudniu zmienił klub i od przyszłego sezonu (w Peru grają systemem wiosna – jesień) będzie reprezentował barwy innej drużyny z peruwiańskiej Ekstraklasy, León de Huánuco.
Quinteros był zdecydowanie jednym z najlepszych zagranicznych piłkarzy, występujących w ostatnich latach w Lechu. Miał również potencjał, by zostać gwiazdą Ekstraklasy, ale uniemożliwiło mu to kombinowanie na boku ze swoim macierzystym klubem. Kto wie, jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby nie nagła chęć powrotu do Limy. Fakt, że nie był już zawodnikiem najmłodszym (odchodząc z Lecha miał skończone 30 lat), ale na pewno jeszcze kilka sezonów mógł pograć na wysokim poziomie. Co zresztą udowodnił w barwach Alianzy. Dodajmy, że obecnie portal Transfermarkt.pl wycenia go na 300.000 euro, a więc więcej, niż zapłacił Lech w 2006 roku.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: |
1. Stranieri w Lechu: Golik miał być gwiazdą Chorwacji, wylądował w trzeciej lidze |
2. Stranieri w Lechu: Handzić - najgorszy napastnik w historii klubu |
3. Stranieri w Lechu: Dobrew nie oczarował stolicy Wielkopolski |
LECH POZNAŃ - serwis specjalny Ekstraklasa.net