Środa z Ligą Mistrzów. Guardiola wraca na Camp Nou, City liczy na cud
Barcelona będzie chciała przypieczętować awans do 1/4 finału Ligi Mistrzów. City marzy o uratowaniu honoru angielskich klubów w tych rozgrywkach.
Nie możemy kalkulować. Bronienie wyniku z pierwszego meczu mogłoby się okazać niebezpieczne. Zagramy o zwycięstwo - zapewnia Luis Enrique przed środowym rewanżem w 1/8 finału Ligi Mistrzów.
- Naszym jedynym zmartwieniem w tym momencie jest mecz z City. Nie myślimy o El Clasico - dodaje trener Barcelony, nawiązując do czekającego jego zespół w niedzielę ligowego meczu z Realem Madryt (też na Camp Nou), którym już teraz żyje cała Hiszpania.
Rewanż z City miejscowe media uznają za formalność. Nie tylko dlatego, że dwa tygodnie temu Katalończycy wygrali na wyjeździe 2:1 po dwóch bramkach Luisa Suareza, a mogli wyżej, ale Lionel Messi nie wykorzystał rzutu karnego. Za Barcą przemawia aktualna forma - pomijając wpadkę z Malagą pod koniec lutego wygrywa ostatnio mecz za meczem i w efekcie wyprzedziła w tabeli Real.
The Citizens z kolei w lidze grają w kratkę. W ostatniej kolejce przegrali sensacyjnie 0:1 z Burnley, mocno ograniczając w ten sposób swoje szanse na obronę mistrzostwa Anglii (do prowadzącej Chelsea tracą już sześć punktów). Odpadli również z obu krajowych pucharów.
Co gorsza, w drużynie panuje fatalna atmosfera i, jeśli wierzyć doniesieniom brytyjskich mediów, działacze zaczynają powoli tracić cierpliwość do trenera Manuela Pellegriniego, choć na zmiany na ławce trenerskiej możemy liczyć dopiero po zakończeniu sezonu. Chilijczyk ocalić posadę może jednak tylko w przypadku obrony tytułu, bo w wyeliminowanie Barcelony w Lidze Mistrzów wierzą w Manchesterze już tylko najwięksi optymiści.
Na niekorzyść Chilijczyka przemawiają również statystyki. Jak wyliczył kataloński dziennik "Mundo Deportivo", odkąd Pellegrini objął w 2004 r. Villarreal, dwunastokrotnie odwiedził stadion Barcelony. Dziewięć razy w ramach rozgrywek La Liga, dwa w Pucharze Króla, a jeden w Lidze Mistrzów. Bilans jest mocno niekorzystny dla obecnego trenera City (wcześniej Realu i Malagi), który odniósł tylko jedno zwycięstwo, trzykrotnie remisował i aż osiem razy przegrywał. Stosunek bramek to 14:30.
W środę trudno będzie mu go poprawić, choć w rewanżu będzie mógł już liczyć na pauzującego w pierwszym meczu za kartki Yaya Touré.
- Gra z Touré w składzie zawsze robi różnicę. To zawodnik najwyższej klasy, niezwykle dla nas ważny - nie kryje Pellegrini, który ma również nadzieję, że gra przeciwko byłym kolegom dodatkowo zmotywuje jego piłkarza. Touré to przecież były piłkarz Barcelony, z którą wygrał w 2009 r. Ligę Mistrzów. Odszedł do Manchesteru, bo dostawał zbyt mało szans na grę od ówczesnego trenera Barcy Josepa Guardioli, który - co ciekawe - pojawi się w środę w Barcelonie. Wyłącznie w roli widza, co jednak również jest czymś niecodziennym, bo od swojego odejścia z klubu (lato 2012 r.) nie gościł ani razu na Camp Nou.
2:1 z Borussią Dortmund wygrał w pierwszym meczu również Juventus Turyn. Z tą jednak różnicą, że u siebie, co sprawia, że kwestia awansu do ćwierćfinału pozostaje otwarta. Sytuację mistrza Włoch komplikuje dodatkowo absencja Andrei Pirlo, który wciąż nie wyleczył kontuzji łydki. Urazy leczą również Stefano Sturaro (kolano) oraz Paolo De Ceglie (kostka). W zespole z Dortmundu nie zagra Łukasz Piszczek, być może zobaczymy za to Jakuba Błaszczykowskiego.