Taktyka Śląska pt. mniejsze zło
W ostatnim meczu Śląska Wrocław z Lechem w Poznaniu trener Mariusz Rumak uznał, że lepiej zagrać jednym defensywnym pomocnikiem, niż wystawiać Ostoję Stjepanovicia. Czy nowa taktyka jest dobrym rozwiązanie na dłuższą metę?
fot. FOT. Paweł Relikowski
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem niedzielnego meczu kibice mono się zdziwili, kiedy zobaczyli wyjściowy skład ,,wojskowych”. Rumak nie mógł skorzystać z zawieszonego za nadmiar żółtych kartek Filipe Goncalvesa, a jako że w odwodzie został mu tylko będący w słabej formie Stjepanović, to postanowił zmienić taktykę.
Nowe ustawienie sprawiło, że wrocławianie często gościli z piłką pod polem karnym ,,Kolejorza”, ale za to obrona była dziurawa jak ser pochodzący z kraju strzelca pierwszej bramki w tym spotkaniu - Darko Jevticia.
- O absencji Filipe wiedzieliśmy od dawna, więc było trochę czasu, żeby przygotować się do wariantu bez niego. Postawiłem na takie, a nie inne ustawienie z kilku względów. Po pierwsze wiedziałem, że dzięki niemu będzie nam łatwiej kreować akcje pod bramką Lecha i to na pewno się udało. Zawiodła nas jednak skuteczność, momentami brakowało chłodnej głowy. Wynik nie pozostawia złudzeń, ale ja nie odbieram go jako wielkiej dominacji Lecha. Mało który zespół grając przy Bułgarskiej stwarza sobie tyle okazji co my – stwierdził Rumak.
- Drugim względem było to, że jedynym zastępcą dla Portugalczyka był Ostoja, który mocno pracuje, ale nadal nie jest w takiej formie, w jakiej chcielibyśmy, żeby był. Już nie chcę kolejny raz mówić o brakach kadrowych, bo moje zdanie na ten temat jest powszechnie znane – dodał.
Nie da się ukryć, że o ile liczebność kadry klubu z ulicy Oporowskiej wcale nie jest taka zła, o tyle wyraźnie brakuje w niej środkowych pomocników. W zasadzie tylko Goncalves i Stjepanović są nominalnymi ,,szóstkami”, bo Adam Kokoszka gra tam z konieczności. Do Śląska przychodził przecież (i długo grał) jako stoper.
Taka sytuacja zmuszała sztab szkoleniowy WKS-u do eksperymentów, takich jak wystawianie tam Petera Grajciara a nawet... Mariusza Idzika. Ten ostatni to jednak obiecujący napastnik, więc nie ma sensu, by przekwalifikowywać go na tak skrajnie inną pozycję, a Słowak zwyczajnie sobie tam nie radził. Niewątpliwie zimą wzmocnienie tej pozycji będzie priorytetem dla klubowych działaczy.
Czytaj także:
Nowy prezes i dyrektor sportowy w Śląsku Wrocław!;nf
Fani Śląska domagają się, żeby w ich ukochanym klubie grali piłkarze z regionu. Przykład Zagłębia Lubin pokazuje, że to możliwe. Co prawda transfery na linii Śląsk - Zagłębie są raczej mało prawdopodobne, ale np. w Miedzi Legnica gra bardzo obiecujący defensywny pomocnik Damian Rasak. Co prawda pochodzi z Torunia, ale od początku tego roku jest zawodnikiem ,,Miedzianki” i gra tak dobrze, że jest regularnie powoływany do młodzieżowej reprezentacji Polski.
Być może zimą znajdzie się na celowniku ,,zielono-biało-czerwonych”, ale o ten ewentualny transfer zabiegać będą już nowy prezes i nowy dyrektor sportowy. Jak i czy w ogóle zmieni się polityka transferowa w klubie na razie nie wiadomo, ale jeśli włodarze będą chcieli zapewnić komfort pracy trenerowi, to muszą sprowadzić nie jednego, a minimum dwóch defensywnych pomocników.