menu

Stranieri w Lechu: Handzić - najgorszy napastnik w historii klubu

8 lutego 2014, 18:55 | Wojciech Maćczak

Na takie miano trzeba porządnie sobie zasłużyć na boisku. Haris Handzić nawet nie miał ku temu okazji. Ani Franciszek Smuda, ani Jacek Zieliński nie byli na tyle odważni, by wpuścić go na murawę na dłużej niż piętnaście minut, a to o czymś świadczy. Dziś druga część cyklu, w którym przypominamy obcokrajowców, występujących w ostatnich latach w Lechu Poznań.

Urodzony w Sarajewie napastnik przychodził do Poznania z łatką ogromnego talentu. Nic dziwnego – wszak w bośniackiej Ekstraklasie debiutował tuż po siedemnastych urodzinach, przy czym od razu wskoczył do pierwszego składu FK Sarajewo. Zanim dołączył do „Kolejorza”, przez półtora roku rozegrał 34 spotkania i strzelił 10 goli w lidze. Miał za sobą w występy w reprezentacjach młodzieżowych oraz debiut w dorosłej kadrze Bośni i Hercegowiny. Nieźle, jak na 18-letniego chłopaka. Dodajmy jeszcze, że w styczniu zwyciężył w swojej ojczyźnie w plebiscycie na najlepszego piłkarza do lat 19.

Handzić podpisał umowę z Lechem w grudniu 2008 roku, w tym samym czasie co Gordan Golik, o którym pisaliśmy kilka dni temu. W Poznaniu z oboma wiązano spore nadzieje, podpisując długie umowy. – Podpisaliśmy kontrakty z Harisem Handziciem oraz z Gordanem Golikiem. Poświęciliśmy sporo czasu na obserwacje tych piłkarzy. Liczymy, że będą znaczącym wzmocnieniem dla naszego zespołu i dzięki temu na wiosnę drużyna będzie mogła realizować postawione przed sezonem cele. Obie umowy podpisaliśmy na 4,5 roku – mówił ówczesny dyrektor sportowy Lecha, Marek Pogorzelczyk. Czas pokazał, że jeśli ktoś naprawdę długo obserwował obu graczy, to musiał to być Stevie Wonder. Chociaż… mogło się wydawać, że strzelać potrafi.

Z transferu rodaka do Poznania najbardziej zadowolony był Semir Stilić, o czym Haris wspominał w rozmowie z serwisem Futbol.pl. – Dziękował Bogu, że do klubu przyszedł ktoś z jego kraju. Życzył mi wszystkiego najlepszego – mówił. Jednocześnie ówczesny gwiazdor Lecha miał zapewniać swojego młodszego kolegę, że w Poznaniu na pewno będzie miał okazję zaistnieć. – To, że wybrałem Lecha, jest zasługą mojego rodaka Semira. Czytałem w internecie, że on jest tu gwiazdą. Powiedział, że trener stawia na młodych piłkarzy i że na pewno będę tu miał okazję się pokazać – to kolejna wypowiedź Handzicia tuż po transferze do „Kolejorza”.

Może i Semir dałby koledze szansę gry, ale inne plany co do niego miał Smuda. - Cała trójka to w tej chwili dla nas tylko i wyłącznie melodia przyszłości – mówił dla „PS” o sprowadzonych wtedy Handziciu, Goliku i Jasminie Buriciu. W innej wypowiedzi nazwał wszystkich trzech szrotem. „Franz” wyraźnie był zniesmaczony faktem, że nie odpowiadał za transfery nowych zawodników i nie zamierzał na nich stawiać. Później okazało się, że co do dwójki z nich opór późniejszego selekcjonera reprezentacji Polski był jak najbardziej słuszny.

Handzić i tak miał najwięcej szczęścia, bo jako jedyny z całej trójki dostał od Smudy szansę debiutu w pierwszym zespole „Kolejorza” – zagrał całe osiem minut w półfinale Pucharu Polski z Polonią Warszawa (1:1). A że Lech zwyciężył w tych rozgrywkach, to w ten sposób Bośniak zdobył pierwsze trofeum w nowym klubie. Poza tym zagrał w czterech meczach Młodej Ekstraklasy – raz wyszedł w pierwszym składzie i został zmieniony po godzinie, w pozostałych wchodził w przerwie. Bramki nie zdobył.

Wystawiania go w meczach ligowych ówczesny szkoleniowiec Lecha unikał niczym składnych wypowiedzi w języku polskim. – Takie pytanie mi nawet przez głowę nie przeszło. Haris to jest daleka melodia przyszłości. Różne już robiłem harakiri, ale o takim nie myślałem – odparł „Franz”, pytany przez dziennikarza PS o to, czy byłby gotowy skorzystać z Handzicia jako jokera w meczu z Legią na Łazienkowskiej. Zawodnik regularnie otrzymywał natomiast powołania do reprezentacji U-21 Bośni i Hercegowiny. W spotkaniu ze Słowenią zdołał nawet wpisać się na listę strzelców.

