menu

Le God - legenda Southampton

22 grudnia 2015, 13:19 | Filip Błajet

Jeszcze przed erą wielkich pieniędzy w Premier League i zastępów najemników w drużynach piłkarskich, w Southampton kopał sobie piłkę Matthew Le Tissier. Anglik nie tylko ją sobie kopał, ale robił to też całkiem nieźle, a 540 występów w barwach Świętych uczyniły go legendą klubu, którą fani angielskiej ekstraklasy z łezką w oku wspominają do dziś.

Matt Le Tissier
Matt Le Tissier
fot. twitter.com

Le God, bo taką ksywkę zyskał sobie pomocnik wśród kibiców The Saints, spędził całą swoją karierę w Southampton. Przez długie 16 lat ani razu nie wystąpił w innej drużynie i to bynajmniej nie dlatego, że żadne potęgi nie widziały go w swoich szeregach. O podpis Anglika walczyły chociażby Chelsea, Manchester United czy Tottenham, ale Le Tissier dochował wierności barwom Świętych. Dzięki swojemu przywiązaniu do klubowych barw stał się ulubieńcem fanów ówcześnie The Dell, a obecnie St. Mary’s Stadium i przy okazji zyskał sobie szacunek sympatyków innych drużyn Premier League.

Lojalność mimo braku sukcesów

Cała kariera Le Tissiera spędzona w Southampton zasługuje na tym większe uznanie, gdy prześledzi się wyniki Świętych z tego okresu. Ekipa angielskiego pomocnika nie walczyła o najwyższe laury, a on sam w trakcie całej klubowej kariery nie wygrał żadnego pucharu. W Premier League dwukrotnie zdarzyło się, że Le God ustrzelił hat-tricka, a mimo to Święci schodzili z boiska jako pokonani. Choć lojalność takich zawodników jak Ryan Giggs, Franscesco Totti czy Steven Gerrard nie podlega żadnym wątpliwościom, to jednak piłkarze, którzy regularnie odnosili sukcesy drużynowe. Tymczasem Le Tissier był wierny The Saints, mimo że ci nie notowali najlepszych wyników, a najczęściej oscylowali w dolnych rejonach tabeli Premier League. W jednym z wywiadów sam o sobie mówił, że był grubą rybą w małym basenie.

Za swoje przywiązanie do klubowych barw Le God został nagrodzony kilka miesięcy temu. Athletic Bilbao, znany z oddania baskijskich piłkarzy tworzących ten klub, stworzył specjalna nagrodę dedykowaną zawodnikom, którzy całą swoją karierę spędzili w jednym klubie. Legenda Southampton to jej pierwszy laureat. – To dla mnie wielka niespodzianka i niesamowity zaszczyt. Jestem dumny, że otrzymam tę nagrodę jako pierwszy – mówił Anglik w wywiadzie opublikowanym na oficjalnej stronie Athleticu. Le Tissier nagrodę otrzymał podczas derby Basków i bez wątpienia nie bez powodu to on został pierwszym wyróżnionym.

Ofensywny pomocnik zasłynął jednak oczywiście nie tylko z przywiązania klubowego. Gdyby za lojalnością nie szły wybitne umiejętności piłkarskie, to nikt nie chciałby go utrzymywać w Southampton przez aż 16 lat. Le Tissierowi jednak talentu zdecydowanie nie brakowało. Choć nie imponował szybkością i zaangażowaniem w grę obronną zespołu, to wyróżniał się przede wszystkim niesamowitą techniką użytkową. Xavi podawał Anglika za swój wzór – Jego talent był poza wszelkimi normami. Potrafił minąć siedmiu czy ośmiu przeciwników bez biegu – po prostu przechodził obok nich. Dla mnie był niesamowity, bez wątpienia mogę nazwać go idolem.

What a goal!

