Krajobraz po Superclasico, czyli o gazie pieprzowym, Cristinie Kirchner i wszechobecnych gumbasach
To niewielki krok dla jednostki, ale wielki krok dla całej ludzkości - mogą powiedzieć kibice klubów River Plate i Boca Juniors po piątkowym meczu. Dlaczego? Otóż wydarzenia, jakie miały miejsce na stadionie La Bombonera pokazały, że pomiędzy neandertalczykiem a gatunkiem homosapiens jest pośredni, nienazwany jeszcze gatunek. Pisząc te słowa festiwal określeń dla fanów, którzy zaatakowali piłkarzy gazem pieprzowym uważam za otwarty.
To przykre, bo wraz z odkryciem nieznanego do tej pory ogniwa ewolucji zmienił się wizerunek Superclasico. Do tej pory derby Buenos Aires były uważane za wielkie święto futbolu. Teraz okazało się, że owszem, święto było, ale było to coś w rodzaju pogańskich zabobonów. A nie od dziś wiadomo, że są plemienia, w których ojciec miał prawo (według książkowych publikacji ów rytuał był zaszczytem) zjeść pierworodne dziecko swojego syna. Do czego więc doszło w piątek w Buenos Aires? Poniżej kilka słów przypomnienia.
Podczas pojedynku Boca Juniors z River Plate jeden z kibiców rozdarł rękaw ochraniający tunel, którym piłkarze wychodzą z szatni na boisko i rozpylił gaz pieprzowy. Poszkodowani, czyli piłkarze River Plate (choć to nie ważne jakie koszulki oni zakładali) zaczęli w popłochu uciekać z tunelu i kiedy już przedarli się przez tabuny fotografów, zaczerpnęli świeżego powietrza. Potem, już na oczach kamer, próbowali złapać oddech i przecierali poparzone oczy. Mecz oczywiście został przerwany, a w wyniku odniesionych obrażeń Leonel Vangioni, Matias Kranevitter, Ramiro Funes Mori i Leonardo Ponzio zostali przewiezieni do szpitala. Przez pewien czas była nawet obawa, że Ponzio może stracić wzrok.
Warto dodać, że to co oglądaliśmy w przerwie było punktem kulminacyjnym. Już wcześniej nad stadionem pojawił się dron z napisem "RiBer", gdzie literka B oznacza roczny pobyt w drugiej lidze. Na boisku piłkarze też dawali kibicom powody do frustracji, nie szczędząc rywalom wślizgów z nogą frunącą na wysokości kolana, czy łokci z trajektorią obliczoną na uderzenie przeciwnika w tył głowy.
Winna całej sytuacji jest zapewne garstka fanatycznych pseudokibiców, dla której ważniejsza jest wyrządzona krzywda kibicom lub piłkarzom drużyny przeciwnej niż dobro własnej ekipy. Ale to niewiele zmienia. Ważny jest fakt, że doszło do sytuacji, w której zagrożone zostało zdrowie, a być może nawet życie piłkarzy.
CONMEBOL ukarał Boca Juniors walkowerem, oraz karą finansową, ale to akurat najmniej ważne. Większe znaczenie ma fakt, że w kraju zarządzanym przez Cristinę Kirchner, w którym panuje jeszcze większa propaganda medialna niż w naszym kraju (ale sądząc po ostatnich wydarzeniach dochodzę do wniosku, ze doganiamy Argentynę) ludzie są tak sfrustrowani, że nienawiść zasłania im zdrowy rozsądek i sprawia, że ich mózg przechodzi deewolucje (w filmie Super Mario Bros ludzie zmieniali się wówczas w całkiem przyjemnie wyglądające gumbasy). Pozostaje tylko mieć nadzieje, że Polska jest bardzo daleko od Argentyny i przepełnieni nienawiścią do wszystkich i wszystkiego kibice pierwszej lepszej Polonii, Unii, Stali, Olimpii, czy Pogoni nie zachowają się tak samo, bo jeszcze jakiś nieprzygotowany do służby i za słabo opłacany stróż porządku niekiedy o inteligencji wspomnianego wcześniej gumbasa zbyt szybko wyciągnie broń i próbując trafić w nogi postrzeli takiego kibica w szyję. Ale w obliczu globalizacji okazuje się, że Polska wcale nie leży tak daleko od Argentyny.