Szalony mecz w Gdańsku! Cztery gole, dwa karne – Lechia remisuje z Koroną (ZDJĘCIA)
Za nami prawdziwa kolejka rzutów karnych. Dwa kolejne podyktował sędzia w meczu Lechii Gdańsk z Koroną Kielce. Mimo, iż dały one złocisto-krwistym dwubramkowe prowadzenie, gdańszczanie zdołali wyrównać jeszcze przed przerwą.
Emocjonująca była przede wszystkim pierwsza połowa, w której padły aż cztery bramki. Dwie pierwsze po rzutach karnych zdobyła Korona. Obie jedenastki, jakie podyktował sędzia Daniel Stefański, były za zagrania ręką. Najpierw we własnej szesnastce przewinił Christopher Oualembo, potem Paweł Dawidowicz. Z tych prezentów skorzystał Michał Janota, który pewnymi uderzeniami w prawy róg pokonał Sebastiana Małkowskiego. Co ciekawe, Janota do karnych podchodził nie dwa, a trzy razy. Pierwszą próbę, obronioną przez Małkowskiego, arbiter nakazał powtórzyć, bo po gwizdku z linii wybiegł właśnie bramkarz Lechii.
Gdańszczanie, choć już po 20 minutach gry przegrywali aż 0:2, nie złożyli broni. Jeszcze przed przerwą doprowadzili do wyrównania. W 31 minucie pięknego, kontaktowego gola strzelił Piotr Grzelczak, a siedem minut później na 2:2 głową trafił Dawidowicz, rehabilitując się za karnego z 20 minuty.
Lechia, co zaskakujące, mogła jeszcze przed zmianą stron wyjść na prowadzenie, ale dośrodkowania od Deleu nie przeciął Paweł Buzała. Ten sam zawodnik, który zaczął mecz z ławki, w drugiej połowie miał jeszcze dwie okazje. W 56. minucie kopnął jednak obok słupka, z kolei w ostatnim kwadransie przegrał pojedynek sam na sam ze Zbigniewem Małkowskim. W 88. minucie lechiści domagali się jeszcze zaliczenia bramki Adama Dudy, ale - jak pokazały telewizyjne powtórki - 22-latek był na spalonym.