menu

Zdemaskowani. To były pracownik Wisły pomagał Bernatzky’emu w „kupowaniu” krakowskiego klubu

28 lipca 2017, 17:55 | Krzysztof Kawa

Właściciel Tele-Foniki Bogusław Cupiał i prezes Wisły Kraków Marzena Sarapata spotkali się w czwartek i doszli do porozumienia. Wspólnie podjęli decyzję o natychmiastowym zakończeniu telenoweli pt. przejmowanie klubu przez Joerga Loesera i Stechert Gruppe. Oferta na 40 mln zł została odrzucona, bo wygląda na to, że była próbą oszustwa. Na Loesera powoływał się Norbert Bernatzky. Dotarliśmy do osoby, która pomagała mu w Krakowie. To były pracownik Wisły Dominik Kasztelaniec.

"Oferta" nabycia 100 procent akcji Wisły Kraków SA za 40 mln zł. Już historyczna
fot.
"Oferta" nabycia 100 procent akcji Wisły Kraków SA za 40 mln zł. Już historyczna
fot. Wojciech Matusik
14.08.2016 krakow stadion miejski trybunywygaszone swiatlo murawa fot. wojciech matusik / polska press
fot. Wojciech Matusik / Polska Press
1 / 3

Postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej Bernatzky’emu. Dostaliśmy kilka telefonów, które nas przed nim ostrzegały. – To człowiek, na którego słowie nie można polegać – usłyszeliśmy. Te osoby dzwoniły też do TS Wisła, twierdząc, że mają z Bernatzky’m złe doświadczenia. – Opowiadam o nim, by innych nie nabrał tak jak mnie – tłumaczyli.

Gdy w ubiegłą sobotę pytaliśmy Bernatzky’ego, dlaczego za cel obrał akurat Wisłę, bąknął niewyraźnie, że ze względów „lokalnych, prywatnych”. Okazuje się, że choć pochodzi z Kuźni Nieborowskiej, wsi położonej pod Knurowem, pomiędzy Gliwicami a Rybnikiem, i spędza dużo czasu w Berlinie, kręci się od kilku lat po krakowskim rynku. I tutaj nawet zamieszkuje.

- Poznałem go w 2010 roku – opowiada nam Jan Gładki, założyciel i prezes giełdowej spółki Fluid SA, która zaczynała swą działalność pod Wawelem, a obecnie mieści się w Sędziszowie. – Od tamtej pory współpracujemy, podpisał umowę na przedstawicielstwo w ograniczonym zakresie. Widujemy się sporadycznie, po raz ostatni doszło do tego przed miesiącem.

Niektóre osoby, z którymi rozmawialiśmy, proszą o zachowanie w tajemnicy ich nazwisk, bo obawiają się o swoje bezpieczeństwo. Utrzymują, że Bernatzky, albo Bernacki, gdyż posługuje się także polskim nazwiskiem, jest bardzo przekonujący i sprawia wrażenie osoby z szerokimi kontaktami. Dodają jednak, że gdy przychodziło do podpisania dokumentów, zawsze coś stawało na drodze. Odwoływał spotkania, przestawał odbierać telefony. Zapytaliśmy prezesa Gładkiego, czy jest zadowolony z pracy, jaką wykonuje dla niego Bernatzky.

- Pomaga nam w świecie arabskim, w Indonezji, tego typu kierunki - opowiada. - Ostatnio przyjechał z kontrahentem z Półwyspu Arabskiego, nowym, ale ja go już poznałem w 2011 roku. Był cały tydzień przy naszych rozmowach. Czy to owocna współpraca? Mógłbym być zadowolony albo nie, gdybyśmy dzięki panu Bernatzky’emu podpisali jakiś kontrakt. Niestety, na razie do tego nie doszło. Teraz chce kupić Wisłę? Nie słyszałem, nie interesuję się sportem – mówi.

Bernatzky upodobał sobie branżę energii ekologicznej. Założył spółkę z o.o. Concordia, nawiązał kontakty w Niemczech, a w kraju z fundacją „Zielony Śląsk”. – Dużo podróżuję – mówił, gdy z nim rozmawialiśmy. Na dokumencie, który przesłał do Wisły widnieją dwa numery telefonów niemieckich i polska „komórka”. Jest też adres, ale tylko skrytki pocztowej. Osoby, które robiły z nim interesy twierdzą, że ciągle podaje różne adresy i różne skrytki, dlatego tak trudno sądom cokolwiek mu dostarczyć. Adres mejlowy, poprzez który przez dwa dni z nim korespondowaliśmy, różni się od tych, które widnieją na ofercie nabycia akcji. Dysponują nim natomiast w spółce Fluid.

Bernatzky nie działał w Krakowie sam. By zdobyć informacje niezbędne do złożenia oferty, zaangażował do pomocy Dominika Kasztelańca. To wychowanek Hutnika Kraków, który jako junior zdobywał tytuły w drużynie z obecnym reprezentantem Polski Michałem Pazdanem. On sam tak dużej kariery nie zrobił, dziś występuje w Prądniczance, a raczej w jej A-klasowych rezerwach. – Chodzi o to, by się trochę poruszać – wyjaśnia.

Przed czterema laty pracował w Wiśle. Krótko, zaledwie pół roku. Odpowiadał m.in. za obsługę lóż biznesowych. Później założył portal pozwalający na szybką rezerwację stolików w restauracjach. Zajmuje się też, jako freelancer, konsultingiem i zarządzaniem.

O współpracy z Bernatzky’m Kasztelaniec rozmawiać nie chce. Podczas pierwszej rozmowy, którą odbyliśmy przed kilkoma dniami zaprzeczał, by miał ze sprawą złożenia oferty Wiśle cokolwiek wspólnego. Gdy po dwóch dniach zadzwoniliśmy jeszcze raz, wiedząc już znacznie więcej o roli, jaką odegrał, znów się wypierał. – Zaprzeczam i niczego nie będę komentował – powtarzał, ale już z coraz mniejszym przekonaniem.

Gdzie w tej opowieści jest miejsce dla Joerga Loesera? Faktem jest, że Bernatzky zna się ze szwajcarskim biznesmenem, powoływał się na niego wielokrotnie w rozmowach biznesowych na Śląsku. Potwierdziliśmy tę znajomość w Albatros Investment Partners AG, spółce, której Loeser jest prezesem. Obaj mężczyźni byli tam wspólnie widziani przez naszego rozmówcę z Zurychu, który wyjaśnił, że zna Bernatzky’ego od kilku lat. Na pytanie, czy Loeser naprawdę jest zainteresowany nabyciem akcji Wisły, usłyszeliśmy: - Pytałem go o to. Odparł, że to plotka.

Dodaje, że wie, iż dwa dni temu w Polsce pojawiło się konto @StechertKrakau (Jörg Löser ) na Twitterze. – Pan Loeser dowiedział się o tym fake’u i nakazał mi zwrócić się do administratora, by natychmiast je usunął, bo w przeciwnym razie wystąpimy na drogę prawną – mówi nasz rozmówca. Konto zniknęło.

Równie szybko i nieodwołalnie, jak przeszła do historii „oferta” Bernatzky’ego i Kasztelańca.

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24;nf - SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

[wideo_iframe]//get.x-link.pl/2dec7f34-e13b-002a-f1f3-e3f2fdfee398,1c7e3675-55fd-607f-039e-2784d104d2ae,embed.html[/wideo_iframe]


Polecamy