menu

Stilić: Nie wiedziałem, że te słowa mogą wywołać taką reakcję

11 maja 2012, 09:32 | Hubert Maćkowiak/Głos Wielkopolski

- Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to, co zaintonowałem, będzie budzić tak duże emocje. Nie wiedziałem, że te słowa mogą wywołać taką reakcję, gdybym to wiedział, to na pewno bym ich nie użył - mówi Semir Stilić, pomocnik poznańskiego Lecha.

Semir Stilić: Zapamiętam tylko dobre chwile w Lechu
Semir Stilić: Zapamiętam tylko dobre chwile w Lechu
fot. Marek Zakrzewski

Spędził Pan w Lechu Poznań aż cztery lata. Jak Pan wspomina ten czas?
Myślę, że to najlepsze lata w mojej dorosłej karierze piłkarskiej. Doskonale pamiętam, jak tutaj przyjeżdżałem. Musiałem opuścić mój kraj rodzinny, Bośnię, a w Poznaniu nikt mnie wtedy nie znał. W przeciągu tych kilku lat jednak wiele osób zdążyło się zorientować, kto to jest Semir Stilić. Z Lechem osiągnęliśmy naprawdę dużo. Graliśmy w europejskich pucharach, a ja byłem ważną postacią drużyny. Cztery lata to nie jest mało. Jakaś część mojego serca zawsze będzie pamiętać o Kolejorzu. Teraz chcę spróbować sił w lepszej lidze. Takie jest życie piłkarza. Dzisiaj grasz w jednym miejscu, a za chwilę w innym.

Który sezon był dla Pana najlepszy?
Każdy był w pewien sposób wyjątkowy, ale chyba najczęściej będę wracał do czasu, kiedy pracowaliśmy z trenerem Franciszkiem Smudą. Świetnie sobie radziliśmy w Pucharze UEFA, wyszliśmy z grupy. Nie da się zapomnieć też walki z Manchesterem City i Juventusem. Wtedy strzelałem sporo bramek, zaliczałem asysty.

Może to był właściwy moment, żeby odejść z Lecha? Świetne występy w Europie wypromowały Pana.
Teraz, z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że ma pan rację. To łatwo mówić, kiedyś już miałem podobny dylemat. Kiedy skończyłem 18 lat, też mogłem wyjechać z Bośni, ale nie zdecydowałem się. Widocznie tak to miało być. Nie mam do losu o nic pretensji. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że nie miałem żadnych poważnych kontuzji i mogłem niemal cały czas wybiegać na boisko.

Co Pana najbardziej rozczarowało w Lechu? Ostatnie pół roku, kiedy regularnie nie grał Pan w podstawowej jedenastce?
Nie ukrywam, przez ostatnie sześć miesięcy było mi trudno. To dosyć dziwna sytuacja. Tak właśnie bywa w profesjonalnej piłce. Wcześniej, u trenera Jose Bakero też radziłem sobie raczej średnio. Mam już taką mentalność, że chciałbym wszystko, co najlepsze. Zapamiętam i mam nadzieję, że też kibice, przede wszystkim te dobre chwile, jakie razem spędziliśmy przy Bułgarskiej. To jest ważniejsze, niż to, co myślę o ostatnim półroczu.

Ma Pan jakieś pretensje do trenera Bakero lub trenera Rumaka?
Myślę, że z Bakero nie miałem żadnych problemów. To nasz szkoleniowiec ustawiał zespół. Raz grałem na prawej, raz na lewej stronie. Wszyscy to pamiętamy. Na jakiej pozycji bym nie grał, to starałem się dać jak najwięcej drużynie. Z trenerem Rumakiem rozmawiałem, kiedy zastępował Bakero. Pan Rumak powiedział mi, że klub chce stawiać na młodzież i tych piłkarzy, którzy będą w przyszłym sezonie w Lechu. Odpowiedziałem, że nie będę robił żadnych problemów. Rozumiałem sytuację. Pracowałem na treningach i w każdej chwili mogłem pomóc Lechowi. Tymczasem gdzieś pojawiła się informacja, że byłem oburzony, obrażony i wyjechałem ze stadionu w czasie jednego z meczów.

Czyli tak naprawdę cały czas był Pan z tą drużyną?
Tak, bo to są moi koledzy. Życzyłem im powodzenia w każdym następnym meczu.

Już po ostatnim meczu, stał się Pan bohaterem głośnej afery, z piosenką o Legii ...
Nie chcę już o tym mówić. Zachowałem się źle i wszystkich dotkniętych moimi słowami przepraszam. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to, co zaintonowałem, będzie budzić tak duże emocje. Nie wiedziałem, że te słowa mogą wywołać taką reakcję, gdybym to wiedział, to na pewno bym ich nie użył. Nie chciałbym być zapamiętany z powodu tej sprawy, tylko jako piłkarz, który pokazał na polskich boiskach wiele dobrych zagrań.

Jak będzie wyglądać Pana przyszłość? Chciałby Pan trafić do Olympiakosu Pireus?
Jeszcze nie wiem. Miałem jakieś propozycje transferu, także do Bundesligi. Teraz mam już urlop i chciałbym trochę odpocząć od piłki. Wiem, że chcę trafić do drużyny, w której będę się dobrze czuł. W nowym klubie chciałbym pokazać taką ofensywną piłkę, jak w pierwszym i drugim roku, kiedy grałem w Lechu. Wtedy dwóch defensywnych pomocników mnie asekurowało, a sam mogłem się skupić na grze "do przodu". Miałem spokojną głowę i mogłem skupić się na podawaniu do kolegów z ataku. W zespole tak grającym poradzę sobie i będzie super.

Czytaj również:

Głos Wielkopolski


Polecamy