menu

Robben zadał Borussii śmiertelny cios w końcówce. Bayern zwycięzcą Ligi Mistrzów!

25 maja 2013, 22:35 | Bartosz Michalak, krk

Kapitalne widowisko stworzyli na stadionie Wembley zawodnicy Bayernu Monachium i Borussii Dortmund w finale Ligi Mistrzów. O zwycięstwie Bawarczyków przesądziła bramka Arjena Robbena zdobyta w 89. minucie spotkania.

Zobacz megagalerię zdjęć z finał Ligi Mistrzów!

Fenomenalna ceremonia otwarcia

Zanim na murawie pojawili się piłkarze obu drużyn miała miejsce uroczysta ceremonia poprzedzająca piłkarskie święto. Na płycie stadionu Wembley pojawiły się żywe ikony Borussii i Bayernu. A dokładnie Lars Ricken, który w 1997 przypieczętował wygraną BVB nad Juventusem Turyn w finale Ligi Mistrzów, a także legendarny obrońca Bawarczyków Paul Breitner.

Chwilę później na boisku pojawiły się dwie armie żołnierskie w klubowych barwach dzisiejszych finalistów. Po fantastycznym widowisku nawiązującym do piłkarskiego szachowania na płytę z trofeum LM powrócili przywódcy obu armii Ricken i, dużo starszy od niego, Paul Breitner.


Polacy przerwali szachy

W pierwszych minutach spotkania byliśmy świadkami typowego badania sił obu zespołów. Pierwsza sygnał do ataku dała Borussia, a konkretnie Kuba Błaszczykowski i Robert Lewandowski.

„Błaszczu” dwukrotnie uderzał mocno na bramkę Manuela Neuera, lecz za pierwszym razem chybił, a za drugim trafił wprost w bramkarza Bawarczyków.

W pierwszych 20 minutach golkiper Bayernu nie mógł narzekać na brak pracy. Po niecałym kwadransie gry indywidualną akcję lewą stroną popisał się Robert Lewandowski, którego silne uderzenie sprawiło bardzo dużo kłopotów Neuerowi. Reprezentant Niemiec zdołał jednak przenieść piłkę nad poprzeczką.

Polak przegrał pojedynek z golkiperem mistrza Niemiec także na dziesięć minut przed końcem pierwszej części gry, kiedy próbę jego strzału Neuer powstrzymał kapitalnie wychodząc z własnej bramki.


Chamski faul Francka Ribery'ego obudził Bayern

Trzeba przyznać, że Bawarczycy w pierwszych dwudziestu minutach byli całkowicie zagubieni w akcji. Wciąż na nudę nie mógł narzekać Neuer, którego postraszył jeszcze Sven Bender.

Gracze z Monachium do równorzędnej walki powrócili po… brzydkim faulu Ribery’ego na Robercie Lewandowski. Francuz z premedytacją uderzył byłego snajpera Lecha Poznań i aż dziw, że nie obejrzał za swoje zachowanie żółtej kartki.

Paradoksalnie jednak chamskie zachowanie skrzydłowego Bayernu podziałało na zespół Juppa Heynckesa bardzo dobrze. Efektem tego były bardzo dogodne do strzelenia gola próby Mandżukicia i Robbena. W obu przypadkach fantastycznymi interwencjami popisał się Roman Weidenfeller, który udowodnił, że podobnie jak jego rywal po fachu, także jest w świetnej dyspozycji.


Roman Weidenfeller 2:0 Arjen Robben

Wraz z upływającym czasem defensywa BVB grała coraz bardziej niepewnie. Niewidoczny wciąż był Ribery, którego z ofensywnej gry wyleczył Łukasz Piszczek, ale ciągle pod grą pozostawał Arjen Robben. I to właśnie Holender mógł strzelić „żółto-czarnym” bramkę do szatni. Robben przejął piłkę w polu karnym, wykorzystał zawahanie Matsa Hummelsa, ale po raz drugi przegrał pojedynek sam na sam z Weidenfellerem.

