Wokół meczu Lechia - Lech: Znakomita frekwencja. Kibice gości wygwizdali swoich piłkarzy (WIDEO)
Niedzielny mecz Lechii Gdańsk z Lechem Poznań (1:2) był świetną reklamą ligi. Na trybunach PGE Areny zasiadło rekordowe 25,5 tys. widzów. To na razie najlepsza frekwencja sezonu. W poprzednim tylko pięć rywalizacji przyciągnęło więcej kibiców.
Dla samej Lechii to najlepszy wynik od meczu inauguracyjnego bursztynowy obiekt. Widownia, która średnio oscyluje wokół 15 tys., dopisała z kilku względów. Przede wszystkim dlatego, że gdańszczanie siedmioma punktami w trzech meczach rozbudzili apetyty. Swoje zrobiła też ranga przeciwnika, dogodny terminarz i pogoda. Spotkania rozgrywane w porze letniej są na ogół bardziej popularne od reszty, co potwierdzają statystyki.
Z jeszcze jednego powodu frekwencja stała na wysokim poziomie. Na przełomie lipca i sierpnia w Gdańsku odbywa się Jarmark św. Dominika, na który zjeżdżają turyści z całej Polski i świata. Klub tę okazję wykorzystał do promocji meczu z Lechem. W dni bezpośrednio poprzedzające spotkanie na ulicę wysłano piłkarzy, by ci zachęcili do przyjścia na stadion. Efekt osiągnięto. Przed bramami spotkaliśmy m.in. osoby z Niemiec i Rosji.
Na mecz przyjechali także kibice Lecha. Było ich około tysiąca. Dopingu jednak nie prowadzili. Swoich piłkarzy przywitali okrzykiem „dość pośmiewiska, wypier… z boiska”. To uboczna czwartkowej kompromitacji w eliminacjach do Ligi Europy. Relacji nie poprawiło nawet zwycięstwo nad Lechią, bo zawodników pożegnały gwizdy. Samo spotkanie fani Lecha obejrzeli na siedząco. Tylko kilka razy podnieśli się z krzesełek. Był tak wtedy, kiedy skandowali „Arka Gdynia”.
Gorąca atmosfera kipiała za to z pozostałych trybun. Gospodarze mieli wielką ochotę do zabawy, tym bardziej że było ich tak dużo. Większość przyśpiewek dzielono na pół: część śpiewał młyn, część reszta stadionu. Efekt był bardzo dobry. Krótko po strzelonym golu w górę powędrowały flagi na kiju. Co ciekawe, nie były to biało-zielone szachownice. Na wielu z nich widniały herby zaprzyjaźnionych klubów. Wymienić wystarczy flagi Wisły Kraków, Śląska Wrocław czy Gryfa Słupsk.
Można jedynie żałować, że niedzielny mecz poprzedziło odpadnięcie Lecha z europejskich pucharów. Gdyby wstydliwe wydarzenie nie było zakodowane w głowach kibiców „Kolejorza”, to w Gdańsku bylibyśmy świadkami jeszcze piękniejszego widowiska. Nic przecież tak nie elektryzuje jak pojedynek na doping. Wczoraj nie zastąpiły tego nawet scysje fanów Lechii z bramkarzem Lecha, Krzysztofem Kotorowskim.
Widzów: 25 529 (w tym około 1000 z Lecha)
Doping Lechii: 8/10
Doping Lecha: bez oceny
Flagi Lechii: 15
Flagi Lecha: 7