Rezerwowi zapewnili Anglii zwycięstwo z Walią! Decydujący gol w doliczonym czasie
Mecz Anglia - Walia. Anglicy grali do końca i opłaciło się. Niespodziewanie prowadzenie w pierwszej połowie zapewnił Walijczykom niezawodny Gareth Bale, ale po przerwie Synowie Albionu wzięli się do roboty. Najpierw wyrównał wprowadzony Jamie Vardy, a w doliczonym czasie zwycięską bramkę zdobył kolejny rezerwowy, Daniel Sturridge.
fot. Kirsty Wigglesworth
fot. Michel Spingler
fot. Kirsty Wigglesworth
Początek meczu w zasadzie wyglądał tak, jak można się było tego spodziewać. Anglicy dłużej utrzymywali się przy piłce, podejmowali próby ataku, ale za każdym razem zagrożenie było praktycznie zerowe.
Roy Hodgson zdecydował się wystawić identyczny skład jak na mecz z Rosją, ale tym razem jego zespół nie był w stanie operować piłką z taką łatwością. Naprawdę dogodną sytuację w pierwszej połowie miał tylko jedną, kiedy Sterling zmarnował świetny kontratak rozprowadzony przez Kane’a i Lallane.
Walijczycy z kolei skupili się głównie na tym, by gola nie stracić i im się to opłaciło. Poza sporadycznymi przypadkami, kiedy obrońcy gubili krycie, nie można im nic zarzucić. Gol Bale’a był oczywiście szczęśliwy i lwią część jego zasług trzeba przypisać Hartowi, ale bez decyzji o uderzeniu z takiej odległości jaką podjął zawodnik Realu, na pewno by on nie padł.
I kiedy wydawało się, że wszystko niechybnie zmierza ku kolejnej kompromitacji “Synów Albionu” na wielkiej imprezie, to ich selekcjoner wykazał się kapitalnym nosem do zmian.
Zdjął z boiska Raheema Sterlinga i Harry’ego Kane’a, a wstawił za nich Danny’ego Sturridge’a oraz Jamie’ego Vardyego. Efekt? Obaj odegrali najważniejszą rolę w zdobyciu trzech punktów.
Anglicy zaczęli atakować dużo składniej i przede wszystkim na większej szybkości. Utrzymywała się ich przewaga w posiadaniu piłki, ale tym razem najczęściej wynikało z niej coś konkretnego - piłka nieczęsto opuszczała okolice pole karnego i Walijczycy nie mogli czuć się pewnie, choć oddać im trzeba, iż długo potrafili utrzymać wynik punktowy.
Słowa uznania na pewno należą się jednemu z asystentów sędziego Brycha - ilu sędziów pokazałoby spalonego przy golu Vardyego? 8 na 10, 9 na 10? On jednak zauważył, że w zamieszaniu w polu karnym piłkę w stronę napastnika Leicester zagrał jeden z broniących Walijczyków.
Były słowa uznania dla asystenta, znajdzie się więc również parę słów nagany dla arbitra głównego. To, dlaczego nie odgwizdał ręki Daviesa w polu karnym, wie chyba tylko on. Szczęście Brycha w tym, że Sturridge w samej końcówce dał Anglikom wygraną, bo z tej decyzji będzie mu się bardzo trudno wytłumaczyć.
Derby Wielkiej Brytanii ostatecznie wygrały “Trzy Lwy” i choć był to triumf wyrwany w samej końcówce, to na pewno zasłużony. Sam mecz może nie był porywający, lub obfitujący w popisy techniczne, ale emocje doliczonego czasu gry na pewno nam to zrekompensowały. Walijczycy wciąż są bardzo blisko awansu - obie wyspiarskie ekipy mogą go sobie zapewnić w ostatniej kolejce.
Czesny, Magzyzki i Blacyzikołyski - zobacz, jak obcokrajowcy kaleczą polskie nazwiska