menu

Michał Kopczyński (Legia): Cracovia? Będzie równie trudno jak z Realem Madryt

3 listopada 2016, 22:00 | Krzysztof Kawa, Warszawa

Piłkarze Legii Warszawa zremisowali w Lidze Mistrzów z Królewskimi, a teraz szykują się na niedzielny mecz z „Pasami”. - Trzeba go wygrać i tyle – mówi Michał Pazdan.

Michał Pazdan z Legii powstrzymuje Cristiano Ronaldo z Realu. Który to już raz?
Michał Pazdan z Legii powstrzymuje Cristiano Ronaldo z Realu. Który to już raz?
fot. Szymon Starnawski /Polska Press

To nie miało prawa się zdarzyć. A jednak. Wielki Real Madryt był o krok od upokorzenia, albo – jak uznali dziennikarze hiszpańskiej „Marki” – od ośmieszenia się w Warszawie. Przed wstydem uratowała go bramka Mateo Kovacicia, który doprowadził do wyrównania tuż przed końcem meczu.

– Gdy wszedłem do szatni, wszyscy byli zadowoleni. Nie wiem, czy z remisu, ale byli zadowoleni – śmiał się po spotkaniu Michał Pazdan. To w dużej mierze dzięki świetnemu debiutowi krakowianina w Lidze Mistrzów Legia osiągnęła ogromny sukces. Remis 3:3 daje jej nie tylko dodatkowe pół miliona euro z kasy UEFA, ale i szansę na awans do Ligi Europy.
– Po pierwszym wysoko przegranym meczu z Borussią Dortmund wiele osób bało się, że staniemy się najgorszym zespołem Ligi Mistrzów i będziemy mieć najwięcej straconych bramek. I że sami nie strzelimy żadnego gola. Widziałem analizy, że przegramy u siebie z Realem 0:4. Nie ma więc co przejmować się tym, co się mówi wokoło, tylko skupić się na własnej robocie – mówi Pazdan.

Trzeba to oddać mistrzowi Polski. W środę postawili się obrońcy Pucharu Europy, do bólu wykorzystując nieobecność kilku czołowych piłkarzy (przede wszystkim Luki Modricia, Sergio Ramosa i Marcelo) oraz błędy trenera gości. Zinedine Zidane zachwiał proporcje między obroną a atakiem, wystawiając aż czterech napastników (Gareth Bale, Cristiano Ronaldo, Alvaro Morata i Karim Benzema). Gdy jedna z hiszpańskich dziennikarek zapytała, co go podkusiło, by zagrać dziwacznym systemem 4-2-4 (role pomocników pełnili Mateo Kovacić i Tony Kroos), odparł: - Dla mnie to był system 4-4-2. I nie uważam, by w tym tkwiła przyczyna utraty tylu bramek.

Zabrzmiało to bardzo nieprzekonująco. Zidane jest bardzo młodym trenerem. To był wprawdzie jego setny mecz w nowej roli, ale licząc ze spotkaniami rezerw Królewskich, które prowadził do wiosny tego roku. Na stadionie Legii chciał poeksperymentować. Z kim, jak nie z drużyną, którą bez wysiłku ograło się 5:1? Nie sądził, że podejmuje wielkie ryzyko, ale się sparzył. Nie przewidział, że jego podopieczni mogą aż tak lekceważąco podejść do swoich obowiązków. O słuszności decyzji zarówno „Zizou”, jak i jego piłkarzy przekonała najszybciej strzelona przez Real bramka w historii Ligi Mistrzów. Pierwsze kopnięcie Bale'a na bramkę w 57. sekundzie meczu i gol. Jak na treningu. A potem drugi. Goście sądzili, że rywal został rozłożony na łopatki. O dziwo, nie został.

– Gdy zajął się nami trener Jacek Magiera, zaczęliśmy wierzyć w to, że nie musimy wszystkich się bać i przegrywać 0:6 – mówi Pazdan. – Zaczęliśmy cieszyć się tym, że występujemy w Lidze Mistrzów. Taki mecz to prestiż i czysta przyjemność. Przez tyle lat grania w ekstraklasie wreszcie przyszedł mecz, który daje prawdziwą radość.

Gwałtowny wzrost formy Legii w ostatnich tygodniach może bardzo niepokoić Jacka Zielińskiego, trenera Cracovii, która wybiera się w niedzielę do Warszawy. Mistrz Polski jest podbudowany sukcesem i zdaje mu się nie przeszkadzać fakt, że rozgrywa po dwa spotkania w tygodniu. Dodajmy – niektóre z nich ekstremalnie trudne.

– Jeśli ktoś sądził, że mecz z Realem nie był zbyt intensywny, to się myli – przekonuje 24-letni defensywny pomocnik Michał Kopczyński. – To mogło być złudzenie wywołane pustką na trybunach, wiadomo, że gdy publiczność reaguje żywiołowo, to jest odczucie, że mecz toczy się w szybkim tempie. Oczywiście, Real nie grał pressingiem przez cały czas, ale były i takie momenty, a wtedy bywało ciężko. Spotkanie kosztowało nas więc sporo sił, ale bez przesady – nie kończyłem go wycieńczony. Sądzę, że cztery doby dzielące nas od meczu z Cracovią są zupełnie wystarczające, by się zregenerować.

Co więcej, teraz warszawianie mają psychologiczną przewagę nad każdą polską drużyną, wreszcie poczuli się naprawdę mocni. – Liczę, że remis z Realem nas poniesie – dodaje Kopczyński. – Potrzebujemy punktów w ekstraklasie, więc nie możemy myśleć: „Cracovia? Co to za rywal?”. Będzie ciężko przynajmniej tak samo jak z Realem.

– Najważniejsza jest teraz dla nas ekstraklasa – dopowiada Pazdan. Jeśli nie są to tylko słowa, warszawianie wyjdą na boisko bardzo zmotywowani. Kolejny zły znak dla Cracovii.
– Liga Mistrzów to przyjemność, a ekstraklasa to obowiązek i w niej trzeba zwyciężać. Straciliśmy mnóstwo punktów na początku sezonu i teraz celem jest dogonienie Lechii Gdańsk. Dlatego z Cracovią musimy wygrać i tyle – nie pozostawia pola do dywagacji Pazdan.

Kopczyński pytany o to, kogo najbardziej ceni w „Pasach” zaczyna intonować hymn pochwalny na temat Miroslava Covilo. Przerywamy mu stwierdzeniem, że akurat Serb w niedzielę nie zagra z powodu nadmiaru żółtych kartek. – Naprawdę? No to mamy szczęście – uśmiecha się piłkarz Legii. – Ale szanujemy całą Cracovię. Przecież ma bardzo dobrych środkowych pomocników, główną siłą jest trójka: Cetnarski, Budziński, Dąbrowski. To zespół, który – jak na polską ligę – bardzo dobrze gra piłką. Ale akurat to nam odpowiada, lubimy mierzyć się z takimi drużynami. Dlatego kibice mogą się spodziewać ciekawego meczu.


Michał Pazdan: Szkoda, że z Realem nie gramy co tydzień

Sportowy24.pl w Małopolsce


Polecamy