Pięć powodów dla których Legia pokona Steauę. A może LM to za wysokie progi?
Po remisie 1:1 w Bukareszcie Legia jest o krok od upragnionej Ligi Mistrzów. Losy awansu rozstrzygną się we wtorek przy Łazienkowskiej. Zobacz jakie szanse na awans ma Legia.
fot. sylwester wojtas
DLACZEGO LEGIA POKONA STEAUĘ?
1. Bo ile można czekać?
Legia grała w Lidze Mistrzów w sezonie 1995/1996, Widzew Łódź rok później. Od tamtego czasu żaden polski klub nie dostąpił podobnego zaszczytu. Z awansu do fazy grupowej cieszyli się mistrzowie Białorusi, Słowacji, Słowenii, Bułgarii, Finlandii czy Cypru. Dlaczego teraz nie miałoby paść na Polskę? W teorii Legia ma wszystko, by wejść do europejskiej elity. Duży jak na polskie warunki budżet, długą ławkę i oddanych kibiców. Czego chcieć więcej?
2. Bo jest mieszanką rutyny z młodością.
Trener Urban odważnie stawia na młodych zawodników z wielkimi ambicjami (Łukasik, Furman, Żyro, Mikita, Cichocki), którzy nie boją się wielkich wyzwań. Kiedy na mundialu w 1990 r. Paul Gascoigne podbijał piłkarski świat, myślał, że Rijkaard to kraj, z którym zmierzy się jego Anglia. Młodych legionistów nie podejrzewamy o podobną ignorancję, liczymy jednak, że mają coś wspólnego z "Gazzą" - brak kompleksów i pewność siebie.
3. Bo w Bukareszcie Steaua nie zachwyciła.
W pierwszej połowie imponowała co prawda przygotowaniem fizycznym i zgraniem, po przerwie wszystko się jednak posypało. Legia zachowała więcej sił, karciła Rumunów groźnymi kontrami. Jakub Kosecki strzelił dwa gole, ale przy drugim był na minimalnym spalonym i sędzia bramki nie uznał. W Warszawie nie powinno być gorzej, prawda?
4. Bo, nawet bez Żylety, kibice zgotują gościom gorące przywitanie.
Nieraz udowodnili już, że wszelkie zakazy mają w głębokim poważaniu. Niezależnie od tego, czy doping będzie prowadzony z innej trybuny, czy spod stadionu, piłkarze Steauy będą mogli poczuć się jak zawodnicy Widzewa w 2002 r. Wtedy, jeszcze na "starej" Żylecie, przywitano ich oprawą "Witamy w piekle". Ostatnia przeszkoda na drodze do upragnionej Ligi Mistrzów nie ma co liczyć na taryfę ulgową. Tym bardziej że legioniści nie zapomną ich kibicom deszczu zapalniczek, jaki spadł w Bukareszcie na Dušana Kuciaka.
5. Bo Legia ma bramkarza, który potrafi w pojedynkę uratować mecz.
Dušan Kuciak dobrze zna rumuńską piłkę, w końcu przez trzy sezony grał w FC Vaslui. W pierwszym spotkaniu radził sobie z napastnikami Steauy znakomicie. Jeśli przy Łazienkowskiej zachowa czyste konto, zapewni swojej drużynie awans do piłkarskiego raju.
DLACZEGO LIGA MISTRZÓW TO ZA WYSOKIE PROGI?
1. Bo Rumuni mają o wiele większe doświadczenie w europejskich pucharach.
W poprzednim sezonie dotarli aż do 1/8 finału Ligi Europy, gdzie przegrali z późniejszymi zwycięzcami rozgrywek Chelsea. Nie tak dawno, w sezonie 2005/2006, Steaua grała w półfinale Pucharu UEFA. Natomiast legioniści od pamiętnego sezonu 1995/1996 byli w fazie grupowej pucharów tylko raz - dwa lata temu. W 1/16 Ligi Europy nie dali jednak rady Sportingowi Lizbona.
2. Bo Legia nie potrafi ustabilizować formy.
Ze swoim budżetem, wzmocnieniami i długą ławką rezerwowych podopieczni Jana Urbana mieli nie tylko mocno powalczyć o Ligę Mistrzów, ale też zdominować ekstraklasę. Tymczasem z pięciu meczów ligowych przegrali dwa. Fatalnie spisują się zwłaszcza w pierwszych połowach spotkań. Właśnie wtedy tracili bramki ze Steauą, Molde, a nawet z walijskim The New Saints. Jeśli legioniści nie rozpoczną dobrze rewanżu z mistrzem Rumunii, awans może się mocno oddalić.
3. Bo część drużyny jest kompletnie bez formy.
Helio Pinto miał być zbawicielem środka pola Legii, tymczasem nie wkomponował się w zespół, myślami jest poza boiskiem (jego żona wkrótce spodziewa się dziecka). Wladimer Dwaliszwili jest cieniem zawodnika. Michał Żyro gra piach, jego imiennik Kucharczyk przeplata dobre zagrania z żenującymi. Jakub Kosecki dopiero niedawno przestał rozczarowywać. Bez Inakiego Astiza brakuje pewności na środku obrony. Jeśli Legia ma osiągnąć korzystny wynik, Urban musi wycisnąć z zespołu maksimum.
4. Bo presja wyniku już daje się we znaki piłkarzom.
Kapitan drużyny Ivica Vrdoljak w wywiadzie udzielonym "Przeglądowi Sportowemu" nie widział żadnych wad w dotychczasowej grze zespołu. Uznał też, że krytykujący go dziennikarze... zazdroszczą Legii sukcesów. Nerwowo zachowują się też jego koledzy. Cytując klasyka: "Chłopakom przydałoby się chyba trochę luzu".
5. Bo polska piłka znaczy tyle co nic.
W rankingu UEFA zajmujemy 21. miejsce (za Izraelem i Białorusią), w FIFA 72. (strach pisać, jakie potęgi nas wyprzedzają). Przekonanie o tym, że rywale powinni klękać przed polskimi klubami, jest zupełnie bezzasadne. Steaua nie położy się na murawie, by czekać na najniższy wymiar kary. Awans trzeba będzie jej wyszarpać.