Teatralny pad Stępińskiego kluczem do zwycięstwa Widzewa?
Kto wie, jakim wynikiem zakończyłoby spotkanie Widzewa Łódź z Polonią Warszawa, gdyby nie wielki spryt Mariusza Stępińskiego. Młody napastnik gospodarzy miał udział przy wszystkich bramkach dla swojego zespołu, ale przy trzeciej wykazał się nie tyle umiejętnościami piłkarskimi, co wybitnym talentem aktorskim. Dziwi, że Sebastian Jarzębak dał się nabrać na tak bardzo oczywistą symulację.
W 65. minucie rozpędzony Stępiński wleciał w pole karne, w pogoń za nim rzucił się będący w pobliżu Martin Baran, który ostatecznie przegrał pojedynek biegowy i próbował ratować się wślizgiem. Stępińskiego nie sięgnął, lecz ten czuł, że może wybiec z piłką poza linię końcową, więc postanowił pobawić się w kaskadera i wykonał efektowny pad w polu karnym. Przewracał się tak z dobre kilka metrów. Symulacja faulu była ewidentna, wydawało się, że Sebastian Jarzębak nie nabierze się na tanią sztuczkę, tymczasem - ku wielkiemu zdziwieniu - wskazał na jedenasty metr. Rzut karny zamienił na bramkę Łukasz Broź, Widzew prowadził tym samym 3:1. W ostatnich minutach pozwolił sobie wbić drugą bramkę. Kto więc wie, jak wyglądałby końcowy wynik potyczki, gdyby Jarzębak nie podyktował niesłusznej jedenastki.
ZOBACZ, JAK MARIUSZ STĘPIŃSKI WYMUSIŁ RZUT KARNY
Jak do całej sytuacji odniósł się reżyser przedstawienia - Mariusz Stępiński? Oczywiście bronił swoich racji, ale w ferworze tłumaczeń... zaprzeczył sam sobie i nieświadomie przyznał się nam do symulacji. - Ciągnął mnie ten zawodnik za rękę. Gdyby mnie nie ciągnął, wszedłbym w pole karne, stanął sam na sam, albo mógł wycofać do tyłu - powiedział Stępiński naszemu portalowi, zapytany o wątpliwości przy jedenastce. Gdzie tu logika?
Tak czy siak, ogólnie Stępiński spisał się na medal, spokojnie powinien czuć się ojcem sukcesu Widzewa. Przy pierwszej bramce wygrał starcie z Jakubem Tosikiem i wspaniale podał do Veljko Batrovicia, przy drugiej popisał się świetnym odegraniem na 16. metr zaadresowanym w kierunku Bartłomieja Pawłowskiego. Można stwierdzić, że zaliczył trzy asysty. -To niezły wyczyn. Chciałbym jeszcze powtórzyć go kilka razy - mówi.
Jednak od napastnika wysuniętego na samą szpicę wymaga się regularnego trafiani do siatki. Tymczasem Stępiński, pomimo iż w czterech spotkaniach wybiegał w jedenastce, nie zdobyłby jeszcze na wiosnę ani jednego gola. - Dla mnie najważniejsze jest zapewnianie zwycięstw Widzewowi, bramki są mniej istotne. Oczywiście fajnie, jakbym zaczął je w końcu zdobywać. Do tego dążę, chcę poprawić swój licznik - deklaruje.
I kończy: - Nie wiem, czemu nie trafiam. Może to dlatego, że jestem młody i brakuje mi doświadczenia w niektórych sytuacjach.
WIDZEW ŁÓDŹ - serwis specjalny Ekstraklasa.net