1. liga. Hat-trick Świerczoka pogrążył MKS Kluczbork w Tychach!
1. liga. W meczu 21. kolejki Nice 1 Ligi GKS Tychy wygrał na własnym stadionie z MKS-em Kluczbork 4:2. Hat-tricka w tym spotkaniu "ustrzelił" Jakub Świerczok.
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
GKS Tychy pokonało u siebie MKS Kluczbork 4:2 w meczu dwudziestej pierwszej kolejki Nice I Ligi. Mecz był zaskakująco żwawy oraz bogaty w przepiękne akcje. Obie ekipy walczyły odważnie, ale to GKS Tychy po dziewięćdziesięciu minutach mogło cieszyć się z upragnionych trzech punktów.
Mimo ładnej pogody w Tychach kibice nie wypełnili nawet połowy Stadionu Miejskiego, który po raz pierwszy po przerwie zimowej powitał swoich piłkarzy GKS-u Tychy. Zapewne porażka sprzed tygodnia Trójkolorowych z Górnikiem Zabrze oraz nieatrakcyjny rywal z Kluczborka nie był najlepszą motywacją do zakupienia biletu na mecz, który miał ogromne znaczenie dla gospodarzy, jak i dla gości. Obie ekipy musiały zwyciężyć, aby nie wypaść z pogoni za utrzymaniem się w Nice I Ligi. Tym bardziej MKS Kluczbork podchodził do tego spotkania z nożem na gardle, co potwierdzał dowcip krążący w samym klubie mówiący, iż liga składa się z siedemnastu drużyn i z MKS-u Kluczbork. Ale również nieciekawa sytuacja, panująca od dłuższego czasu w Tychach, kazała zdobyć trzy punkty podopiecznym Jurija Szatałowa. Dlatego wszystkie te aspekty pozwalały myśleć, że w Tychach odbędzie się ciekawy pojedynek.
Mecz rozpoczęli piłkarze MKS-u Kluczbork. Pierwsze minuty były pokazem gry zachowawczej w wykonaniu obydwóch drużyn, które ograniczały się do prostych rozwiązań, takich jak długie podania czy wybicia. Wszyscy piłkarze sztywno trzymali się swoich pozycji, wiedząc doskonale, że waga spotkania jest naprawdę duża i nie ma miejsca na błędy. Jednak z każdą kolejną minutą tyszanie grali szybciej i agresywniej, zwłaszcza po stronie Marcina Radzewicza. To właśnie on w jedenastej minucie meczu popisał się groźnym strzałem z dystansu, po którym piłka przeleciała blisko nad poprzeczką. MKS Kluczbork, zepchnięty na swoją część boiska, ograniczył się głównie do czekania na połowie i powstrzymywaniu ataków poprzez faule. Dopiero w czternastej minucie goście zagrozili bardziej Pawłowi Florkowi, ale goalkeeper GKS-u Tychy nie musiał interweniować.
Do ciekawej sytuacji doszło w szesnastej minucie, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego z lewej strony w pole karne MKS-u Kluczbork powstało przed bramką Kaczmarka olbrzymie zamieszanie, w którym najlepiej odnalazł się Tomasz Boczek. Obrońca GKS-u wpakował piłkę do siatki z najbliższej odległości, ale sędzia liniowy dopatrzył się spalonego i podniósł chorągiewkę.
Nieuznany gol podziałał pozytywnie na piłkarzy Tomasza Asenskiego, którzy wreszcie zaczęli odważniej wychodzić ze swojej połowy i oddawać strzały w kierunku bramki rywali. Odwaga MKS-u Kluczbork zaowocowała w dwudziestej szóstej minucie, kiedy to przed polem karnym GKS-u Tychy Chałas posłał piłkę do zbiegającego z lewej strony Rafała Niziołka, który następnie wykorzystał złe zachowanie tyskich obrońców i wbiegł z futbolówką w szesnastkę, aby pokonać w pojedynku sam na sam Pawła Florka. Dość niespodziewana bramka dodała skrzydeł przyjezdnym, którzy grali coraz efektywniej, jednak gospodarze, mimo wpadki, nie poddali się i także parli do przodu. Na efekty kibice nie musieli długo czekać, ponieważ w trzydziestej drugiej minucie sędzia podyktował dla GKS-u rzut wolny w odległości około dwudziestu metrów od bramki MKS-u Kluczbork. Do stałego fragmentu podszedł Grzeszczyk, który posłał piłkę idealnie w okienko i doprowadził do remisu.
Wspaniałe uderzenie kapitana GKS-u Tychy nie przestraszyło ostatniej drużyny w tabeli, która już trzy minuty później zdobyła drugiego gola. Mohamed Essam wdarł się z prawej strony w pole karne GKS-u i z ostrego kąta pokonał Florka. GKS Tychy, chociaż próbował jeszcze wyrównać, zszedł do szatni w roli przegrywającego.
