Błaszczykowski: Biorąc pod uwagę naszą drogę, finał był sukcesem
Jakub Błaszczykowski, popędzany przez pracownika klubu do szybszego stawienia się w autokarze, nie miał zbyt wiele czasu na rozmowę z dziennikarzami. W przeciwieństwie do Roberta Lewandowskiego nie sprawiał wrażenia wyjątkowo zmartwionego porażką. Twierdził, że sam udział Borussii w finale należy uznać za spore osiągnięcie.
Jak bardzo boli Was ta porażka? W pierwszych 20-30 minutach byliście lepsi od Bayernu.
Każda porażka boli, bez względu na to, jak wygląda. Jeżeli tracisz bramkę w 88. minucie, to na pewno nie jest dobre uczucie. Poza tym nie czuliśmy się słabszą drużyną od Bayernu. Mimo różnych faz, kiedy raz my mieliśmy przewagę, raz Bayern, nie uważam, że byliśmy drużyną słabszą. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jeżeli tracisz bramkę pod sam koniec, to naprawdę ciężko jest to zdzierżyć. Inaczej jest jak przegrywasz z drużyną, która ma przewagę i wygrywa 3:0.
Nikt jednak nie typował, że dojdziecie aż do londyńskiego finału. Możecie chyba czuć się dumni?
Człowiekowi zostaje w głowie, że ta droga na Wembley była długa i wyboista, ale jednak to nam się udało. Z reguły jest tak, że jak przegrywasz, to ten nastrój nie jest pozytywny, chociaż biorąc pod uwagę fakt, jak do tego doszliśmy, gdy nikt nas nie stawiał, to jest na pewno duży sukces. Ciężko się z tym nie zgodzić.
Czy brakowało Wam trochę Mario Goetze?
To jest gdybanie. Ciężko powiedzieć teraz co by było, gdyby... To są takie kwestie, do których ciężko się ustosunkować.
Macie motywację by za rok znów ugryźć, tym razem trochę inny Bayern?
Zawsze co roku są nowe nadzieje, jest wiara i to właśnie wydaje mi się jest najpiękniejsze w futbolu. Nawet jak przełkniesz gorycz porażki, to znowu wychodzisz i będziesz walczył o rehabilitacje. Zawsze, następnego dnia, gdy się wstaje po porażce, to się myśli: "Może następnym razem się uda"?
Notował w Londynie Daniel Kawczyński / Ekstraklasa.net
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.