menu

Legia - Real. Miroslav Radović: Mam nadzieję, że po tym meczu kibice wybaczą mi wyjazd do Chin

3 listopada 2016, 02:23 | Tomasz Biliński

Niespełna dziesięć minut przed końcem w meczu Ligi Mistrzów Legia Warszawa - Real Madryt, gospodarze prowadzili 3:2. Królewscy ruszyli do ataku i wyrównali. - Cieszmy się z tego co mamy i jak ten mecz wyglądał. Real miał mnóstwo sytuacji, ale daliśmy radę. Poza tym chyba goście nie spodziewali się takiej gry z naszej strony - ocenił strzelec drugiego gola dla Legii, Miroslav Radović.

Miroslav Radović strzelił gola Realowi w Warszawie i w Madrycie.
fot. Bartek Syta/Polska Press
Miroslav Radović strzelił gola Realowi w Warszawie i w Madrycie.
fot. Bartek Syta/Polska Press
Miroslav Radović strzelił gola Realowi w Warszawie i w Madrycie.
fot. Alik Keplicz/Polska Press
Miroslav Radović strzelił gola Realowi w Warszawie i w Madrycie.
fot. Alik Keplicz/AP Photo
Miroslav Radović strzelił gola Realowi w Warszawie i w Madrycie.
fot. Alik Keplicz/AP Photo
Miroslav Radović strzelił gola Realowi w Warszawie i w Madrycie.
fot. Bartek Syta/Polska Press
Miroslav Radović strzelił gola Realowi w Warszawie i w Madrycie.
fot. Bartek Syta/Polska Press
Miroslav Radović strzelił gola Realowi w Warszawie i w Madrycie.
fot. Czarek Sokolowski/ap photo
1 / 8

Nie co dzień remisuje się z Realem Madryt.
No tak, w sumie to nie gramy ze sobą zbyt często. Dlatego tym bardziej cieszy, że skorzystaliśmy z okazji i zagraliśmy dobre spotkanie. Zasłużenie zdobyliśmy punkt.

Szkoda, że nie udało się wygrać czy super, że podnieśliście się, mimo że przegrywaliście 0:2?
Cieszmy się z tego co mamy i jak ten mecz wyglądał. Real miał mnóstwo sytuacji, ale daliśmy radę. Poza tym chyba goście nie spodziewali się takiej gry z naszej strony. Do tego pusty stadion, który dla nich był nowością.

Real w ostatnich latach gra świetnie, broni trofeum Ligi Mistrzów. Jak podchodziliście do starcia z nim?
Przede wszystkim powtarzaliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia. W takich meczach można tylko zyskać. Tak jak zrobili to nasi młodzi zawodnicy. Wynik poszedł w świat. Po meczu odebrałem esemesa, bardzo dla mnie ważnego, od trenera Radomira Anticia, który prowadził Real i Barcelonę.

Co napisał?
Pogratulował dobrego meczu, walki do końca i oby tak dalej. To świadczy o tym, jak duży zasięg miała rywalizacja z Realem.

Przed Pana powrotem do Legii mówiło się, że wraca Pan głównie po to, by zadbać o atmosferę w zespole. Okazuje się, że jest Pan wzmocnieniem także na boisku.
Atmosfera to podstawa. A boisko weryfikuje resztę. W dwóch meczach z Realem zdobyłem dwie bramki, niezły bilans. Zależy mi natomiast, żeby powiedzieć jedną rzecz. Część kibiców Legii miała do mnie pretensje, że odszedłem do Chin, zostawiając drużynę w trudnym momencie. Mam nadzieję, że po tym spotkaniu trochę mi wybaczą. Wszyscy zasuwaliśmy, a wynik 3:3 znaczy dla klubu bardzo dużo. Zespół zyskał mnóstwo doświadczenie, które będzie procentować. I tylko szkoda, że graliśmy przy pustych trybunach. Mam nadzieję, że ostatni raz.

Poprawa atmosfery i "wyczyszczenie" głów po zmianie trenera, to klucze w poprawie gry Legii w ostatnich meczach?
Przede wszystkim ogromne znaczenie ma trener. Kiedy Jacek Magiera przychodził do klubu, powiedziałem, że to w tym momencie najlepszy wybór. Spędził w Legii mnóstwo czasu i wie, co i jak w niej funkcjonuje. Dzięki temu nie potrzebowaliśmy dużo czasu, żeby wszystko zagrało.

Co przestawił w waszych głowach?
Przede wszystkim pomógł nam uwierzyć we własne umiejętności. Z każdego z nas wyciąga to, co najlepsze. A w zespole mamy przecież piłkarzy potrafiących grać na wysokim poziomie. Pozostaje to z meczu na mecz powtarzać.

Dużo dała wam ta otwarta gra z Realem w Madrycie?
Udowodniła, że nie musimy się bać grać z wielkim klubem, choć Real nam na to pozwolił. Po tamtym spotkaniu powiedziałem, że w rewanżu zdobędziemy pierwsze punkty. Super, że moje słowa się spełniły.

W pierwszej połowie sędzia powinien podyktować rzut karny po faulu na Panu?
Rozmawiałem w przerwie z arbitrem. Przyznał, że się wahał. Pozostało się uśmiechnąć i powiedzieć, że szkoda. Ale nie ma co do tego wracać.

Do końca fazy grupowej Ligi Mistrzów zostały dwa mecze. Po remisie z Realem Madryt można pomyśleć, że nie wszystko stracone.
Na pewno będziemy szukać swojej szansy w meczu ze Sportingiem Lizbona. Zagramy u siebie, więc dlaczego nie?

Notował Tomasz Biliński


Polecamy