Wokół meczu Lechia - Zagłębie: Flagowisko i próba przechwycenia flagi (WIDEO, ZDJĘCIA)
Sobotni mecz Lechii Gdańsk z Zagłębiem Lubin (2:1) był nie tylko interesujący ze względu na wydarzenia boiskowe, ale także kibicowskie. W przerwie spotkania jeden z fanów biało-zielonych próbował ukraść flagę gościom.
Policja najwyraźniej przeczuwała, że może dojść do awantury, skoro w całym Trójmieście rozmieściła patrole w kaskach i z tarczami. Mundurowi rozstawieni byli na stacjach kolejowych w Gdyni, w Sopocie, w Oliwie, wokół węzła Kliniczna, na stacji obok stoczni, na Dworcu Głównym w Gdańsku i w okolicach PGE Areny. Trudno określić, jakie środki zostały rozdysponowane. Na pewno w akcji zabezpieczania meczu wzięło udział kilkuset policjantów. Byłoby ich mniej, gdyby z kibicami Zagłębia nie przyjechali sympatycy Arki Gdynia, którzy – mówiąc eufemistycznie - nie pałają miłością do lechistów.
Przyjezdni wyglądali tak, jakby mecz był dla nich za karę. W pierwszej połowie cała grupa stała, ale już w drugiej większość z nich przyjęła pozycję siedzącą i pozostała w niej do ostatniego gwizdka. Jeśli goście dopingowali, to krótko i cicho. Ani razu nie udało im się przebić przez okrzyki gospodarzy. Tylko kilka razy spróbowano wykorzystać ich przerwę w śpiewaniu.
Specyficznie wyglądało rozmieszczenie gości na sektorze. Grupy kibiców Zawiszy Bydgoszcz i Arki Gdynia rozdzielali fani Zagłębia, którzy umiejscowili się w centralnej części. Lubinianie byli buforem, który miał nie dopuścić do konfliktu. Wiadomo bowiem od lat, że między bydgoszczanami a gdynianami nie ma przyjacielskich stosunków.
O ile w samym sektorze było spokojnie, o tyle już wokół niego niekoniecznie. W przerwie spotkania uśpionych gości postanowił obudzić jeden z kibiców Lechii. Krzepki mężczyzna przeskoczył płot oddzielający trybunę rodzinną od boiska, po czym podbiegł pod ogrodzenie, gdzie wisiały flagi gości i energicznym ruchem ręki niemal zerwał jedną z nich. Zuchwała kradzież jednak się nie powiodła, ponieważ w porę zainterweniowali stewardzi, którzy schwytali napastnika i przekazali go policji. Co interesujące, flagowych scysji było więcej. Krótko po rozpoczęciu meczu w młynie lechistów zawisło odwrócone niewielkie płótno „Arka Pany”. Flaga co prawda nie została spalona, aczkolwiek sam jej widok musiał sprawić, że krew gotowała się w obecnych na stadionie arkowcach, którym biało-zieloni okrzykami przypominali jeszcze, że są „k… i łamagami”, bo ciągle coś tracą.
Wbrew pozorom obelgi nie były najważniejszym elementem gdańskiego dopingu. Oczywiście, nie brakowało wymiany uprzejmości (śpiewano m.in. „Fiesta, fiesta, americana”), ale repertuar skupiał się głównie na pogodnych przyśpiewkach, które dotyczyły Lechii lub zaprzyjaźnionych z nią klubów. Bardzo dobrze odebrano rytmiczny okrzyk z klaskaniem, którego wcześniej nie prezentowano. Wsparcie stało na wysokim poziomie, choć nie na takim, co w słynnych meczach z Lechem Poznań, czy Legią Warszawa. Ultrasi Lechii tym razem nie przygotowali sektorówki i pirotechniki. Za oprawę posłużyło kilkaset flag na kijach, którymi machano z młyna przez niemal cały mecz.
Widzów: 11 695 (w tym około 450 gości)
Doping Lechii: 7/10
Doping Zagłębia: 2/10
Flagi gospodarzy: 13
Flagi gości: 10 (w tym 2 Arki i 2 Zawiszy)
LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net