menu

Wasiluk: Mateusz Klich prosił, żebym w Cracovii wziął numer "43"

5 sierpnia 2013, 13:17 | Maciej Kmita/Gazeta Krakowska

- Czując się pewniej, łatwiej grać pewnie. W Śląsku nie czułem, że mam zaufanie, a wtedy raz na kilka albo kilkanaście meczów ciężko jest wejść i zagrać dobrze - mówi Marek Wasiluk, nowy-stary obrońca Cracovii.

Śląsk Wrocław - Wisła Kraków. Śląsk podzielił się punktami z Wisłą [ZDJĘCIA]

Jak to jest być w trzech klubach w ciągu dwóch dni? Górnik Zabrze i Widzew Łódź anonsowały Pana przyjście, tymczasem w piątek związał się Pan z Cracovią.
Z Górnikiem to typowa kaczka - nie było takiego tematu. W Widzewie byłem już praktycznie na badaniach, ale kiedy w czwartek wieczorem dostałem telefon z Cracovii, długo się nie zastanawiałem. Mam duży sentyment dla Cracovii po trzech latach spędzonych tutaj wcześniej. Po przyjeździe do Krakowa pojawiła się jeszcze oferta z Grecji, ale nawet jej nie rozważałem.

Wraca Pan do Cracovii jako dojrzalszy piłkarz i człowiek: zdobył Pan ze Śląskiem mistrzostwo Polski, wziął Pan ślub...
To były owocne dwa lata na boisku i w życiu prywatnym. Zebrałem dużo doświadczenia w szatni, bo spotkałem we Wrocławiu wielu świetnych piłkarzy i poukładanych ludzi, od których nauczyłem się wiele na boisku i poza nim. Wracam do Cracovii bardziej doświadczony.

Ma Pan żal do trenera Stanislava Levy'ego, że nie otrzymał Pan od niego realnej szansy?
Absolutnie nie. Rywalizowałem o skład na zdrowych zasadach. Miałem mocnych konkurentów, bo najpierw Tomka Jodłowca, a potem Adama Kokoszkę. Trener nie przesuwał ich raczej na pozycję "półprawego" stopera. Nie mogę mieć do niego pretensji.

Ze Śląskiem rozstał się Pan bezboleśnie?
Widziałem, że moja pozycja w drużynie z miesiąca na miesiąc słabnie i że nic do niej nie wnoszę, a mam swoje ambicje i nie chciałem tylko siedzieć na ławce. Trener wiedział, że jeśli będę miał możliwość gry, to będę chciał z tego skorzystać.

W piątek oglądał Pan mecz Cracovii z Ruchem. Jak ocenia Pan grę "Pasów"?
Cracovia jako jedna z niewielu drużyn w Polsce ma swój styl. Mimo że początek nie ułożył się dobrze, to konsekwentnie grała "swoje", męcząc przeciwnika długim rozgrywaniem piłki - i to przyniosło efekt. Kibice może nie zawsze to doceniają, bo jest trochę podań wszerz i do tyłu, ale proszę mi wierzyć - dla rywala to jest frustrujące.

Mocno liczy na Pana prezes Janusz Filipiak. Zaufanie ludzi w klubie ma duże znaczenie?
To najważniejsze, bo wychodząc na boisko na tak odpowiedzialnej pozycji jak środek obrony, ma się inne nastawienie. Czując się pewniej, łatwiej grać pewnie. W Śląsku nie czułem, że mam zaufanie, a wtedy raz na kilka albo kilkanaście meczów ciężko jest wejść i zagrać dobrze.

Z jakim numerem Pan zagra? "Piątka" jest zajęta.
- Jeśli "28" jest wolny, to wezmę, bo z takim numerem grałem w Śląsku. Mateusz Klich prosił, żebym wziął "43" (z takim numerem Klich gra w PEC Zwolle - przyp.).

Klich mówił, że chętnie wróci do Cracovii za 8 lat, ale po Pana powrocie przyznał, że może nastąpi to wcześniej...
(śmiech) Niech na razie podbija Europę. Ma taki talent, że może to zrobić. A znając jego przywiązanie do Cracovii, jeszcze na pewno tu wróci.

Gazeta Krakowska


Polecamy