Wysokie zwycięstwo Legii z Celtikiem. Dobra zaliczka i... dwa zmarnowane karne
Miroslav Radović po raz kolejny poprowadził Legię do zwycięstwa. Mistrz Polski pokonał grający całą drugą połowę "10" Celtic Glasgow 4:1 i jest jedną nogą w 4. rundzie el. Ligi Mistrzów. Zwycięstwo mogło być jeszcze bardziej okazałe, ale Ivica Vrdoljak zmarnował dwa rzuty karne!
Celtic to już nie ta sama firma, co kilka lat temu. Słyszeliśmy to już pewnie nie raz. Przed meczem zauważało to wielu ekspertów, choć zaznaczali oni również, że to Szkoci są faworytem do awansu do następnej rundy. Legia mogła jednak sprawić niespodziankę, odprawiając na tym etapie mistrza Szkocji. Aby tego dokonać warszawianie potrzebowali jak najkorzystniejszego wyniku na własnym obiekcie. Z tego powodu Berg nawet nie próbował kombinować z rotowaniem składem. Od pierwszej minuty na boisku zobaczyliśmy zatem takich zawodników, jak Duda, Radović czy Żyro. Jeżeli chodzi o Celtic, to jedyny polski akcent w tej ekipie, czyli Łukasz Załuska zasiadł na ławce rezerwowych.
Początek spotkania nie mógł napawać optymizmem sympatyków warszawskiej drużyny. Już w 8. minucie Callum McGregor technicznym strzałem dał prowadzenie gościom. W pierwszej chwili wydawało się, że właśnie w tym momencie rozpoczyna się koszmar „Wojskowych”. Tymczasem podopieczni Henninga Berga momentalnie podnieśli się z kolan i odpowiedzieli pięknym za nadobne. W końcu od czego Legia ma swoich szeregach takiego piłkarza, jak Miroslav Radović. Serb otrzymał od Michała Żyro prostopadłe podanie w pole karne, a następnie spokojnie wykończył całą akcję. Na trybunach zajmowanych przez sympatyków Legii (kibiców gości było niewielu) nastąpił ogromny wybuch radości. Szczęśliwie nie ostatni tego wieczora. W 36. minucie cieszono się po raz kolejny. I znów za sprawą Rado. Najlepszy strzelec Legii w poprzednim sezonie znowu udowodnił, że jest niebezpieczny dla każdego rywala, drugi raz pokonując Forstera.
Trudno natomiast napisać wiele pozytywnego o grze gości po tym, jak McGregor trafił na 1:0. Do świetnych sytuacji potrafili dojść jeszcze Commons oraz Pukki i nawet mogło trochę dziwić, że żaden z nich nie dał rady oddać choćby celnego uderzenia na bramkę Kuciaka. Drużyna Celtiku potrafiła natomiast zapalić „Wojskowym” zielone światło na drodze do zwycięstwa w tym spotkaniu. Dokładniej zrobił to Ambrose, który faulował wychodzącego sam na sam z bramkarzem Michała Kucharczyka. Za to zachowanie naturalnie wyleciał z boiska, co stawiało Legię w znakomitej sytuacji, jeżeli chodzi o drugą połowę.
Drugie 45 minut to dominacja grających w przewadze „Wojskowych”. Świetnią okazję do podwyższenia wyniku miał Żyro, później jeszcze Kosecki. Między nimi najlepszą szansę miał Ivica Vrdoljak, który wykonywał jedenastkę, jednak trafił obok słupka. Trzeciego gola dla swojego zespołu kibice przy Łazienkowskiej jednak się doczekali. Akcja oczywiście nie mogła obyć się bez Miroslava Radovicia. Serb dośrodkował z prawej strony, a całość strzałem głową sfinalizował Michał Żyro. To jednak nie był koniec dzisiejszych popisów. Znów piłkę na jedenastym metrze miał Ivica Vrdoljak i Chorwat po raz kolejny nie potrafił trafić do siatki, choć tym razem uderzył już w światło bramki. Forster doskonale wyczuł jednak jego intencje.
Ale czwartą bramkę dla „Wojskowych” ostatecznie i tak mogliśmy podziwiać. Tym razem bez udziału Rado. Z prawej strony dośrodkował Łukasz Broź, a Jakub Kosecki w drugim meczu z rzędu wpisał się na listę strzelców. I tym o to sposobem mecz mógłby się zakończyć, gdyby nie małe starcie między zawodnikami obu drużyn po ostatnim meczu. Szczęśliwie obeszło się bez kartek i konflikt zduszono w zarodku. I tak wysokim wynikiem u siebie, Legia przybliżyła się do awansu do następnej rudny. Szkoci u siebie musieliby bowiem wygrać co najmniej 3:0, a z taką grą jak dzisiaj, jest to mało prawdopodobne.