Drugą odsłonę spotkania rozpoczęli gospodarze, którzy od razu przeszli do ataku i nie minęła nawet minuta, kiedy GKS Tychy wywalczył rzut karny po zagraniu ręką jednego z piłkarzy Kluczborka. Jedenastkę pewnie wykorzystał Jakub Świerczok. Tuż po bramce na 2:2 zabłąkani piłkarze MKS-u Kluczbork dali się ominąć Marcinowi Radzewiczowi jak pachołki, co omal nie zakończyło się kolejną bramką.
Po szybkiej bramce GKS-u Tychy powstało prawdziwe widowisko piłkarskie. Piłkarze z Kluczborka nawet nie myśleli, aby poddać się po skutecznym szturmie przeciwnika. Wiedząc doskonale, że tylko zwycięstwo da im nadzieje na kolejne mecze, odważnie szli na GKS Tychy. W pięćdziesiątej drugiej minucie Rafał Niziołek zagrał z prawej stronie po ziemi piłkę w pole bramkowe, gdzie stał Tomasz Chałas. Napastnik MKS-u przelobował rzucającego się mu pod nogi Pawła Florka i już wszyscy widzieli piłkę w siatce, lecz w ostatniej chwili jeden z piłkarzy GKS-u Tychy wybił ją z linii bramkowej. Ta akcja jeszcze bardziej nakręciła piłkarzy obu stron, którzy niczym jak w najlepszej walce bokserskiej wymieniali cios za cios.
Po niezwykle intensywnych pierwszych piętnastu minutach drugiej połowie tempo meczu spadło i piłkarze ograniczyli się głównie do grania na środku boiska. Ale wolniejsza gra była tylko pozorem, ponieważ w sześćdziesiątej szóstej minucie kapitan Trójkolorowych Łukasz Grzeszczyk pojawił się na prawej stronie boiska i zagrał po ziemi piłkę w pole karne. Wydawało się, że MKS-owi Kluczbork nic nie grozi, ale kiedy futbolówka minęła zagapiony blok defensywny gości po drugiej stronie szesnastki pojawił się znikąd Jakub Świerczok, który perfekcyjnie zamknął całą akcję i po raz pierwszy w tym meczu GKS Tychy wyszło na prowadzenie.
Utrata trzeciej bramki trochę podłamała piłkarzy MKS-u Kluczbork, którzy nie atakowali już tak ochoczo jak wcześniej. Za to dominację na boisku zyskiwali gospodarze, którzy częściej operowali piłką po murawie. Nie oznacza to jednak, że podopieczni Tomasza Asenskiego poddali się całkowicie. Próbowali atakować najczęściej poprzez dośrodkowania oraz strzały z dystansu. Wszystkie ich próby nie przynosiły oczekiwanego rezultatu. Można nawet uznać, że Paweł Florek w ostatnich dwudziestu minutach nie miał już tak zapracowany jak w pierwszej połowie. GKS Tychy w dziewięćdziesiątej minucie meczu zadało ostateczny cios. MKS Kluczbork zaatakowało prawie całą drużyną, co wykorzystali gospodarze. Po odbiorze piłki i długim podaniu Jakub Świerczok pognał przez pół boiska z kontrą, mając przed sobą tylko bramkarza. Pewnie pokonał go, zdobywając jednocześnie swojego trzeciego gola.
GKS Tychy pewnie dociągnęło przewagę dwóch bramek do końca meczu i tym samym kibice Trójkolorowych wreszcie mogli cieszyć się z trzech punktów zdobytych przez swój ukochany klub. Natomiast MKS Kluczbork raczej musi żyć z przeświadczeniem, że w następnym sezonie będzie grał w drugiej lidze, ponieważ po tej porażce dystans do bezpiecznego czternastego miejsca w tabeli wydaje się być podobnie olbrzymi jak odległość Ziemi od Słońca. I chociaż zagrały ze sobą drużyny z dna tabeli, nie można powiedzieć, że spotkanie było nudne. Piłkarze udowodnili, że wiedzą bardzo dobrze na czym polega otwarta, ofensywna i szybka gra. Dzięki temu ponad cztery tysiące kibiców, którzy zjawili się na stadionie, byli świadkami bardzo interesującego spotkania.
Atrakcyjność meczu: 7/10
Piłkarz meczu: Jakub Świerczok
1. LIGA w GOL24
Więcej o 1. LIDZE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy
Pod Ostrzałem GOL24
WIĘCEJ odcinków Pod Ostrzałem GOL24;nf