Latem w Poznaniu Smudę zastąpił Jacek Zieliński, który odkrył, że napastnik Handzić… to tak naprawdę lewy pomocnik! W tej chwili proponuję przewinąć tekst w górę i jeszcze raz przeczytać kwestię Marka Pogorzelczyka odnośnie jego obserwacji. Stevie Wonder go ściągał jak nic! Dla potwierdzenia jeszcze słowa nowego szkoleniowca Lecha. – Prawda jest taka, że gdy porozmawialiśmy z Harisem, okazało się że to jednak gracz drugiej linii. W poprzednim klubie grał na lewej pomocy i tylko w bośniackiej młodzieżówce trener widział go w ataku. Nie będziemy jednak zawracać Wisły kijem. Jeśli Handzić to lewy pomocnik, w Lechu próbujemy go w lewej pomocy – tłumaczył Zieliński „Gazecie Wyborczej”.

Jeszcze przed tym jakże ważnym odkryciem o potencjale Handzicia jako napastnika zdążył wypowiedzieć się Andrzej Juskowiak, porównując go z nowo sprowadzonym Tomaszem Mikołajczakiem. – Wydaje mi się, że w tej chwili Tomek wygląda zdecydowanie lepiej. Zwłaszcza jeśli chodzi o grę kombinacyjną z pomocnikami. Harisowi z każdego elementu gry trochę jeszcze brakuje. Cała ocena może nie może być negatywna, ale na pewno nie tak dobra jak Tomka – mówił dla klubowej telewizji trener napastników Lecha. A przecież pamiętamy, że Mikołajczak również do wirtuozów futbolu nie należał.

Na początku sezonu dostał od Zielińskiego trzy szanse występu. Najpierw 15 minut w spotkaniu o Superpuchar z Wisłą Kraków, następnie 11 w meczu eliminacji Ligi Europy z Fredrikstad, a następnie trzy minuty w Ekstraklasie. I te trzy minuty, w spotkaniu z Piastem Gliwice wystarczyły, by Bośniak został mistrzem Polski! Więcej bowiem w pierwszym zespole już nie zagrał.

Do końca rundy występował tylko w zespole Młodej Ekstraklasy, w której strzelił nawet trzy gole. Jego szanse na grę spadły do zera, gdy po przegranej ze Stalą Stalowa Wola został odsunięty od pierwszego zespołu. Później klub już tylko kombinował, w jaki sposób pozbyć się niechcianego zawodnika. W listopadzie wysłano go do Hansy Rostock, ale w klubie z ogona 2. Bundesligi szybko poznali się na tym, kogo Lech próbuje im wcisnąć. Z propozycją wypożyczenia Handzicia oraz Golika wystąpił natomiast trener Warty Poznań Bogusław Baniak, ale również to spełzło na niczym.

Ostatecznie w styczniu Handzić został wypożyczony na pół roku do swojego macierzystego klubu, FK Sarajewo. – Doszliśmy do porozumienia i do końca obecnego sezonu Haris będzie występował w klubie FK Sarajewo. Mamy nadzieję, że będzie miał tam szansę na regularną grę i odbuduje formę – mówił Pogorzelczyk.

W stolicy Bośni Haris rozegrał dwanaście spotkań, strzelił jednego gola i w sierpniu 2009 roku wrócił do Poznania. Kilka dni później Lech rozwiązał z nim umowę. – Zdecydowaliśmy się na rozwiązanie kontraktu z zawodnikiem za porozumieniem stron. Niestety Haris nie spełnił pokładanych w nim nadziei i nie rozwijał swoich umiejętności tak, jak tego oczekiwaliśmy, dlatego postanowiliśmy się z nim rozstać – to znów Marek Pogorzelczyk, tym razem o przyczynach odejścia zawodnika.

Po rozstaniu z Lechem Handzić spędził rok w Sarajewie (18 spotkań, 4 gole). Wiosnę sezonu 2011/12 spędził w FK Velež Mostar, ale tam przez pół roku zaliczył zaledwie sześć występów (jeden w podstawowym składzie), nie strzelając żadnego gola. Lepiej wiodło mu się w kolejnych rozgrywkach, w których był podstawowym zawodnikiem FK Rudar Prijedor. Zaliczył 26 występów, w tym 24 w podstawowym składzie i zdobył siedem goli – to zdecydowanie najlepszy okres w karierze Bośniaka.

Po udanym sezonie zdecydował się po raz drugi spróbować sił za granicą. Na początku obecnego sezonu został zawodnikiem FC Vaduz, klubu ze stolicy Księstwa Liechtenstein, grającego na co dzień w drugiej lidze szwajcarskiej. Tam furory nie zrobił, najczęściej rozpoczyna mecze na ławce rezerwowych. Dotychczas zagrał w czternastu meczach, tylko raz wyszedł na boisko w podstawowym składzie.

Sprowadzenie Handzicia było jedną z najgorszych decyzji transferowych Lecha w ostatnich latach. Aż dziw bierze, że takiego zawodnika ściągnął ten sam Lech Poznań, który pół roku wcześniej dokonał rewelacyjnych transferów (Manuel Arboleda, Sławomir Peszko, Robert Lewandowski, Semir Stilić). Tym razem jednak coś poszło nie tak.

A Handzić… W pierwszym zespole łącznie zagrał nieco ponad pół godziny, dzięki czemu zdobył mistrzostwo, Puchar i Superpuchar. Można?

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

1. Stranieri w Lechu: Golik miał być gwiazdą Chorwacji, wylądował w trzeciej lidze

Lech Poznań

LECH POZNAŃ - serwis specjalny Ekstraklasa.net


Polecamy