Znakiem rozpoznawczym Le Tissiera były przede wszystkim gole, których strzelił bez liku. Przez całą swoją karierę zdobył 209 bramek, co pokazuje, jak bramkostrzelnym był piłkarzem. Anglik to pierwszy pomocnik, który przekroczył w Premier League barierę 100 trafień. W swoim najlepszym ligowym sezonie zaliczył 25 goli, a z 20 skalpami na koncie w sezonie 1989/1990 został wybrany najlepszym młodym piłkarzem ligi.

Le God wyróżniał się jednak nie tylko niebywałą skutecznością, ale także urodą zdobywanych goli. Prawdopodobnie nikt w angielskiej ekstraklasie nie zanotował tylu cudownych trafień. Legenda Southampton potrafiła zaskoczyć bramkarzy rywali na każdy możliwy sposób – zaczynając od delikatnych podcinek w stylu Cantony, przez strzały z woleja, aż po piekielnie mocne bomby z dystansu. Nie może więc nikogo dziwić, że angielski zawodnik z tak szerokim repertuarem bramkowych zagrań zdobył nagrodę za najpiękniejszego gola sezonu ligi angielskiej 1994/1995. Wyróżnienie otrzymał za precyzyjny strzał zza pola karnego po efektownym dryblingu, po którym owacją nagrodzili go nawet kibice rywala z Blackburn. Legenda Świętych zyskała sobie taką sławę, że do dziś, jeśli tylko ktoś zanotuje piękne trafienie, to natychmiast porównywany jest do ofensywnego pomocnika Southampton. Tak robił chociażby Gary Lineker po kapitalnych bramkach Charliego Adama z ubiegłego sezonu.

Specjalista

Le Tissier jest także najlepszym specjalistą od rzutów karnych w historii Premier League. Nikt z zawodników, którzy wykonywali więcej niż 10 jedenastek, nie ma lepszej skuteczności od niego (96,2%). W tyle pozostawia chociażby takich graczy jak Danny Murphy, Leighton Baines czy James Beattie. W całej swojej karierze Le God na 48 prób pomylił się tylko raz w meczu z Nottingham Forest w 1993 roku. Mark Crossley, golkiper, który wybronił feralny strzał, przyznał, że uważa ten obroniony karny za najważniejszą i najlepszą paradę w swojej karierze.

Mimo swoich nietuzinkowych umiejętności, Le God nie zrobił kariery w reprezentacji Anglii. Mało tego, nie dostał w niej nawet poważnej szansy. W narodowych barwach pomocnik wystąpił tylko 8 razy i nie zdobył żadnego gola. Jest to tym dziwniejsze, że Duma Albionu w okresie rozkwitu kariery gwiazdy Southampton, nie należała do światowych potęg, np. nie zakwalifikowała się nawet na mundial w 1994 roku. Le Tissier był tak często ignorowany przez kolejnych selekcjonerów, aż powstała w końcu spiskowa teoria, jakoby powodem braku powołań było jego francusko brzmiące nazwisko. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, to mizerna kariera reprezentacyjna bez wątpienia jest skazą na wizerunku Le Goda.

Wpływ na brak międzynarodowych splendorów mógł mieć z pewnością także tryb życia Anglika. Le Tissier po zakończeniu kariery nie ukrywał, że nie prowadził się w zbyt zdrowy sposób. Idol fanów Southampton zajadał się burgerami i fast foodami na długie lat przed tym, zanim stało się to modne w Polsce. Bez wątpienia miało to swoje oddziaływanie zarówno na sylwetkę, jak i na szybkość brytyjskiego pomocnika.

Wielki piłkarz, który przez całą karierę wykazywał się niesamowitą lojalnością wobec przeciętnego klubu. Niepodważalna legenda Świętych, o której warto pamiętać szczególnie w kontekście obecnych nieustannych zmian klubowych barw przez czołowych zawodników. Przy okazji autor bramek o niepowtarzanej urodzie, o których nie da się zapomnieć. Po prostu Le God, czyli bez wątpienia najlepszy gracz w historii Southampton.

obserwuj autora na twitterze: filipmfn
polub fanpage na facebooku


Polecamy