Kawa z Kraju Kawy: Niemieckie tango w Rio
Drużyna Joachima Loewa mistrzem świata. Niemiecka drużyna zwyciężyła po raz czwarty w historii, więcej tytułów mają tylko Brazylijczycy. To było fantastyczne zwieńczenie bajecznego mundialu. Argentyńczycy i Niemcy stworzyli widowisko pełne dramaturgii i wspaniałych akcji. Najlepsi na świecie pokazali, że nawet bez wielu goli futbol może być piękny.
Szalał na boisku Leo Messi, na wszelkie sposoby atakowali Niemcy z walczącym o tytuł króla strzelców Thomasem Muellerem. Bramki były jednak jak zaczarowane i konieczna była dogrywka. W niej decydującego gola zdobył rezerwowy Mario Goetze.
Puchar Świata w kuferku wniósł na Maracanę przejęty Carles Puyol w asyście najsławniejszej i najlepiej opłacanej na świecie supermodelki Gisele Buendchen. Dodajmy, niemieckiego pochodzenia, co okazało się symboliczne. Hiszpan wolałby nie oddawać trofeum, ale akurat on, kończąc karierę przed mundialem, nie maczał placów w katastrofie ekipy Vicente del Bosque. Z rąk prezydent Brazylii Dilmy Rousseff Puchar Świata odebrał Philipp Lahm.
Zespół, który od kilku lat bezskutecznie szturmował szczyty światowego futbolu wreszcie dopiął swego. Niemcy nie zaniedbali żadnego szczegółu, jako jedyni z przyjezdnych zbudowali w Brazylii bazę od zera, gdzie czuli się jak u siebie w domu. Gdy występowali na stadionach rozsianych po całym kraju, także nie sprawiali wrażenia nieśmiałych gości. Od początku do końca dyktowali w tym turnieju warunki. Wszyscy, łącznie z nieszczęśliwą Brazylią i wspaniałą Argentyną tańczyli tak, jak im zagrali.
W dniu meczu napięcie rosło z każdą minutą. Gdy półtorej godziny przed spotkaniem Shakira śpiewała na środku Maracany, wokół stadionu trwał koncert na głosy tysięcy kibiców z całego świata. Kończył się największy sportowy spektakl w historii piłki nożnej i wszyscy czuli, że za chwilę wydarzy się coś, co zapamiętają do końca życia. Pele, Mick Jagger, Angela Merkel, Władimir Putin – wszyscy bez względu na pochodzenie i profesję chcieli być tego dnia w Rio de Janeiro.
Niemcy rozpoczęli ofensywnie, Argentyna wolała kontrataki. Po kilku z udziałem Messiego zabrakło dobrego podania do napastnika. Ale to co zrobił z prezentem od Toniego Kroosa Gonzalo Higuain nie mieściło się w głowie. Znalazł się z piłką sam przed Manuelem Neuerem, ale źle ułożył stopę i kopnął obok słupka. Cieszył się kilka minut później jak szalony, nie zauważając, że trafił do siatki po wyraźnym spalonym.
Tak jak Argentyna zawodziła w ataku, tak długo nie można jej było niczego zarzucić w grze obronnej. Mimo wysiłków, rywale z Europy nie byli w stanie stworzyć ani jednej bramkowej sytuacji.
W ostatniej chwili kontuzjowanego na rozgrzewce Samiego Khedirę zastąpił Christoph Kramer. Jakby mało było nieszczęść, pomocnik Borussii Moenchengladbach sam skończył mecz z urazem, schodząc z boiska jeszcze przed przerwą. Joachim Loew, widząc, że jego piłkarze nie radzą sobie w przednich formacjach, wprowadził Andreasa Schuerrle. I to właśnie on oddał pierwszy strzał, po którym Segio Romero musiał pokazać klasę. Przy drugim, Benedikta Hoewedesa w słupek, bramkarz Argentyny miał furę szczęścia. Tak samo zresztą jak Neuer, gdyż druga połowa zaczęła się od minimalnie niecelnego strzału Messiego.
Wielki Argentyńczyk znów niespełniony, trzeci mundial kończy bez trofeum, choć tym razem był tak blisko niego, jak nigdy.
Z Rio de Janeiro Krzysztof Kawa