menu

Remis tyszan w meczu z MKS-em Kluczbork

18 kwietnia 2012, 20:31 | Maciej Dąbrowski

- Kolejny raz pokazujemy, że jesteśmy Janosikami tej ligi, bo biednym oddajemy, a bogatym zabieramy - powiedział po zremisowanym 1:1 meczu trener MKS-u, Zbigniew Smółka. Dzisiaj gospodarze zbyt wiele GKS-owi nie zabrali, bo trener Piotr Mandrysz mówił, że bardzo cieszy się z remisu. Trudno mu się dziwić, bo MKS miał kilka dogodnych sytuacji do zdobycia gola, jednak znów zawiodła skuteczność.

GKS Tychy zremisował w Kluczborku 1:1
GKS Tychy zremisował w Kluczborku 1:1
fot. Mikołaj Suchan / Polskapresse

W mecz bardzo dobrze weszli zawodnicy z Kluczborka, którzy już w 2. i 3. minucie powinni zdobyć gole. Najpierw Piotr Burski zgubił piłkę, kiedy chciał przełożyć ją na lewą nogę w polu karnym po podaniu Karola Fryzowicza, a minutę później świetną dwójkową akcję Krzysztofa Kaczmarka z Burskim zakończył niecelny strzał tego pierwszego. Chwilę później akcja przeniosła się pod pole karne MKS-u. Piłkę uderzył Damian Szczęsny z 13 metrów, ale ten strzał bez problemów obronił Mateusz Abramowicz.

W 10. minucie Michał Sudoł z MKS-u wykonywał rzut wolny z około 25, metrów i strzelił na tyle precyzyjnie, że piłka po jego strzale wpadła w lewy róg bramki Marka Igaza. Cały czas najaktywniejszym piłkarzem na boisku był Kaczmarek i to właśnie za faul na nim został podyktowany wspomniany stały fragment gry.

Kilkadziesiąt sekund później na placu gry zrobiło się bardzo nerwowo. Na murawie leżał Adrian Pajączkowski, piłkarze z Tychów nie wybili piłki na aut, co tak nie spodobało się Fryzowiczowi, że sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość i sfaulował Marcina Folca. W przepychance brało udział około dziesięciu zawodników. Mecz był ostry, żaden piłkarz nie odstawiał nogi, a mimo to pierwsza żółta kartka miała miejsce dopiero w 28. minucie. Ukarany nią został Adam Orłowicz.

W 32. minucie kontuzji doznał Fryzowicz, który wielokrotnie był dziś kopany przez piłkarzy gości. Dwie minuty później przed szansą stanął Bartłomiej Babiarz, który główkował piłkę po dośrodkowaniu Szczęsnego, ale dobrym refleksem wykazał się Abramowicz. Już w doliczonym czasie gry wyśmienitą okazję na gola miał Krzysztof Kaczmarek. Po przyjęciu podania od Burskiego, Kaczmarek wyszedł na czystą pozycję i w sytuacji sam na sam z Igazem zaplątał się o własne nogi. Była to zdecydowanie najlepsza okazja na gola przed przerwą. W szatni okazało się, że nie będzie mógł kontynuować gry Krzysztof Ulatowski, który złamał palca u nogi w starciu z jednym z piłkarzy gości.

W 52. minucie Pajączkowski został obsłużony świetnym podaniem przez aktywnego dziś Kaczmarka, dośrodkował piłkę, ale w polu karnym nie trafił w nią Burski. Osiem minut później przed kolejną szansą stanął piłkarz z Kluczborka. Tym razem strzelał Burski, ale jego mocny strzał dobrze przed siebie odbił Igaz.

W drugiej części gry coraz śmielej atakowali piłkarze z Tychów co przyniosło efekt w 65. minucie. Bizacki podał piłkę do Szczęsnego, a ten po ograniu wchodzącego wślizgiem Abramowicza, skierował piłkę do bramki. Bliski jej wybicia z linii bramkowej był Łukasz Ganowicz, ale uderzenie podopiecznego Piotra Mandrysza było na tyle precyzyjne, że znalazło drogę do bramki. Pod koniec meczu po jednej szansie na gola miały oba zespoły. Najpierw z rzutu wolnego dośrodkował Kaczmarek, ale piłka nie znalazła jednak adresata w polu karnym.

Piłkę meczową miał jednak zespół z Tychów. W doliczonym czasie gry piłkę uderzył Krzysztof Bizacki, jednak jego uderzenie okazało się minimalnie za wysokie.

Remis na pewno nie martwi żadnej ze stron - do Kluczborka przyjechał w końcu lider, a GKS zdobył jeden punkt na dość ciężkim terenie. Piotr Mandrysz może być zadowolony z remisu, szczególnie biorąc pod uwagę, że Miedź Legnica przegrała w Sosnowcu. Trener Zbigniew Smółka na konferencji prasowej słusznie zauważył, że w zespole brak wartościowych zmienników, co dało się zauważyć po zejściu z boiska Krzysztofa Ulatowskiego.

Na stadionie w Kluczborku głośny doping prowadzili sympatycy obu drużyn. Tyskich sympatyków pojawiło się około 80.


Polecamy