Wokół meczu Lechia – Wisła. Troska o pamięć i prawdę historyczną [ZDJĘCIA, WIDEO]
Polityka wdarła się w sobotę na Stadion Energa w Gdańsku. Kibice Lechii podczas meczu z Wisłą Kraków (2:0) zaprezentowali oprawę nawiązującą do stanu wojennego.
Frekwencja niska jak na gdańskie standardy
Spiker podał, że mecz oglądało z trybun 9527 osób. Z pewnością jednak frekwencja była nieco niższa, bo klub zalicza do wyniku nawet tych karnetowiczów, którzy na stadion nie przychodzą. Mniejsza o to. Z pocałowaniem ręki gdańska społeczność wzięłaby tę frekwencję, gdyby spotkanie zostało rozegrane przy Traugutta. W przypadku bursztynowego obiektu jest inaczej. Poniżej 10 tys. Lechia schodzi rzadko. Musi na to nałożyć się parę czynników: słabe wyniki, zła pogoda i mierny przeciwnik. Czy było tak tym razem? No chyba nie do końca. Lechia przerwała przecież passę pięciu meczów bez zdobyczy punktowej (w ostatnim spotkaniu ze Śląskiem Wrocław), jak na grudzień to było dziś całkiem ciepło, natomiast Wisła cieszy się zainteresowaniem we wszystkich miastach Ekstraklasy – w Gdańsku tym bardziej, bo jej kibice z kibicami Lechii od lat trzymają się razem.
Wobec tego wszystkiego należy uznać nieco ponad 9 tys. osób za wynik niesatysfakcjonujący. Ale też nie beznadziejny. To i tak będzie przecież trzecia frekwencja kolejki. Większą publiczność przyciągną jedynie nadchodzące niedzielne pojedynki Legii Warszawa z Piastem Gliwice (ma być ponad 22 tys. widzów) oraz Lecha Poznań z Zagłębiem Lubin (około 15 tys.). W skali całej ligi Lechia daje więc radę. We własnej klubowej skali może nie do końca. Miejmy jednak tę świadomość, że frekwencję zawsze, ale to zawsze budują wyniki zespołu. Z tymi na razie jest – delikatnie mówiąc – oszczędnie. Gdyby Lechia była teraz w tabeli jak np. Cracovia, to na mecz z Wisłą na pewno przyszłoby przynajmniej 4-5 tys. osób więcej. I to bez względu na warunki pogodowe.
Mobilizowanie piłkarzy
Jeżeli chodzi o sam doping podczas dzisiejszego meczu z Wisłą to był on całkiem dobry. Nieźle wychodziły śpiewy na dwie trybuny. To w ogóle pewien paradoks, że im mniej osób, tym wydaje się, że jest głośniej. A może to tylko złudzenie? Trudno rozstrzygnąć. Na pewno nikt w młynie się nie oszczędza, kiedy nie wszystkie miejsca wokół są zajęte. Gniazdowy przecież co chwilę zerka , wobec czego wręcz wypada zedrzeć gardło…
Co interesujące, kolejny raz przed rozpoczęciem, gdy piłkarze wychodzili z tunelu prowadzącego na murawę, widownia krzyczała: Lechia grać, k… mać. Zawodników chyba to rusza, mobilizuje, zachęca do walki. Może to znowu złudne przemyślenie, jak w przypadku dopingu, ale czy aby we wcześniejszych domowych spotkaniach, gdy trybuny tak jednoznacznie nie wymagały dobrego stylu i wyniku, to czy piłkarze rzeczywiście nie odpuszczali żadnej piłki i dawali z siebie wszystko? To jest do dyskusji.
Grudzień 1981 ciągle żywy w głowach kibiców
Gdy nadchodzi grudzień, to kibice Lechii zawsze upamiętniają ofiary stanu wojennego, przypominają kto był ich katem i jak później różne środowiska interpretowały (przeinaczały?) tamte wypadki. Nie inaczej było tym razem, chociaż w trochę inny sposób niż można by zakładać. Było to bowiem uderzenie w Gazetę Wyborczą i TVN. Ultrasi przypomnieli, że redaktor naczelny GW Adam Michnik nazwał kiedyś Czesława Kiszczaka, szefa aparatu bezpieczeństwa w czasie grudnia 1981, „człowiekiem honoru”.
Cytat z Michnika został umieszczony na transparencie żywcem przypominającym pasek informacyjny tvn24 (obok niego zresztą pojawiło się logo stacji). Na żółtym tle ironicznie dopisano: Gdańsk: Nie było żadnego czołgu, ani żadnych ofiar.
Na pasku zamiast napisu "Fakty po faktach", określającego jeden z programów, znalazł się tytuł: "Kłamstwo po kłamstwie".
Całość uzupełniła sektorówka. Była na niej uchwycona scena stanu wojennego: czołg z radziecką flagą triumfująco przejeżdżający po kałużach krwi, za nim Stocznia Gdańska im. Lenina, zaś przed nim relacjonująca wydarzenie blond reporterka z mikrofonem TVN i towarzyszącym u boku dziennikarzem.
W czasie przedstawienia sektorówki kibice śpiewali: "Precz z komuną" oraz "A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści".
Kibice na meczu Lechia - Wisła [ZDJĘCIA] - kliknij tutaj, żeby przejść
Pirotechnika na całego
Prezentację oprawy zwieńczył pokaz pirotechniczny. Race i stroboskopy rozświetliły na parę minut stadion. A potem zupełnie go zadymiły. Sędzia przerwał tylko na chwilę spotkanie. Na pewno Komisja Ligi nałoży na Lechię grzywnę. Za pirotechnikę podczas meczu z Lechem Poznań klub musiał zapłacić aż 30 tys. złotych.