menu

Przyjacielski remis w cieniu wspomnień o zmarłych kibicach, w Gdańsku gole nie padły

1 kwietnia 2013, 17:55 | Jacek Czaplewski

Bezbramkowym remisem zakończył się drugi poniedziałkowy mecz 20. kolejki T-Mobile Ekstraklasy między Lechią Gdańsk a Wisłą Kraków. W dobrym świetle boiskowe wydarzenia mógłby przedstawić jedynie niepoprawny optymista. Na boisku rządził bowiem chaos.

Oprawa na meczu Lechia - Wisła (ZDJĘCIA)

Gra obu drużyn - zwłaszcza przed zmianą stron - stała na żenującym poziomie. Zawodnikom problem sprawiały nawet najprostsze elementy piłkarskiego rzemiosła. Patryk Małecki nie potrafił dograć dokładnej piłki, Rafał Janicki wyprowadzić akcji spod własnego pola karnego, a Ricardinho z Kamilem Kosowskim dośrodkować. Akcje Lechii i Wisły nie miały tempa, płynności, a tym bardziej finezji. Najlepszym podsumowaniem pierwszej połowy jest fakt, że padł w niej tylko jeden celny strzał.

Lechiści drugą część rozpoczęli ze znacznie większym zaangażowaniem. Tak, jakby chcieli zaprzeczyć (nie)słusznym oskarżeniom o primaaprilisowej grze w pierwszej połowie. W kwadrans stworzyli sobie trzy niezłe okazje. Dwie próby Pawła Buzały przedzieliła ta najlepsza – Mateusza Machaja. Po żadnej z nich piłka nie zatrzepotała w siatce, bowiem właściwie między słupkami ustawiał się Sergei Pareiko.

Wisła praktycznie w ogóle nie zagrażała bramce Lechii. Nawet jeśli podopieczni Tomasza Kulawika znajdowali się w pozycjach strzeleckich, to piłka po ich uderzeniach albo zatrzymywała się na nogach stoperów rywali, albo lądowała między krzesełkami na trybunach. Jedyną godną szansę miał – wprowadzony w 63. minucie – Cwetan Genkow.

Spotkanie poprzedziła minuta ciszy, którą uczczono pamięć dwóch kibiców Lechii, którzy zginęli w wypadku autokaru, do jakiego doszło tydzień temu pod Włocławkiem. Tomaszowi Górczyńskiemu i Kamilowi Kąkolowi – bo o nich mowa - poświęcono także oprawę oraz klubowy hymn. Na znak żałoby fani nie prowadzili dopingu w pierwszej połowie.

Twitter


Polecamy