menu

Wołąkiewicz dla Ekstraklasa.net: Sami sobie zagmatwaliśmy ten mecz

1 września 2013, 23:08 | Wojciech Maćczak

Hubert Wołąkiewicz zaliczył bardzo dobry występ przeciwko Zawiszy Bydgoszcz. Nie dość, że skutecznie pracował w defensywie, to do tego zaliczył dwie asysty przy trafieniach kolegów z zespołu. Po meczu stwierdził jednak, że na wynik pracował cały zespół i nie można nikogo wyróżniać.

Po porażce z Wisłą dzisiaj udało się odnieść zwycięstwo, co prawda wywalczone w bólach, ale udało się. Jesteście zadowoleni po tym spotkaniu?
Z trzech punktów na pewno jesteśmy zadowoleni, bo tak, jak powiedziałeś, wywalczone zostały po ciężkim boju. Trochę szkoda, że sami sobie zagmatwaliśmy to spotkanie, zdobyliśmy dwie bramki i powinniśmy kontrolować mecz, a my tracimy gola po stałym fragmencie i Zawisza uwierzył, że może powalczyć. W drugiej połowie założyliśmy sobie, że trzeba strzelić kolejną bramkę, by znowu im odskoczyć i mieć pojedynek pod kontrolą. Udało nam się, ale za chwilę tracimy zawodnika po czerwonej kartce, komplikuje się całkowicie nasza gra, tracimy bramkę, przez co jest gorąco do końca. Cieszy to, że zespół pokazał charakter i walkę do końca. Wygraliśmy spotkanie, teraz mamy dwa tygodnie, by pracować dalej. To również czas, by wszyscy zawodnicy wrócili do pełni sił.

Mieliście spore problemy w momentach, gdy Zawisza zdobywał kontaktowe gole na 2:1 i 3:2. W końcówce pewnie grę utrudniał również fakt, że po kontuzji Łukasza Teodorczyka graliście w zasadzie w dziewiątkę.
Rzeczywiście nie było łatwo pod koniec. Ciężko gra się w dziewiątkę tym bardziej, że Zawisza po tych bramkach kontaktowych uwierzył w siebie. Chwała chłopakom, że nie dopuściliśmy do strzelenia wyrównującej bramki i wygraliśmy to spotkanie.

Zagraliście dzisiaj przede wszystkim bardzo skutecznie, wykorzystaliście w zasadzie wszystkie stuprocentowe sytuacje. Problem z celnością miał natomiast przeciwnik, który stworzył sobie jeszcze przynajmniej trzy okazje, które powinien wykorzystać.
Przede wszystkim szkoda czerwonej kartki, bo gdyby nie ona to pewnie dalej gralibyśmy ofensywnie i zdobylibyśmy może jakieś kolejne bramki. A tak gramy w dziesięciu, później w dziewięciu, musimy się cofnąć i oczywiste jest, że w takiej sytuacji przeciwnik przejmie inicjatywę. Było groźnie, ale dowieźliśmy zwycięstwo do końca i z tego się trzeba cieszyć.

Natomiast cały czas szwankuje to, co w zeszłym sezonie było ogromnym atutem Lecha – gra w obronie. Dzisiaj tracicie dwa gole, jeśli zawodnicy Zawiszy byliby skuteczniejsi, to mogło być ich więcej. Defensywa „Kolejorza” wciąż nie przypomina monolitu.
Niestety nie. W każdym meczu tracimy bramki i to jest naszą bolączką, ale w dzisiejszym spotkaniu straciliśmy oba gole nie z akcji, a po stałych fragmentach. To jest bardzo niepokojące, bo w każdym tygodniu sporo pracujemy nad stałymi fragmentami, aby wyeliminować błędy w obronie i samemu próbować coś strzelić. Dzisiaj w ten sposób straciliśmy gole, musimy szybko wyciągnąć wnioski i zabrać się do pracy w tym elemencie.

Twoim zdaniem spory wpływ mają na to roszady w defensywie? Sam grałeś ostatnio na środku, teraz znów na boku obrony.
Na pewno tak. Sam mówiłeś, że ta drużyna nie stanowi jeszcze monolitu, jeśli dwóch lewych obrońców było kontuzjowanych, dwóch prawych jest kontuzjowanych i trener z konieczności przesuwa a to mnie, a to Marcina Kamińskiego, to rzeczywiście nasza forma nie jest stabilna, nie możemy się zgrać. Mam nadzieję, że przez najbliższe dwa tygodnie większość kontuzjowanych graczy wróci do treningów i nie będzie już tych problemów. A defensywa podobnie jak w zeszłym sezonie stanie się monolitem, który dawał nam zwycięstwa po 1:0.

A jak ocenisz debiut nowego zawodnika?
Na razie byłbym spokojny, bo patrząc na poprzednie debiuty, to ostatnio wszyscy strzelali bramki w swoich pierwszych spotkaniach. Daylonowi również to się udało, zagrał niezłe spotkanie, pewnie nie pokazał jeszcze pełni swoich umiejętności. Na pewno będzie to pozytywny zawodnik dla zespołu Lecha.

W końcówce zaliczyłeś bardzo ważną interwencję w obronie, gdyby nie twój wślizg, pewnie skończyło by się 3:3. Wywalczyłeś za to przynajmniej jakieś piwo od kolegów z zespołu?
Dzisiaj pracował cały zespół, nie można nikogo wyróżniać. Cieszę się z dwóch asyst, cieszę się z interwencji w obronie. A piwo pewnie sam wypiję w domu.

Rozmawiał w Poznaniu: Wojciech Maćczak/Ekstraklasa.net


Polecamy