Uraz Meliksona nie wydaje się groźny. "To nadciągnięcie mięśnia"
Tylko trzynaście minut na placu gry w meczu Wisły z Lechią spędził Maor Melikson. Izraelczyk musiał przedwcześnie zakończyć zawody, z uwagi na nadciągnięcie jednego z mięśni lewej nogi. Przerwa w grze nie powinna jednak potrwać zbyt długo.
- Niestety, musiałem szybko zejść z boiska. Jutro przejdę badania i dowiem się czy nie ma jakiegoś poważniejszego urazu - stwierdził Melikson, który mimo, że grał tylko kilkanaście minut, to mógł wpisać się na listę strzelców, po tym jak posłał piłkę z rzutu wolnego niemal w okienko. Jego strzał z najwyższym trudem obronił Wojciech Pawłowski, wybijając futbolówkę na róg, po którym... do siatki trafił Kew Jaliens.
- Cieszą nie tylko zdobyte punkty, ale również nasza gra. Nie pozwoliliśmy Lechii na rozwinięcie skrzydeł. Jestem zadowolony z wyniku. Michał Probierz to bardzo dobry trener. Uwielbia ciężką pracę i świetnie motywuje - dodał Melikson, który był pod wrażeniem PGE Areny. - Cudowny obiekt. Chciałbym tu wrócić. Świetna atmosfera, choć najlepszy doping jest u nas, na Reymonta - stwierdził.
Zobacz także: