menu

Wiśniewski: Mogłem być bohaterem meczu

17 września 2013, 16:18 | Paweł Stankiewicz / Dziennik Bałtycki

- Czułem się pewnie. Karny to jednak loteria. Był słabo uderzony. Gdybym strzelił mocniej, to nawet w przypadku wyczucia tego strzału przez bramkarza Pogoni, piłka mogłaby wpaść do bramki - ocenił Piotr Wiśniewski, piłkarz Lechii Gdańsk, swój zmarnowany karny w meczu w Szczecinie.

Czujesz się antybohaterem meczu z Pogonią?
Mogłem przesądzić o wygranej. Miałem na tacy szansę, aby dobić zespół Pogoni. Przede wszystkim myślę o karnym, który wykonałem w fatalny sposób i zostałem negatywną postacią tego meczu.

Tak chciałeś strzelić tego karnego?
Wybrałem prawy róg bramkarza Pogoni. W ostatniej chwili zmieniłem zdanie. I wyszło fatalnie. Nawet na treningach nie strzelałem tak lekko i przewidywalnie.

Bramkarz Pogoni zrobił ruch w swoją lewą stronę przed strzałem...
Może właśnie dlatego zmieniłem róg i strzeliłem w ten, w który wykonał ruch.

Czułeś się na siłach, żeby strzelać tego karnego?
Czułem się pewnie. Karny to jednak loteria. Był słabo uderzony. Gdybym strzelił mocniej, to nawet w przypadku wyczucia tego strzału przez bramkarza Pogoni, piłka mogłaby wpaść do bramki.

Wyleczyłeś się już ze strzelania rzutów karnych?
Tak.

Szybko dostałeś szansę rehabilitacji, ale sytuacji sam na sam też nie wykorzystałeś.
Gdybym ją wykorzystał, to ten przestrzelony rzut karny nie byłby wtedy taki arcyważny. Nie udało mi się jednak strzelić gola i w tej okazji. Chciałem trafić w krótki róg. Piłka mi jednak podskoczyła na trawie i poleciała dość wysoko nad poprzeczką. Szkoda, bo mógłbym szybciej zapomnieć o tym nieszczęsnym karnym.

W tej drugiej sytuacji mogłeś jeszcze podawać do Deleu?
Raczej nie, bo go po prostu nie widziałem. Koncentrowałem się na samym strzale. W powtórkach dopiero widziałem, że Deleu dobiegał i był na dobrej pozycji. Jednak za daleko ode mnie. Gdyby był bliżej i krzyknął, to na pewno podałbym mu piłkę, żeby mógł spokojnie strzelić do pustej bramki.

Koledzy z drużyny mieli do Ciebie pretensje po meczu?
Nie. Rozmawialiśmy o tych sytuacjach, a ja przeprosiłem kolegów w szatni. To się zdarza, a oni to rozumieją. Szansa na to, aby się poprawić, będzie już w sobotę. Chcę się zrehabilitować wobec kibiców oraz kolegów z zespołu i pomóc Lechii wygrać z Zawiszą.

Po meczu poszliście podziękować kibicom za doping. Co usłyszałeś od fanów?
Mówili: "Trzymaj się, Piotrek".

Żal straconych dwóch punktów w końcowych sekundach meczu?
Z przebiegu meczu Pogoń miała optyczną przewagę. Kilka razy uratował nas Sebastian Małkowski świetnymi interwencjami. Trochę nam zabrakło, żeby wygrać. Uciekły nam cztery punkty - po dwa z Podbeskidziem i Pogonią. Wygrywając te dwa spotkania, dziś bylibyśmy liderami i nastroje byłby jeszcze lepsze. Tych punktów może nam później zabraknąć.

Trener Probierz powiedział, że brakuje Wam jeszcze boiskowego cwaniactwa.
Mamy młodą drużynę. Brakowało przetrzymania piłki, wybicia rywala z rytmu i grania na czas. Każdy się uczy na błędach i będziemy się starali, żeby ich już nie popełniać.

W drugiej połowie nie cofnęliście się za bardzo w stronę własnego pola karnego?
Czasami pewnie tak, ale to przez to, że nie umieliśmy się utrzymać przy piłce. Pogoń to jednak dobra drużyna i trochę nas przycisnęła.
Początek sezonu dla Lechii jest jednak świetny. Siedem meczów z rzędu w ekstraklasie bez porażki i najlepszy start w historii tego klubu.
A mogło być lepiej, gdyby niektóre zremisowane mecze zakończyły się zwycięstwami. Można się jednak cieszyć, że wciąż jesteśmy niepokonaną drużyną w tym sezonie.

A z przyjemniejszych rzeczy, to w pierwszej połowie zaliczyłeś ładną asystę przy golu Piotra Grzelczaka?
To prawda, ale ta asysta jakoś mnie nie cieszy. Liczyłem na coś więcej. Mogłem strzelić dwa gole, mieć asystę i dziś byłbym bohaterem i byłbym w innym nastroju.

Dziennik Ba³tycki


Polecamy