menu

Dziś Steaua. A za 3 tygodnie gramy z Juventusem!

27 sierpnia 2013, 19:20 | Tomasz Bilewicz

„Na pytanie GDZIE JEST TA LEGIA odpowiadam W LIDZE MISTRZÓW!” Tymi słowami Dariusz Szpakowski 18 lat temu oznajmił całej piłkarskiej Polsce awans polskiej drużyny do Champions League. Nie wiem czy je pamięta, ale wierzę, że po końcowym gwizdku w rewanżowym meczu ze Steauą powie coś podobnego. A wtedy futbolowa rzeczywistość w naszym kraju nabierze nowej jakości. Po dzisiejszym wieczorze zmieni się wszystko.

Czy po 18 latach przerwy Legia znów zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów?
Czy po 18 latach przerwy Legia znów zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów?
fot. sylwester wojtas

23 sierpnia 1995 – legioniści eliminują IFK Goteborg i zapewniają sobie grę w Champions League. 17 sierpnia 1996 – Widzew w epickim dwumeczu pokonuje Broendby Kopenhaga. 27 sierpnia 2013 - awans Legii do Ligi Mistrzów w tym sezonie będzie wyczynem historycznym, bo tak długo wyczekiwanym i dokonanym przez polski klub dopiero po raz trzeci.

Są w życiu ludzkości, grup społecznych, narodów wydarzenia wiekopomne. Czasami rozmawia się z kimś bardzo wnikliwie, z pasją, wspomina się różne sytuacje i analizuje rzeczywistość. Tego typu głębokie rozmowy niekiedy zahaczają o szczególne wydarzenia z naszego życia. Pytamy się nawzajem o sprawy prywatne, ale też globalne, bezcenne dla naszej tożsamości: Gdzie byłeś, kiedy dowiedziałeś się o ataku na WTC? Co robiłeś, kiedy umierał papież? Jak przeżyłeś Euro 2012? Gdzie oglądałeś mecz, w którym polska drużyna po 17-letniej klątwie w końcu awansowała do Ligi Mistrzów? Po dzisiejszym wieczorze to ostatnie pytanie będzie miało rację bytu.

Po dzisiejszym wieczorze zmieni się wszystko. Nie będziemy obojętnie śledzić piątkowego losowania. Nie będziemy się rajcować grupą śmierci – Man Utd, Barca, Juventus, bla bla. Nie będzie nas obchodzić, że znowu jakiś Kazachstan czy inna Białoruś awansowała do LM - BATE, Petrzalka, Karaganda, terefere. Będziemy patrzeć na losowane przez Gianniego Infantino kulki wnikliwiej niż kiedykolwiek. To będzie losowanie jakiego nikt z nas jeszcze nie przeżył. Będziemy mogli to jedynie porównać do emocji sprzed Euro 2012. Ale na jakie zespoły byśmy nie trafili, będziemy zadowoleni. Każde losowanie będzie dobre. Po raz pierwszy od 17 lat.

Tak będzie wyglądać świat po awansie. W pucharowe wtorki i środy będziemy siadać przed domowymi telewizorami czy pubowymi rzutnikami i telebimami nie czekając na starcia wielkich, utytułowanych klubów, ale na występ naszej polskiej drużyny, jak bardzo by od rywali nie odstawała. Czasami może będziemy załamywać ręce po kolejnej straconej bramce, ale niekiedy serce na pewno mocniej nam zabije po dobrej akcji naszej, polskiej drużyny. Zainteresowanie będzie ogromne – porównywalne tylko do tego towarzyszącego meczom reprezentacji podczas Euro 2012. Będziemy pobijać rekordy oglądalności i zabijać się o bilety. Radocha z oglądania Legii w Champions League będzie ogromna. To będzie rytuał, tradycja, wtorek czy środa, na które będzie się czekało, a cały dzień meczowy będzie przebiegał pod znakiem myśli skierowanych na kolejny występ polskiej drużyny w Lidze Mistrzów. I nieważne jeśli przegramy wszystkie mecze. To nie będzie porażka z kretesem. To będzie przełomowe wychodzenie z głębokiego dołu, przeskakiwanie muru, pierwsze koty za płoty, śliwki… A może się miło zaskoczymy i Legia wyjdzie z grupy tak jak 18 lat temu? Kto wie.

Mam kumpla, który śledzi poczynania polskich drużyn w europejskich pucharach jak mało kto. Po każdej rundzie sprawdza rankingi UEFA, liczy, analizuje co kto ugra i co mu to da. Ile punktów, remisów, zwycięstw potrzebuje taka a taka drużyna, żeby być rozstawiona w eliminacjach. Jak bardzo małe mamy szanse na piąty zespół w europejskich pucharach. Kolega pamięta wyniki polskich zespołów w Pucharze UEFA, Lidze Europejskiej, Lidze Mistrzów, niekiedy nawet Pucharze Intertoto, z ostatnich kilkunastu lat. Mi też się czasem wydaje, że dosyć dobrze pamiętam jakiś mecz. Do tego stopnia, że zakładamy się o to, w której rundzie było rozgrywane dane spotkanie, kto w nim grał, ile wygrał, kto strzelał bramki i kto był wtedy trenerem tej a tej drużyny. Jestem już kilka flaszek w plecy.

My, polscy kibice, czekamy już na tę Ligę Mistrzów szmat czasu. Czekamy, czekamy i doczekać się nie możemy. A należy nam się. Polskie drużyny niemiłosiernie staje wystawiają naszą cierpliwość na próbę. Niech ta Legia się nad nami w końcu zlituje. Po raz kolejny wierzymy, że się uda. Chcemy wierzyć. Chcemy sobie zaśpiewać na stadionie, w pubie czy może nieco ciszej w domu „We are the champions”. Tak jak umiemy. Czyli chociaż to pół refrenu w kółko. Będziemy bardzo szczęśliwi jeśli Legia da nam do tego powód.

Balon napompowany. A co jak nie awansujemy? No nic. Trudno. Już tyle razy to przeżywaliśmy i jakoś wszyscy się podnosiliśmy. Ponarzekamy, ponarzekamy i odpuścimy. Tak jak po Euro. Zróbmy sobie smaka, bo kiedy jak nie teraz. Najwyżej jedynie się nim obejdziemy. Dobre i to.

No, ale o czym ja gadam. Za 3 tygodnie gramy przecież z Juventusem!

MECZ LEGIA - STEAUA:

Blog Push The Tempo