menu

Białostocki stadion grozi zawaleniem? Realne zagrożenie, a może brudna wojna o grube miliony? [KOMENTARZ]

14 lutego 2014, 01:17 | Jakub Seweryn

W czwartek białostockim światkiem piłkarskim wstrząsnęła informacja podana przez Przegląd Sportowy, jakoby ekspertyza dotycząca Stadionu Miejskiego wykazała możliwość zawalenia się dachu białostockiego obiektu. Poważne niebezpieczeństwo? No właśnie, niekoniecznie…

„Stadion Miejski w Białymstoku powinien zostać zamknięty, ponieważ jego dach w każdej chwili może się zawalić’ – czytamy w pierwszym zdaniu artykułu (link), wychwalającego Eiffage, ‘znanego na całym świecie wykonawcę konstrukcji stalowych’, który bohaterski niczym Batman chciał uchronić wszystkich białostoczan przed ‘projektem dachu, który ma wady budowlane’, za co został też przez miasto Białystok wyrzucony z budowy. Otóż zdaniem firmy Eiffage i dwóch pracowników naukowych Politechniki Gdańskiej, ‘w świetle dotychczasowych analiz i zastosowanych rozwiązań projektowych, nie można uznać konstrukcji zadaszenia za bezpieczną’. Całość zarzutów można przeczytać pod tym linkiem.

Wygląda i brzmi groźnie, prawda? I rzeczywiście należałoby to traktować bardzo poważnie, gdyby nie fakt, że głównym podmiotem w tej walce jest Eiffage. Eiffage Polska Budownictwo jest bowiem firmą wyrzuconą z budowy Stadionu Miejskiego w 2011 roku i w związku z tym walczącą z miastem Białystok o bagatela 30 milionów złotych + odsetki. Bynajmniej, francuskie konsorcjum nie zostało wyrzucone za bohaterskie znalezienie błędów w projekcie dachu. Przez kilkanaście miesięcy wykonało ono zaledwie 17% prac stadionu, zamiast deklarowanej połowy, a w dodatku jego przedstawiciele, w związku z niedokładnie wykonanym przez siebie kosztorysem (zadeklarowali zbudowanie stadionu za 156 mln zł), próbowali zmienić warunki umowy, tzn. uzyskać dodatkowe fundusze od miasta w związku z rosnącymi cenami materiałów czy też zastąpić zadeklarowane we własnej ofercie materiały tańszymi i gorszymi odpowiednikami. Co ciekawe, o tym już w artykule Przeglądu Sportowego przeczytać nie sposób.

Dla porównania, nowy przetarg wiosną 2012 wygrały Hydrobudowa i hiszpański OHL, i choć z uwagi na upadłość pierwszej z firm to Hiszpanie przejęli budowę latem 2012, to zobowiązali się dokończyć obiekt za 254 mln zł do 2014 roku. Jak wyraźnie widać, różnica pomiędzy ofertami to około 100 milionów złotych, więc nie da się nie zauważyć, jak bardzo Eiffage musiał zaniżyć swoją ofertę, żeby zwyciężyć w pierwszym przetargu. Co więcej, w związku z niedotrzymaniem terminów, kara dla konsorcjum wyniosła 16 milionów złotych, którą teraz należy powiększyć o odsetki, jako że Francuzi zdecydowali się pójść na wojnę z miastem i w ramach swojej taktyki wystosowali kontr pozew, którego elementem jest właśnie zdyskredytowanie przyjętego projektu agencji APA Kuryłowicz & Associates. W sądzie, przy obu sprawach zapowiada się walka w sumie o bagatela 46 milionów złotych plus trzyletnie odsetki i nic w tym dziwnego, że w tej wojnie na linii miasto Białystok – konsorcjum Eiffage żadna ze stron nie zamierza odpuścić.

Z całym szacunkiem dla gdańskich ekspertów budowlanych, nie da się nie mieć wrażenia, że gdy w grę wchodzą tak duże pieniądze, uzyskanie zadowalającej dla siebie ekspertyzy nie jest wielkim wyzwaniem. W takich przypadkach najczęściej pytanie nie brzmi ‘czy?’, lecz ‘za ile?’. Pomijając fakt, iż nie ma pewności, że konsorcjum Eiffage dysponowało aktualnymi planami wykonawczymi, czy też tylko poprzednią własną dokumentacją, trzeba mieć na uwadze, że białostocki obiekt został odebrany przez wszystkie odpowiednie służby i organy z Wojewódzkim Inspektoratem Nadzoru Budowlanego (do którego trafiło pismo od Eiffage) włącznie. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości to najzwyczajniej w świecie nie byłoby możliwe, bo nikt nie wziąłby na siebie odpowiedzialności za zdrowie i życie tysięcy kibiców, którzy wobec poważnych uchybień konstrukcji dachu znaleźliby się przecież w sporym niebezpieczeństwie.

Gdy do tego wszystkiego dodamy jeszcze datę przedstawienia tej ekspertyzy, wypadającej nieprzypadkowo na tydzień przed rozegraniem pierwszego wiosennego meczu ligowego w Białymstoku (21 lutego z Podbeskidziem Bielsko-Biała), nie da się nie odnieść wrażenia, że zachowanie konsorcjum Eiffage jest tylko i wyłącznie kolejnym elementem brudnej wojny tej firmy z miastem. Wojny, która może potrwać jeszcze długie lata. Pytanie brzmi - po co w tę wojnę angażują się dziennikarze szanowanego Przeglądu Sportowego, przedstawiając całą sprawę tylko z jednej strony?

ZOBACZ TAKŻE:


Polecamy