Rumak wrócił do Poznania i poległ 2:6! Zawisza kończył w dziewiątkę
Piłkarze Lecha Poznań zwyciężyli w meczu 9. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Zawiszą Bydgoszcz 6:2. Już w pierwszej połowie padło aż pięć bramek. Na początku drugiej odsłony czerwoną kartką ukarany został Andre Micael i od tego momentu zaczęło się dobijanie leżącego...
W sobotni wieczór w Poznaniu głównymi aktorami jeszcze przed meczem byli obaj trenerzy. Z zespołem gości przyjechał bowiem Mariusz Rumak, który całkiem niedawno pożegnał się z pracą w Lechu. Z kolei jako szkoleniowiec gospodarzy swój debiut przed poznańską publicznością zanotować miał Maciej Skorża. Biorąc pod uwagę słabą dyspozycję obu drużyn od początku sezonu można było spodziewać się twardego, pełnego walki meczu o przełamanie.
Spotkanie rozpoczęło się od przewagi Kolejorza, ale niewiele oprócz posiadania piłki z niej wynikało. W pierwszych minutach na uwagę zasługiwała w zasadzie jedynie akcja Lovrencicsa prawym skrzydłem zakończona wybiciem płaskiego dośrodkowania przez defensorów Zawiszy.
W 9. minucie Lech zdobył nawet bramkę, ale trafienia Wilusza słusznie nie uznał arbiter. Po dośrodkowaniu Lovrencicsa piłkę z rąk wypuścił Sandomierski. Natychmiast ruszył do niej stoper gospodarzy, który wślizgiem na raty wpakował ją do siatki. Sędzia słusznie dopatrzył się jednak faulu na golkiperze bydgoszczan .
Co się nie stało w 9. minucie stało się 180 sekund później. Po świetnym długim podaniu futbolówkę przejął Sadajew, który podholował ją lewą stroną i zszedł do środka. Jego pierwszy strzał został zablokowany przez obrońcę gości, ale piłka znów trafiła pod jego nogi. Tym razem były piłkarz Lechii Gdańsk zdołał uderzyć w stronę dłuższego słupka nie pozostawiając szans na skuteczną interwencję Sandomierskiemu.
Chwilę później Lech mógł podwyższyć. Z lewej strony dośrodkowywał Douglas. Piłka adresata znalazła w Lovrencicsu, który jednak nie trafił czysto w piłkę co ułatwiło zadanie bramkarzowi Zawiszy.
Podopieczni trenera Rumaka odpowiedzieli w następnej akcji. Po wybitym dośrodkowaniu do piłki na linii szesnastego metra dopadł Luis Carlos i minimalnie się pomylił.
Sytuacja ta zemściła się na gościach z Bydgoszczy. W 18. minucie Lech podwyższył bowiem wynik. Po dokładnym prostopadłym podaniu Sadajewa w dobrej sytuacji znalazł się Lovrencics, który mimo asysty obrońcy i wychodzącego Sandomierskiego zdołał przenieść futbolówkę obok jego ręki dzięki czemu znalazła ona drogę do siatki.
Lech szedł za ciosem i już po trzech minutach był bliski podwyższenia wyniku. Po pięknej kombinacji w wykonaniu kilku zawodników Sadajew wycofał piłkę do Hamalainena, który strzałem bez przyjęcia przeniósł futbolówkę tuż nad poprzeczką.
Przed kolejną kapitalną szansą stanął Pawłowski. Wobec niepewnego przyjęcia Sandomierskiego ruszył do niego Jevtić. Golkiper gości wybił piłkę prosto pod nogi skrzydłowego Lecha. Pawłowski mimo czasu i miejsca na celne uderzenie kopnął futbolówkę obok słupka.
Kolejorzowi ciągle było mało więc stwarzał kolejne sytuacje. Po jednej z akcji w bardzo dobrej sytuacji znalazł się Sadajew, który nieco pospieszył się ze strzałem przez co był on niecelny. Na uwagę zasługiwał jednak sposób, w jaki nowy nabytek poznańskiego zespołu doszedł do tej sytuacji. Wszystko za sprawą kapitalnego przyjęcia, którym zgubił obrońcę i mógł nieatakowany wpaść w pole karne.
Wydawało się, że gol dla Lecha jest kwestią czasu a tymczasem w 32. minucie bramkę zdobył… Zawisza. Po centrze z rzutu wolnego piłkę na środek pola karnego zgrał Kamil Drygas a tam znalazł się Andre Micael, który celną główką pokonał Krzysztofa Kotorowskiego.
Pod koniec pierwszej połowy gra straciła nieco na tempie, ale jedną akcję zdołali przeprowadzić jeszcze goście. Piłkę między sobą wymieniali Vasconcelos oraz Wagner. W końcu przed szansą stanął ten drugi, którego strzał najpierw został zblokowany a następnie kompletnie niekryty dopadł do odbitej futbolówki i pewnym, silnym strzałem pokonał Kotorowskiego wyrównując stan meczu.
Minutę później Lech powrócił na prowadzenie. Po centrze Lovrencicsa ospałość obrony wykorzystał Hamalainen, który wystawił tylko nogę pakując piłkę do bramki. Do przerwy wynik nie uległ zmianie, ale wobec tak interesującej pierwszej połowy co bardziej niecierpliwi kibice nie mogli już doczekać się drugich 45 minut.
Druga część gry kapitalnie rozpoczęła się dla gospodarzy. Po dobrym podaniu piłkę przejął Sadajew, który znalazł się oko w oko z Sandomierskim. Nim zdołał oddać strzał był jednak faulowany przez Andre Micaela za co obrońca gości został wyrzucony z boiska. Po chwili piłkę na jedenastym metrze ustawił sobie Darko Jevtić, który wygrał wojnę nerwów z bramkarzem gości i pewnym strzałem podwyższył prowadzenie swojej drużyny.
W 56. minucie powinno być już 5:2 dla Lecha. Po kapitalnej akcji trójki Sadajew-Lovrencics-Hamalainen ten ostatni znalazł się sam na sam z golkiperem Zawiszy i choć miał mnóstwo miejsca i czasu to jednak nie zdołał wygrać pojedynku z Sandomierskim.
Od momentu utraty bramki Zawisza grał bardzo nieporadnie. Wszystko na co było stać podopiecznych Mariusza Rumaka to indywidualne akcje poszczególnych zawodników. W wielu momentach goście nie mogli jednak poradzić sobie ze skonstruowaniem choćby kilkunastosekundowej akcji.
Wreszcie w 66. minucie padło wyczekiwane piąte trafienie dla gospodarzy. Akcja znów zaczęła się od… a jakże, Zaura Sadajewa, który podał do Hamalainena. Fin rozejrzał się i kątem oka dostrzegł wchodzącego w pole karne Szymona Pawłowskiego, któremu zagrał prostopadłą piłkę. Skrzydłowy Kolejorza ze stoickim spokojem spojrzał jeszcze na ustawienie Sandomierskiego i pokonał go płaskim, mierzonym strzałem.
Na kwadrans przed końcem na kolejną akcję zdecydowali się lechici. Lovrencics zagrał po ziemi do Formelli, który po przyjęciu zdecydował się na strzał. Młody podopieczny Macieja Skorży uderzył jednak zbyt lekko by sprawić jakiekolwiek problemy Sandomierskiemu.
W 82. minucie fani przy Bułgarskiej po raz kolejny mogli wznieść ręce ku górze z radości. Tym razem po indywidualnej akcji w polu karnym znalazł się Jevtić. Wobec biernej postawy defensywy Zawiszy Szwajcar nie miał większych problemów by strzałem w krótki róg pokonać bramkarza bydgoskiej drużyny.
Sytuacja gości stała się jeszcze bardziej dramatyczna na kilka minut przed końcem kiedy to nerwowo nie wytrzymał Piotr Petasz. Zawodnik Zawiszy kopnął Formellę przez co musiał przedwcześnie opuścić boisko. Przewaga liczebna na niewiele zdała się jednak Lechowi, ponieważ chwilę później arbiter zakończył mecz.
To z pewnością nie był udany powrót do Poznania dla Mariusza Rumaka. Jego zespół grał bez pomysłu i zasłużenie przegrał. Z kolei w serca kibiców Lecha wygrana wlał odrobinę nadziei, że zespół wróci do dobrej dyspozycji. Na szczególne wyróżnienie zasłużył niezwykle aktywny Zaur Sadajew. Jeśli były piłkarz Lechii Gdańsk utrzyma dyspozycję z tego meczu to niewykluczone, że za jakiś czas już nikt nie będzie wspominał sprzedanego do Dynama Kijów Łukasza Teodorczyka.