menu

Środa w Lidze Mistrzów. Rewanż Schalke czy kolejny pogrom? Równie ciekawie w Bazylei?

18 lutego 2015, 18:44 | Tomasz Dębek / Polska The Times

Rok temu w 1/8 finału LM Real rozbił Schalke 3:1 i 6:1. Dzisiaj Niemcy mogą się zrewanżować obrońcom tytułu. W drugim meczu FC Basel podejmie Porto.

"Anihilacja", "Pogrom", "Zrównani z ziemią" - tak media pisały o meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, który odbył się niemal dokładnie rok temu. Po 1:3 na Santiago Bernabeu kibice Schalke 04 nie stracili nadziei na awans i wyeliminowanie Realu Madryt. W rewanżu Królewscy zabawili się jednak niczym pewien znany prezenter telewizyjny po godzinach pracy. Rozmontowali niemiecką obronę sześć razy, ale wynik mógł być nawet dwucyfrowy. Przepiękna honorowa bramka Klaasa-Jana Huntelaara w końcówce nie zmniejszyła rozmiarów gorzkiej pigułki, jaką musieli przełknąć kibice S04.

Po 12 miesiącach los znów zetknął te drużyny w fazie pucharowej LM. Czy znów może dojść do pogromu? Niekoniecznie. W Gelsenkirchen sporo się przez ten czas zmieniło. Przede wszystkim trener. Jensa Kellera w październiku zastąpił Roberto Di Matteo. Zwycięzca LM z Chelsea w sezonie 2011/2012 nie miał w Niemczech łatwych początków, ale poprowadził Schalke do marszu w górę tabeli (obecnie czwarte miejsce), eksperci chwalą go też za świetną organizację gry defensywnej. Dużym wzmocnieniem okazał się sprowadzony z Mainz kameruński napastnik Eric Maxim Choupo-Moting (dziesięć goli i pięć asyst w tym sezonie), wielki talent potwierdza też wypożyczony z Manchesteru City stoper Matija Nastasić.

- Trwa nowy sezon, sytuacja się zmieniła. Moim zdaniem jesteśmy bardziej stabilną drużyną niż rok temu. Real to wciąż wielka drużyna naszpikowana gwiazdami. Ale my też mamy dobrych graczy. Jeśli będziemy się bronić tak, jak potrafimy, możemy utrudnić życie każdemu. Kibice wierzą w nas, my w siebie. Mamy szansę na sprawienie niespodzianki - zapowiada Sidney Sam.

Zespół Carlo Ancelottiego ma też swoje problemy. W Gelsenkirchen nie zagrają kontuzjowani James Rodriguez, Fabio Coentrao, Sami Khedira, Sergio Ramos i Luka Modrić. Do kadry meczowej wrócił za to Pepe, który przez miesiąc leczył uraz. Jego występ nie jest jednak pewny. Poza tym Real po przerwaniu wspaniałej serii 21 wygranych meczów w 2015 r. nie prezentuje się już tak dobrze. W tym roku zaliczył już trzy porażki i remis w dziesięciu spotkaniach, w tym kompromitujące 0:4 w derbach z Atletico. Po tym oraz niedzielnym meczu z Deportivo (2:0) z trybun wygwizdano zespół, dostało się zwłaszcza Ancelottiemu, Ikerowi Casillasowi i Garethowi Bale'owi. - Dla mnie to normalne. Kibice byli zdruzgotani porażką 0:4 i mają prawo wymagać od nas czegoś więcej. Wierzę, że rozumieją jednak sytuację panującą w drużynie i wciąż gorąco nas wspierają - skomentował włoski trener.

Obrońcy trofeum są jedyną drużyną, która wygrała wszystkie z sześciu spotkań fazy grupowej. Stracili w nich tylko dwa gole. Mimo tego oraz zeszłorocznej demolki Schalke w ich przedmeczowych wypowiedziach nie ma zbyt wielkiej pewności siebie.

- Musimy być ostrożni, jedziemy do Niemiec z pokorą. Myślenie, że będzie tak lekko, łatwo i przyjemnie jak w zeszłym roku, byłoby błędem. Wręcz przeciwnie, rywale będą chcieli zrewanżować się nam za tamtą klęskę - przewiduje Casillas. - Schalke pod wodzą Di Matteo odnosi w Bundesli-dze sukcesy. Są dobrze zorganizowaną drużyną, zwłaszcza w obronie prezentują się znakomicie. Szanujemy ich, musimy być skupieni w obu meczach. Problemy z kontuzjami utrudniają nam zadanie, ale cel jest tylko jeden: awans do 1/4 finału - dodaje Toni Kroos.

Problem Schalke polega na tym, że ich sytuacja kadrowa jest jeszcze gorsza. Julian Draxler, Jefferson Farfán, Sead Kolašinac, Chinedu Obasi, Leon Goretzka, Ralf Fährmann - ich w środę na pewno nie zobaczymy. Do tej listy dołączył zastępca Fährmanna w bramce zespołu Fabian Giefer. Dopiero w niedzielę wznowił treningi po kontuzji uda i trener nie zdecydował się na włączenie go do kadry meczowej. Alternatywą jest zaledwie 19-letni Timon Wellenreuther, który nieźle spisał się w drugiej połowie meczu z Bayernem (1:1, zmienił Giefera), a także z Mönchengladbach (1:0) i Eintrachtem (0:1).

W cieniu starcia Schalke z Realem pozostaje drugi środowy mecz pomiędzy FC Basel a FC Porto. W Bazylei może być jednak równie ciekawie. Gospodarze w fazie grupowej potrafili na własnym stadionie pokonać Liverpool i zremisować z nim na Anfield. Portugalczycy przeszli przez grupę bez porażki z bilansem bramkowym 16:4.

Rywali doskonale zna trener Basel Paulo Sousa, wychowanek Benfiki, później zawodnik m.in. Sportingu, Juventusu, Borussii Dortmund i Interu. - Byłem nawet blisko podpisania kontraktu z Porto. I to dwa razy. Podczas mojej gry w Juventusie spotkałem się z prezesem klubu, powiedział, że chciałby mnie kiedyś zobaczyć w koszulce Porto. To było bardzo miłe, ale nie udało się doprowadzić do podpisania kontraktu - wyznał 44-letni Portugalczyk A Bola TV.

Sousa jako piłkarz był defensywnym pomocnikiem, nic dziwnego, że jego drużyna potrafi się świetnie bronić. Dużą stratą będzie absencja stopera Fabiana Schära, który pauzuje za kartki. Prawdopodobnie zastąpi go Walter Samuel. Pytanie tylko, jak argentyński weteran poradzi sobie ze znakomitym atakiem Porto: Jacksonem Martinezem, Ricardo Quaresmą i Yacine'em Brahimim?

Polska The Times


Polecamy