Bartosz Ślusarski: Dzisiaj wykonałem dobrą robotę
- Nie zawsze jestem z siebie zadowolony, ale dzisiaj chyba wykonałem dobrą robotę – stwierdził po meczu z Zawiszą Bydgoszcz napastnik Lecha Bartosz Ślusarski. Strzelona przez niego już w czwartej minucie bramka zdecydowanie ułatwiła „Kolejorzowi” zdobycie trzech punktów w spotkaniu z beniaminkiem Ekstraklasy.
fot. Grzegorz Dembiński
Szybko strzelona bramka zdecydowanie ułatwiła wam dzisiaj zadanie. Poza tym mieliście bardzo dobrego skrzydłowego w postaci Huberta Wołąkiewicza, który asystował przy twoim trafieniu, a później jeszcze przy golu Claasena.
Rzeczywiście, szybko strzelona bramka ułatwiła nam grę w pierwszej połowie. Hubert po meczu zażartował, że ma trzy asysty i trzy do mnie, zagrał dzisiaj bardzo dobry mecz, w końcówce sam mógł strzelić gola. Dzisiaj musieliśmy koniecznie wygrać, obojętnie jak. To taki mały sukces, ale odniesiony w bólach będzie smakował lepiej i wzmocni nasz zespół.
Sporo problemów mieliście po zejściu Luisa Henriqueza. Wiadomo, że ostatnio miał ślub, dzisiaj zdobył bramkę, spore emocje, ale niepotrzebnie zarobił żółtą kartkę za zdjęcie koszulki. Później dostał drugą i zaczął się mały horror.
Tak, ja jeszcze byłem na boisku, gdy Luis dostał drugą kartkę. Graliśmy w dziesiątkę i nie wyglądało to dobrze, do tego później Teo był na boisku, ale chyba tylko był, bo zaraz po wejściu doznał kontuzji i tak naprawdę w końcówce było nas na tym boisku dziewięciu. Było bardzo ciężko, Zawisza pokazał, że ma dobre stałe fragmenty gry, a my nie mogliśmy sobie z tym poradzić i było nerwowo do samego końca.
Najważniejszy był jednak szczęśliwy finał.
Tak, to było bardzo istotne, by po tych nie najlepszych spotkaniach wygrać dzisiaj.
Dałeś dziś jasny sygnał, że warto na Ciebie stawiać. Wyszedłeś w pierwszej jedenastce i od razu zdobyłeś bramkę.
Cieszę się bardzo, bo to dopiero był mój drugi mecz. Dotychczas graliśmy ich dziesięć czy jedenaście, a ja wystąpiłem od początku tylko w spotkaniu z Cracovią. Wtedy było nie najlepiej. Nie zawsze jestem z siebie zadowolony, ale dzisiaj chyba wykonałem dobrą robotę, dużo zdrowia zostawiłem na boisku. Nieskromnie powiem, że dzisiaj jestem z siebie zadowolony i cieszę się, że strzeliłem gola w wygranym dla Lecha meczu.
Przydadzą się wam te dwa tygodnie przerwy przed kolejnym meczem? Będzie czas, by kolejni zawodnicy wrócili do zdrowia.
Myślę, że w tej sytuacji, gdy wielu naszych zawodników jest kontuzjowanych, ta przerwa się przyda. Będzie również czas na analizę dotychczasowych meczów przez sztab szkoleniowy, my pewnie też dojdziemy do siebie i będziemy grali dalej.
Możesz powiedzieć, jakie zadania przypisał Ci dzisiaj trener? Często oglądaliśmy Cię w okolicy linii środkowej boiska.
To akurat wynikało z tego, że chyba grałem trochę za nisko, przynajmniej tak mi się wydaje. Nie graliśmy typowo na dwóch napastników, trener powiedział mi, że po stracie piłki mam pełnić rolę „dziesiątki” pod Vojem, albo odwrotnie – to Vojo miał wracać. On dzisiaj czuł się bardziej wysuniętym napastnikiem, a mi to jakoś zaczęło odpowiadać, z minuty na minutę czułem się lepiej na murawie, zaliczyłem kilka ciekawych podań. Ale do przerwy zostawiłem sporo sił na boisku, w drugiej połowie już ich trochę brakowało, do tego graliśmy w osłabieniu. Chyba słusznie trener mnie zmienił.
Przy trzeciej bramce byłeś bliski przejęcia podania od Huberta Wołąkiewicza. Dotknąłeś piłkę, czy trafiła ona bezpośrednio do Claasena?
Było blisko, ale nie dotknąłem piłki. Dobrze, że on tam się znalazł i zakończył akcję strzałem.
Lech w dziesiątkę dociągnął zwycięstwo z Zawiszą. Gol Claasena w debiucie (ZDJĘCIA)