Cupiał-fiction. Dlaczego nie powinien wracać? [KOMENTARZ]
Za dwa miesiące minie równo rok, odkąd Bogusław Cupiał przestał być właścicielem Wisły Kraków. Od tej pory miliarder z Myślenic wraca do „Białej Gwiazdy” w plotkach, fantazjach i pobożnych życzeniach kibiców. Pogłoski umierają równie szybko, jak się pojawiają. Tęsknota za lepszymi czasami jest jak najbardziej żywa. Tylko dlaczego musi je uosabiać akurat Cupiał?
fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska
Od zeszłego lata temat powrotu Cupiała do Wisły wraca jak bumerang. Były właściciel nadal wynajmuje lożę na jej stadionie, dlatego scenariusze piszą się same. Miliarder miał pojawiać się na meczach „Białej Gwiazdy” ledwo po sfinalizowaniu transakcji z Jakubem Meresińskim. Im więcej ujawnionych malwersacji nowego właściciela, tym częściej spekulowało się, że stary wyrwie klub z rąk hochsztaplera.
Najnowsze plotki zbiegły się w czasie z mało optymistycznymi sygnałami z klubu. Wtorkowy tekst Bartosza Karcza z „Gazety Krakowskiej” tylko potwierdził, że niektórzy piłkarze nie otrzymali pensji od ponad dwóch miesięcy. Wcześniej, na łamach „Przeglądu Sportowego”, prezes Marzena Sarapata przedstawiła lekko przypudrowaną wersję rzeczywistości. Niepokojące wieści dotąd były interpretowane jako złe języki, ludzkie pomówienia, czy też świnie podkładane przez nieprzychylnych dziennikarzy. Gdy już się okazało, że coś jednak jest na rzeczy, fantazje o Cupiale mogły tylko przybrać na sile.
Pod Ostrzałem GOL24
[wideo_iframe]http://get.x-link.pl/05515b9c-bbe8-ce48-c5db-a96469a113e3,266b5421-aea0-ef67-a5d3-8bfdd7d16fd0,embed.html[/wideo_iframe]
WIĘCEJ odcinków Pod Ostrzałem GOL24;nf
Na białym koniu
Najświeższa fama umarła szybko. Jednym wpisem na Twitterze zabił ją Szymon Jadczak, czyli dziennikarz, któremu kibice Wisły zawdzięczają wygonienie z klubu Meresińskiego. Wspomniana prezes Sarapata zastrzegła w dodatku, że Towarzystwo Sportowe nie ma zamiaru szybko pozbywać się klubu. W obliczu perypetii z naciągaczem z Częstochowy to całkowicie zrozumiała decyzja. Tymczasem trzy tygodnie wcześniej Cupiał miał zasiąść w loży w trakcie meczu z Lechią, co tylko podsyciło plotki.
Same pogłoski o powrocie właściciela są produkowane taśmowo. Nie różnią się od siebie prawie niczym i kończą się podobnie. O wiele ciekawsze są reakcje kibiców. „Może wróci, może sypnie pieniędzmi i znowu powalczymy o mistrza...” - można było przeczytać we wtorek na forach i portalach społecznościowych zdecydowanie częściej niż dotychczas. Trudno zrozumieć, dlaczego niecały rok po sprzedaży klubu fani „Białej Gwiazdy” znowu zerkają z nadzieją w kierunku Myślenic. Dlaczego lepiej nie liczyć na Cupiała powracającego na białym koniu?
Odbrązowianie pomnika
Dziesięć miesięcy po transakcji na linii Tele-Fonika–Jakub Meresiński o Wiśle mówi się tylko w dwóch kategoriach. Wydaje się, że czasy „za Cupiała” i „po Cupiale” oddziela nie tyle gruba kreska, ile rządek trofeów za mistrzostwa Polski. To bardzo idealistyczne i trochę naiwne podejście. Od ostatniego mistrzostwa Polski do 29 lipca 2016, czyli dnia, w którym Wisła przedstawiła na właściciela, minęło sporo czasu. Zmarnowano sporo pieniędzy i szans na pchnięcie klubu w samowystarczalność, doprowadzając go na skraj bankructwa. Jesienią 2015 roku w końcu zwrócono się o pomoc finansową do kibiców, bez których wsparcia trudno byłoby nawet o ekstraklasową licencję.
Przyczyny opłakanej sytuacji w Wiśle okresu „późnego Cupiała” doskonale opisuje „Sen o potędze” Mateusza Migi. Książka wylicza mnóstwo impulsywnych, pochopnych, krótkowzrocznych, a przede wszystkim szkodliwych dla klubu decyzji Cupiała i jego najbliższego otoczenia. Obnaża brak długofalowej strategii rozwoju i finansowania, bez której Wisła dziś ledwo wiąże koniec z końcem. Pokazuje, że mogła awansować do Ligi Mistrzów i do dziś mieć się dobrze, gdyby nie pazerność właściciela na awans w trzy miesiące po zdobyciu tytułu mistrza kraju. Tymczasem, sieroty po nikozyjskiej wpadce klub będzie spłacać jeszcze przez lata.
Kronika Migi odbrązowiła pomnik Cupiała do pasa. Do samego czubka głowy zrobiła to sprzedaż klubu w lipcu 2016 roku. Można się spierać, ile w tej decyzji było uporu banków, uzależniających zbawienne kredyty dla Tele-Foniki od pozbycia się Wisły. Ile chłodnej biznesowej kalkulacji jego córki, świeżo upieczonej prezes firmy. W końcu ile premedytacji samego Cupiała, który pospiesznie przekazał swoje ukochane dziecko w ręce drobnego krętacza, choć wcześniej klubem interesowali się o wiele poważniejsi kontrahenci, jak Waldemar Kita. Efekt widzieli wszyscy kibice, ale dziś nie wszyscy zdają się go pamiętać. Możliwe, że Wisła gra w ekstraklasie tylko dzięki śledztwom dziennikarzy i zawziętości Towarzystwa Sportowego. Sam Cupiał z dobrodzieja Wisły w zaledwie kilka tygodni mógł stać się jej grabarzem.
Którzy piłkarze 1. ligi powinni trafić do Ekstraklasy? [TOP 10]
Bez sukcesów, ale za swoje
To zrozumiałe, że kibice tęsknią za fetami na krakowskim rynku, hymnem Ligi Mistrzów na stadionie i walką o najwyższe cele. Nic dziwnego, że chcą puścić Cupiałowi w niepamięć wszystkie winy i znowu się bawić, choćby na kredyt. Ale przecież porażki z Górnikiem Łęczna na własny rachunek są lepsze od mistrzostw na kreskę. Tym bardziej że rozwód Wisły z Tele-Foniką wyszedł na dobre obu stronom. Ludzie z TS-u minimalizują szkody po „późnym Cupiale”, mimo że miną lata, zanim klub będzie kwita z wierzycielami. W przeciwieństwie do kolejnych nieudolnych prezesów z nadania Myślenic są w stanie znaleźć sponsorów i zapewnić Wiśle byt. Może bez mistrzostw, bez europejskich pucharów, lecz przynajmniej na zdrowych zasadach.
Jeżeli Bogusław Cupiał kiedykolwiek wróci do Wisły tak, jak wrócił do pierwszej dziesiątki najbogatszych Polaków według „Forbesa”, oby tym razem dołączył do szerokiego grona sponsorów. Oby znowu hojnie łożył na klub, ale pozwolił wydawać swoje pieniądze komuś innemu. Komuś, kto jak obecny zarząd Wisły potrafi przynajmniej spojrzeć w przyszłość.
EKSTRAKLASA w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy