Calisia zatrzymała GKS Tychy, ale nie może być zadowolona z remisu
Calisia nie przegrała trzeciego meczu z rzędu i podzieliła się punktami z GKS Tychy. Powodów do optymizmu nie ma - obrona znów zawiodła, a atak nie potrafił wykreować akcji.
fot. Mariusz Kurzajczyk/Polskapresse
- Żałujemy braku wygranej, lecz remis to dobry wynik, tym bardziej, że nie mieliśmy wiele czasu na regenerację po niedzielnym meczu - uważa Grzegorz Dziubek, trener Calisii.
GKS na początku ustępował nieco Calisii, mimo to zdołał objąć prowadzenie. W 16. minucie piłkę w polu karnym stracił Giorgi Nedjałkow, akcję przeprowadził Krzysztof Bizacki i zagrał do Damiana Szczęsnego, który z najbliższej odległości trafił do pustej bramki.
- To kolejny błąd Bułgara w tym sezonie. Nie wiem co się z nim dzieje - powiedział trener Dziubek.
Szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy w 42. minucie, gdy bramkarz Mateusz Struski złapał piłkę poza polem karnym, za co wyleciał z boiska. Zaraz po tym z rzutu wolnego przymierzył Krzysztof Gościniak, lecz rezerwowy Dominik Kisiel był na posterunku.
Gra z przewagą jednego gracza nie przyniosła wielkich efektów. Przez całą drugą połowę Calisia miała optyczną przewagę, niestety, nie potrafiła wykreować sytuacji strzeleckiej. - GKS tylko się bronił. Przy tak grającej drużynie trudno o dobrą szansą. Nie bez znaczenia pozostała także niewielka przerwa od ostatniego spotkania - tłumaczy Dziubek.
Punkt udało się uratować dopiero w 82. minucie. Daleko w pole karne wrzucał z autu Mateusz Jóźwiak, tam najwyżej wyskoczył Łukasz Wiącek i strzałem głową nie dał szans bramkarzowi gości.