Wasiluk: Po okresie przygotowawczym czułem, że moja sytuacja może się zmienić
Janusz Filipiak, właściciel Cracovii, swego czasu powiedział o nim, że wraz z Piotrem Polczakiem tworzy najlepszy duet stoperów w naszej ekstraklasie. No cóż, sam Marek Wasiluk (bo o nim mowa) stał się później przez to stwierdzenie raczej obiektem drwin, ale w ostatnią sobotę udowodnił, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Zanim do zdrowia nie wrócił Jarosław Fojut, Wasiluk był podstawowym zawodnikiem WKS-u. Zagrał siedem spotkań ligowych i cztery w Lidze Europy. W oczach Lenczyka prezentował się na tyle dobrze, że chciał go wykupić z Cracovii. Jednak działacze z Oporowskiej byli przeciwni takiemu ruchowi. - Po co nam zawodnik, który w Krakowie nie mieści się w szerokiej kadrze pierwszego zespołu? - pytali.
Sam piłkarz też był pogodzony z tym, że wróci do Krakowa. W spotkaniu z ŁKS-em wszedł na boisko w 65 minucie, gdy Śląsk przegrywał 0:1. Zaliczył asystę i strzelił gola. - Mecz w Łodzi to pożegnanie ze Śląskiem. Do tej pory nie było żadnego sygnału, że mam zostać we Wrocławiu - mówił zaraz po meczu.
- Jeśli chodzi o Marka, to ma on takie umiejętności, że nie wyobrażam sobie, żeby z nami nie został. W tym kontekście wiem jednak, że mam w klubie opozycję - mówił w tym czasie Lenczyk. Ostatecznie postawił na swoim. WKS za 100 tys. zł wykupił obrońcę, a szkoleniowiec... przestał na niego stawiać. Dał mu zagrać jeszcze tylko w pięciu meczach mistrzowskiego sezonu.
Przed sobotnim meczem Wasiluk wystąpił w lidze tylko raz w tym sezonie - w pierwszym meczu z Widzewem, gdy wrocławian prowadził jeszcze Lenczyk. Od kiedy przyszedł Stanislav Levy, nie dał mu szansy ani przez minutę. W weekend nie miał wyjścia, a Wasiluk odwdzięczył się golem i niezłą grą. - Nie miałem chwili zwątpienia. Po okresie przygotowawczym czułem, że moja sytuacja może się zmienić - powiedział stoper po meczu z Widzewem.