menu

Kawa z Kraju Kawy: Anglia padła na kolana przed Suarezem

21 czerwca 2014, 00:29 | Krzysztof Kawa

Były łzy i mnóstwo wzruszeń. TAKIE historie i TAKIE powroty tworzą historię futbolu. Być może Urugwaj niczego nie zwojuje podczas mistrzostw świata w Brazylii, ale dwa gole Luisa Suareza strzelone Anglii zostaną w naszej pamięci na zawsze.

Każdy, kto przeszedł artroskopię kolana wie, że wyczyn, jakiego dokonał w czwartkowy wieczór w Sao Paulo napastnik Liverpoolu graniczy z cudem. To dowód na to, że medycyna i fizykoterapia przekraczają kolejne granice. A dzięki nim czynią to także wirtuozi futbolu.
Suarez zachwycał przez cały, zakończony w maju sezon Premier League, zdobył w nim 31 goli. Ale gdy w ostatniej kolejce doznał kontuzji łąkotki, wydawało się, że do Brazylii będzie mógł pojechać wyłącznie w charakterze widza. Gdy przed ponad dwudziestoma dniami opuszczał szpital na wózku, sanitariusze z trudem torowali mu drogę do ambulansu wśród dziennikarzy i tłumu, jaki przyszedł go zobaczyć. W dniu, w którym dokonano zabiegu, serwisy telewizyjne w Urugwaju przekazały o nim wiadomość na pierwszym miejscu, przed informacją o dymisji ministra przemysłu. Piłkarz w odpowiedzi... opublikował ogłoszenie w gazecie „Ovacion”: „Dziękuję za okazywane wsparcie. Nie martwcie się – polecę do Brazylii. Teraz muszę pracować bardzo ciężko, aby wrócić do pełnej dyspozycji, tak bym mógł pomagać kolegom!".

Dotrzymał słowa i wygrał wyścig z czasem tak jak Arturo Vidal z Chile, który także miał uraz łąkotki, a w środę na Maracanie rozegrał wielką partię przeciw Hiszpanii. Inny z wielkich kontuzjowanych, Kolumbijczyk Radamel Falcao, musiał zrezygnować z udziału w turnieju, bo więzadeł krzyżowych nie sposób wyleczyć nawet w kilka miesięcy. Tak daleko medycyna jeszcze nie zaszła, niestety.

Suarez nie był gotowy do gry z Kostaryką i Urugwaj poniósł klęskę. Tak, klęskę, bo nie przyjechał na mundial, by przegrywać mecze z takimi drużynami. Zespół Oscara Tabareza, co z tego, że reprezentujący niewielki naród, to przecież czwarta ekipa poprzednich mistrzostw świata, ale także półfinalista rozegranego całkiem niedawno, bo przed rokiem Pucharu Konfederacji.

Historia Suareza przykryła wszystko inne, a przecież to powinna być opowieść o całej drużynie. Mogłoby się w niej znaleźć miejsce na przykład dla Edinsona Cavaniego, który ze Stevena Gerrarda uczynił największego przegranego meczu. Albo dla Jose Gimeneza, 19-letniego mundialowego debiutanta z Atletico Madryt, którego Tabarez nie zawahał się wstawić do pierwszego składu, a ten odpłacił mu się z nawiązką.
Tabarez, człowiek instytucja w swoim kraju, choć nie jest człowiekiem skorym do wzruszeń, podkreślał w emocjonalnym wystąpieniu na konferencji prasowej, że ten sukces ma wymiar symboliczny. Urugwajczykom udało się bowiem wygrać podczas mistrzostw świata z europejską drużyną po raz pierwszy od 44 lat.

Anglicy, którzy tak jak rywale przegrali pierwszy mecz w Brazylii, walczyli w Sao Paulo o wszystko albo nic. Wayne Rooney wreszcie doczekał się swojego pierwszego gola w karierze na mistrzostwach świata, lecz Wyspiarze, mając w garści 1:1, wynik, który stawiał ich w znacznie bardziej uprzywilejowanej sytuacji niż Urugwaj przed ostatnią rundą spotkań grupowych, postanowili pójść na całość. Skończyło się dla nich źle, bo po raz drugi Gary Cahill nie upilnował Suareza. - Daliśmy z siebie 110 procent, a i tak okazało się za mało – przyznał stoper Chelsea po wielkim widowisku na Corinthians Arena.

Zlatan Ibrahimović, który zasiadł na trybunach obok arabskiego właściciela Paris Saint Germain Nassera al-Khelaifiego, nie mógł sobie wybrać lepszego momentu, by zaistnieć tuż po przylocie do Brazylii.

Z Brazylii Krzysztof Kawa

Kawa z Kraju Kawy - czytaj blog naszego wysłannika w Brazylii


Polecamy