Surma: To był nasz najlepszy mecz w sezonie
To były nasze najlepsze zawody w tym sezonie, dlatego nie rozumiem dezaprobaty publiczności, którą dało się wyczuć pod koniec pierwszej połowy - powiedział po remisie 0:0 z Wisłą Kraków pomocnik Lechii Gdańsk Łukasz Surma.
Przyjacielski remis w cieniu wspomnień o zmarłych kibicach, w Gdańsku gole nie padły
Wisła powinna bardziej cieszyć się z punktu, patrząc przez pryzmat przebiegu meczu.
Bezsprzecznie. To były nasze najlepsze zawody w tym sezonie, dlatego nie rozumiem dezaprobaty publiczności, którą dało się wyczuć pod koniec pierwszej połowy. Trzeba mieć tę świadomość, że otwarty futbol przeciwko Wiśle może się źle skończyć. Patryk Małecki, czy Cwetan Genkow potrafią jedną akcją rozstrzygnąć losy spotkania. Dlatego byliśmy zdyscyplinowani w defensywie, w poszczególnych formacjach. Nie zmienia to faktu, że wiele działo się też - dzięki naszej grze - pod polem karnym Wisły. Szkoda, że po strzałach Mateusza Machaja piłka nie zatrzepotała w siatce. Zasłużyliśmy dzisiaj na brawa, na pochwały, pomimo tego bezbramkowego remisu. Bo potrafimy się przyznać, kiedy wygrywamy fartem.
Rywal popełniał proste, niewymuszone błędy. To zasługa waszego pressingu?
Mieliśmy kontrolę nad tym meczem. Wisła starała się rozgrywać przez "Wilczka" i "Sobola" (Cezary Wilk i Radosław Sobolewski - przyp. red.), ale szybko do nich doskakiwaliśmy tłamsząc te akcje w zarodku. W pojedynkach główkowych również górowaliśmy. Do czego można się doczepić? Chyba do tej trochę bojaźliwej postawy w "szesnastce" przeciwnika. Może też powinniśmy atakować większą siłą liczebną? Nie wiem, nie ma co gdybać.
Wyjątkowo smutna otoczka przeszkadzała wam na boisku?
W szatni powtarzaliśmy, że musimy wyjść z pełnym poświęceniem, determinacją, aby oddać hołd tym, którzy zginęli w wypadku. Oni przecież przypłacili życiem za Lechię. Padło w naszej drużynie wiele mobilizujących słów. Wydaje mi się, że na placu gry pokazaliśmy zaangażowanie.
A brak dopingu w pierwszej połowie? Jak na was wpłynął?
Ściany zawsze pomagają. Czekaliśmy na doping i doczekaliśmy się w drugiej części. Szkoda, że w pierwszej połowie dało się słyszeć gwizdy pod naszym adresem. Powtórzę: nie zasłużyliśmy na nie.
W Gdańsku notował Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net
LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net