Pierwsza połowa należała więc do bramkarzy, dzięki którym… nie zobaczyliśmy w tych trzech kwadransach ani jednego gola. Mecz mógł się jednak bardzo podobać.

Na uwagę zasługuje również fakt, że wobec ofensywnego nastawienia całej ekipy Borussii do zadań w obronie ograniczali się tacy piłkarzy jak Philipp Lahm, a momentami kompletnie wyłączeni z gry pozostawali Ribery, Schweinsteiger i Mueller.


Napakowanych graczy Borussii ukąsił Mandżukić

Od początku drugiej połowy byliśmy świadkami kilku pojedynków „bark w bark” piłkarzy obu zespołów, po których na ziemi lądowali zazwyczaj Bawarczycy.

Siła fizyczna „żółto-czarnych” nie ustrzegła ich jednak przed stratą gola. Tym razem dużo bardziej aktywniejszy na murawie od Lewandowskiego był Mandżukić i to właśnie on wpisał się na listę strzelców.

Kapitalnie zagrali ze sobą Ribery z Robbenem. Bardzo aktywny Holender wykorzystał niezrozumienie Schmelzera z resztą defensywy Borussii i doskonale obsłużył swojego kolegę z ataku Mandżukicia, który z bliska trafił do siatki.


Reus i Subotić pozwalają wrócić „żółto-czarnym” do rywalizacji o trofeum

Słabo wykonujący stałe fragmenty gry, ale wciąż bardzo aktywny na boisku Marco Reus pozwolił się sfaulować Dante, który za swoje zagranie powinien chyba obejrzeć drugi żółty kartonik i zakończyć swój występ w finale Ligi Mistrzów. Pewnym wykonawcą „jedenastki” okazał się Ilkay Gundogan, który całkowicie zmylił Manuela Neuera.

Po wyrównującej bramce BVB oglądaliśmy niesamowicie żywy mecz. Już pięć minut po stracie gola kapitalną okazję na wyprowadzenie swojej drużyny na prowadzenie miał Thomas Mueller. Reprezentant Niemiec minął już bramkarza BVB i strzelał do pustej bramki, lecz za zmierzającą futbolówką do siatki zdążył Neven Subotić, uprzedzając jeszcze Robbena. To była fenomenalna interwencja w wykonaniu stopera „żółto-czarnych”.

Chyba wszyscy kibice unieśli ręce w geście radości, kiedy do bramki Bayernu kilka chwil później trafił Robert Lewandowski. Niestety przy tym strzale "Lewy" pomógł sobie ręką i szczęście na trybunie kibiców Borussii przerwał gwizdkiem Nicola Rizzoli.


Na Weidenfellera nie było cwaniaka do 89. minuty

Najlepszy na świecie bramkarz, który nigdy nie zagrał we własnej reprezentacji - w taki sposób określił przed dzisiejszym meczem swojego bramkarza Juergen Klopp. Golkiper BVB rozgrywał naprawdę kapitalne zawody, broniąc w drugiej połowie "petardy" Davida Alaby i Bastiana Schweinsteigera, ale na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry musiał skapitulować.

Dalekie podanie przed „szesnastkę” skierowane do Francka Ribery'ego, zostało przez Francuza odegrane piętką do wbiegającego Arjena Robbena. Holender celnym strzałem po ziemi pozwolił Bawarczykom sięgnąć po tytuł najlepszej ekipy w Europie w sezonie 2012/2013.

Dzisiejszy mecz był prawdziwym świętem piłkarskim, które większości z nas minęło bardzo szybko. Po raz kolejny w życie weszła zasada, że team, który pokonuje na swojej drodze Barcelonę sięga potem po trofeum LM.

Bayern swoją lekcję pokory z poprzedniej edycji, kiedy Bawarczycy okazali się gorsi od Chelsea, odrobił świetnie i to FCB dzisiaj i pewnie jeszcze przez kilka następnych nocy będzie hucznie świętować.

Finał Ligi Mistrzów. Borussia - Bayern. Zobacz koniecznie:

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.


Polecamy