Motor Lublin zagra dziś na własnym stadionie z Sołą Oświęcim
W weekend rozegrana zostanie 27. kolejka trzeciej ligi grupy IV. Każdy z zespołów z regionu ma jeszcze o co walczyć. Walczący o awans Motor Lublin jest drugi w tabeli. Ma tyle samo punktów co lider, Resovia.
fot. fot. Łukasz Kaczanowski
Zmiana trenera w Motorze Lublin sprawiła, że główny kandydat do awansu do drugiej ligi wygrał trzy ostatnie potyczki. W tych spotkaniach, żółto-biało-niebiescy strzelili osiem goli, tracąc tylko jednego. W sobotę (godz. 19) podopieczni Piotra Zasady podejmą Sołę Oświęcim i są zdecydowanymi faworytami potyczki.
Zimą nad ekipą z Małopolski widniało widmo wycofania z rozgrywek. Ostatecznie czarny scenariusz się spełnił, ale wiosną to już inna drużyna. Z zespołu odeszli praktycznie wszyscy podstawowi piłkarze (w tym Konrad Kasolik, który trafił do Motoru), a działacze ratowali się wypożyczeniami zawodników.
Soła gra praktycznie samymi młodzieżowcami, co na razie, mimo ambitnej postawy, nie daje pożądanych rezultatów. Wiosną podopieczni Tomasza Świderskiego jeszcze nie triumfowali i gdyby nie jesienna zdobycz punktowa, to biało-czerwoni byliby poważnie zagrożeni spadkiem. I tak jednak nie są jeszcze pewni trzecioligowego bytu.
- Soła to młody, ambitny zespół, zawsze walczący do końca - ocenia rywala Zasada. - Na pewno nie zabraknie im sił do końca meczu, dlatego musimy być cały czas skoncentrowani.
– Po zakończeniu rundy jesiennej, przed samymi świętami, otrzymaliśmy od trenera informację, że z klubu wycofał się główny sponsor. Sytuacja została przedstawiona tak, że kontrakt każdego z nas zostanie z dniem 1 stycznia rozwiązany, a my staniemy się wolnymi zawodnikami. Rzeczywiście tak było – mówi Kasolik, na oficjalnej stronie internetowej lubelskiego klubu. – Ostatecznie w drużynie zdecydowało się pozostać sześciu graczy, ja z kolei mogłem bez przeszkód trafić do Motoru – dodaje.
Motor gra nie tylko o kolejną wygraną, ale także o honor. We wrześniu 2017 roku lublinianie zostali upokorzeni przez najbliższego przeciwnika, przegrywając w Oświęcimiu aż 0:6.
- Nie chodzi o to, żeby wygrać 6:0. To dobre dla dziennikarzy. Naszym celem jest tylko i wyłącznie zwycięstwo. Tylko to się liczy, ponieważ mamy swój cel do zrealizowania. Dla Soły spotkanie na naszym nowoczesnym stadionie będzie dodatkowym bodźcem i będzie chciała nas pokonać. Ale na Arenie Lublin mamy obowiązek zdobycia kolejnych trzech punktów - dodaje trener Motoru.
W lubelskiej ekipie zabraknie m.in. pauzującego za żółte kartki Juliena Tadrowskiego i zmagającego się z kontuzją, Igora Korczakowskiego. Na urazy narzekają też Dawid Dzięgielewski i Szymon Kamiński. Do meczowej osiemnastki powraca Marcin Burkhardt, od dwóch tygodni zmagający się z urazem. - Potrzebujemy każdego piłkarza, ale pod warunkiem, że jest on zdrowy - kończy Zasada.
– Problemem Soły są drugie połowy, drużyna szybko „siada” i tak było też tym razem. Momenty gry ma jednak naprawdę fajne. To przede wszystkim nieobliczalna drużyna, nie wiadomo czego się po niej spodziewać. Warto dodać, że mimo słabych wyników sytuacja klubu w tabeli jest stabilna, bo złapaliśmy dużo punktów w rundzie jesiennej. Wydaje mi się, że jeszcze trzy „oczka” i chłopaki będą mogli cieszyć się z utrzymania – dodaje Kasolik.
U innych też ciekawie
Chełmianka mimo, że w trzech ostatnich bataliach wywalczyła tylko punkt, wciąż jest w czołówce tabeli i nie straciła szans na drugi awans z rzędu do wyższej klasy rozgrywkowej. W sobotę (godz. 15) podopieczni Artura Bożyka zmierzą się na sztucznej murawie w Nowym Targu z solidnym Podhalem.
– Podchodzimy z szacunkiem do rywala, który przed sezonem wymieniany był w gronie faworytów do awansu, ale mamy świadomość swoich mocnych stron – mówi Bożyk. – Czy jest szansa na odniesienie kolejnej wygranej? Oczywiście. Zależy nam, żeby piąć się w górę tabeli. O wyniku spotkania mogą zadecydować aspekty szybkościowe. Jeśli chodzi o walkę o awans, to wydaje mi się, że będzie się toczyć do końca sezonu, co będzie elektryzowało kibiców – kończy trener biało-zielonych.
W sobotę (godz. 17) w Świdniku w derbach regionu Avia podejmie Orlęta Radzyń Podlaski. Gospodarze, wciąż walczący o utrzymanie, będą chcieli odkuć się za pierwszą wiosenną porażkę w Wólce Pełkińskiej z Wólczanką. Goście też są w niezłej formie, nie przegrali od trzech meczów. Do lotniczego miasta przyjadą podbudowani półfinałową wygraną w Pucharze Polski na szczeblu BOZPN z Podlasiem Biała Podlaska (w finale 9 maja zmierzą się w Łukowie z liderem klasy okręgowej, Orlętami).
– Czy jest w drużynie sportowa złość po ostatniej porażce? Na pewno. Chcielibyśmy się odkuć i wrócić na właściwe tory. A nic nie smakuje tak jak zwycięstwo, w dodatku w kolejnym spotkaniu derbowym – wyjawia Dominik Bednarczyk, trener świdnickiego zespołu. – Mobilizacja jest. Wiemy, że Orlęta są w dobrej formie i potrafią grać na wyjazdach. Czeka nas ciężki pojedynek. W mojej ekipie zabraknie kontuzjowanych Damiana Szpaka i Sebastiana Orzędowskiego, którzy nabawili się urazów we wtorkowym meczu rezerw – dodaje trener klubu z lotniczego miasta.
Goście także nie zagrają w optymalnym składzie. Problemy zdrowotne sprawiły, że na murawie zabraknie między innymi Piotra Krawczyka i Krystiana Stolarczyka. Niepewny jest występ także kilku innych zawodników. Na szczęście dla trenera Damiana Panka ma on szeroką kadrę, a dotychczasowi rezerwowi wykorzystują swoją szansę.
Wstęp na spotkanie na stadionie miejskim przy ulicy Sportowej 2 jest bezpłatny.
Podlasie pod wodzą nowego trenera Tomasza Złomańczuka zremisowało cztery kolejne spotkania. Co ciekawe, wszystkie po 1:1. Chcąc myśleć o pozostaniu w trzeciej lidze musi zacząć wygrywać. To już ostatni dzwonek. W sobotę (godz. 16), ekipa z Białej Podlaskiej podejmie także niepewną ligowego bytu, Wisłę Sandomierz. Trener Podlasia będzie miał już do dyspozycji powracających po kontuzjach Kamila Dmowskiego i Marcina Kruczyka.