Surma dla Ekstraklasa.net: Biegaliśmy za piłką jak wściekłe psy
Nie udał się debiut Pawła Janasa przed gdańską publicznością. Lechia przegrała po raz dziewiąty w tym sezonie. Tym razem musiała uznać wyższość mistrzów Polski, Wisły Kraków. - Atmosfera w szatni jest grobowa - ze smutkiem stwierdził kapitan biało-zielonych, Łukasz Surma.
Jak oceniasz na gorąco dzisiejszy mecz?
Widać było jak na tacy, która drużyna walczy o mistrzostwo, a która o spadek.
Chyba o utrzymanie?
Przepraszam, o utrzymanie… Oby to nie było symptomatyczne, co powiedziałem. Widać było, że Wisła gra na luzie, a my z kolei nerwowo, nieporadnie, z zerowym polotem. Przeciwnicy spokojnie wyprowadzali piłkę z obrony przez pomoc, w przeciwieństwie do nas. Wiem, że kibice wymagali od nas znacznie więcej, ale proszę mi wierzyć, ze mimo starań, byliśmy o większość piłek spóźnieni, bo Wisła zagrała bardzo dobrze, miała swój dzień. I tak ten mecz wyglądał. Oni rozgrywali, my biegaliśmy, co odbiło się na naszych siłach. Owszem, był moment, że po straconej bramce graliśmy całkiem przyzwoicie, jednak to się nie przełożyło na zdobycie wyrównującej bramki.
Zaskoczyła was agresywność wiślaków?
Widać było już za trenera Kazimierza Moskala, że po stracie szybko doskakują do przeciwnika. Łatwo się jednak mówi po meczu. Na boisku naprawdę trudno odebrać im piłkę.
Za mało próbowaliście grać skrzydłami. Czy taki był zamysł, aby przeprowadzać akcje przez środek?
Nie do końca się z tym zgodzę, bo zarówno do Jakuba Koseckiego, jak i Ivansa Lukjanovsa często docierała piłka i po dośrodkowaniach, szczególnie w drugiej połowie, przechodziła przez pole karne Wisły. Nie powiedziałbym więc, że nasi skrzydłowi byli bezrobotni.
Karny wam się należał w pierwszej części?
Nie sądzę. Podobnie jak dla Wisły. Im jednak sędzia Marcin Borski podyktował „wapno”. Deleu mówił w szatni, że absolutnie nie faulował i nie zgadza się z werdyktem arbitra.
Jak Twoim zdaniem wypadł debiut Jakuba Koseckiego?
Bardzo fajnie się wprowadził. Będzie z niego pożytek. Jest szybkim zawodnikiem, a według mnie właśnie szybkości brakuje nam najbardziej.
Publiczność wam pomaga, czy nie?
Szczerze powiedziawszy to gdy gram, jestem skoncentrowany tylko i wyłącznie na boiskowych wydarzeniach. Musimy kibicom pokazać, że zasługujemy na szacunek. Nie jest łatwo, bo nie wygrywamy meczów…
Dzisiaj wypomnieli wam brak ambicji.
Z tym się nie zgodzę. Oddaliśmy serce. Biegaliśmy za piłką jak wściekłe psy, ale nic z tego nie wynikało. Powiem tak: Na pewno jest przykro, że nam nie idzie. Nie ma takiego człowieka w szatni, po którym by to spływało. Cały profesjonalizm polega na tym, aby do kieszenie schować smutek i brać się w garść. Wiem po sobie. Gram już kilkanaście lat i sporo przeszedłem.
Jaka jest atmosfera w drużynie?
Grobowa. Impulsem i zmianą nastrojów miało być zwycięstwo nad Cracovią. Nie udało się. Ale zostało dziesięć meczów. Jeśli spuścimy głowy w dół, to będzie to pierwszy znak do spadku. Nie możemy tego zrobić. Będziemy walczyć do ostatniego meczu!
W Gdańsku rozmawiał Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net
Zobacz także:
- Cezary Wilk dla Ekstraklasa.net: To nie moja rola, walczyć o powrót Małeckiego
- Udany debiut Probierza. Wisła pokonała Lechię w meczu przyjaźni
- Uraz Meliksona nie wydaje się groźny. "To nadciągnięcie mięśnia"
- Janas: Widać, że brakuje nam jeszcze zagrania
- Probierz: Wisła to jest klub, który musi wygrywać