menu

Sokołowski dotrzymał słowa: Podbeskidzie strzeliło trzecią, a później czwartą!

23 lutego 2013, 15:21 | Jakub Laskowski

Skazywane na spadek z T-Mobile Ekstraklasy Podbeskidzie Bielsko-Biała potwierdziło dobrą formę z meczów sparingowych. W pierwszym meczu rundy wiosennej "Górale" rozbili Jagiellonię Białystok aż 4:0!

Podczas prezentacji drużyny Marek Sokołowski apelował do kibiców: - Gdy będziemy prowadzić 2-0, nie wychodźcie ze stadionu. Strzelimy trzecią! - mówił doświadczony piłkarz "Górali" i słowa dotrzymał. Co więcej w meczu z Jagiellonią sam strzelił trzecią bramkę.

Obie drużyny przed nadchodzącą rundą postawiły sobie odrębne cele. Jagiellończycy liczą na marsz w górę tabeli, natomiast bielszczanie na pozostanie w krajowej elicie. Pomimo kłopotów kadrowych w postaci braku najlepszego strzelca drużyny Niki Dzlamidze - faworyt był tylko jeden.

Początek meczu był niemal kopią tego, co pół roku temu oglądaliśmy w Białymstoku. Pierwsza minuta meczu, Malinowski jak dziecko ograł Alexisa Norambuenę, po czym dośrodkował na głowę niepilnowanego Roberta Demjana. Napastnik bielszczan nie dał w tej sytuacji jakichkolwiek szans na skuteczną obronę Jakubowi Słowikowi. W Bielsku-Białej zapachniało sensacją. Zdobyty gol jeszcze bardziej uskrzydlił podopiecznych Dariusza Kubickiego. W pierwszych 10. minutach meczu piłka niemal nie opuszczała połowy gości. Nieliczne ataki Jagiellończyków kończyły się bardzo niecelnymi uderzeniami na bramkę Zajaca.

W 17. minucie kibice zgromadzeni na stadionie w Bielsku-Białej przecierali oczy ze zdumienia. Skazywani na pożarcie gospodarze wbili drugą bramkę. Piłkę dośrodkowaną z rzutu rożnego przedłużył Marek Sokołowski, a w bramce głową umieścił ją świetnie ustawiony na piątym metrze Błażej Telichowski.

Dopiero strata drugiego gola pozwoliła przejąć inicjatywę drużynie Tomasza Hajty. W 21. minucie świetnym startem do prostopadłej piłki popisał się Dawid Plizga. Pomocnik Jagiellonii kątem oka zauważył wychodzącego z linii bramkowej Richarda Zajaca próbując przerzucić piłkę nad słowackim golkiperem. Trzeba mu oddać, że to był dobry pomysł, lecz samo wykonanie pozostawiło wiele do życzenia.

W końcówce pierwszej połowy gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie. Demjan urwał się spod opieki obrońców i pognał na bramkę Jagiellonii. Słoweniec za długo jednak zwlekał z oddaniem strzału i defensorzy białostoczan nie mieli problemów z szybkim powrotem.

Druga połowa to wciąż dominacja drużyny z Bielska-Białej. W 66. minucie mieliśmy już 3:0. Z rzutu wolnego dośrodkował Chmiel, wprost na głowę Demjana, który odegrał do Marka Sokołowskiego, a ten mocny uderzeniem pewnie umieścił piłkę w siatce.

Piłkarze Jagiellonii Białystok nie mieli żadnych argumentów, aby odpowiedzieć dobrze dysponowanym tego dnia obrońcom Podbeskidzia. Ataki ''żółto-czerwonych'' można by śmiało porównać do bicia głową w mur.

Kilka minut po stracie drugiego gola, Jakub Słowik ponownie wyciągał futbolówkę z sieci, choć tym razem na jego szczęście, piłkarz który to uczynił wcześniej znajdował się na pozycji spalonej. Ale jak mawia stare porzekadło: "co się odwlecze to nie uciecze". Tak też było w 82. minucie. Piłkę na dobieg otrzymał Błażej Telichowski, podał przytomnie do Demjana, który w sytuacji "1 na 1" nie miał problemów z trafieniem do bramki. Na trybunach usłyszeliśmy gromkie: „Jeden, dwa, trzy, cztery… Mało!”.

Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 4:0. Pogrom, sensacja i niedowierzanie – tak w kilku słowa można skwitować pierwszy sobotni mecz tej kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Górale pokazali tym samym, że nie powinno się ich skreślać w walce o utrzymanie. Byli drużyną lepszą i niewątpliwie zasłużyli w tym spotkaniu na tak okazałe zwycięstwo.

Nowy trener Podbeskidzia Dariusz Kubicki doskonale przygotował zespół do rundy wiosennej. Szczególnie udany występ zanotował Błażej Telichowski, który jesienią w ogóle nie dostawał szans w Górniku Zabrze. W meczu z Jagiellonią obrońca "Górali" zaliczył gola i asystę, a mogło być jeszcze lepiej gdyby sędzia uznał jego drugą bramkę. W tej sytuacji Telichowski był jednak na spalonym.

"Górale" wygrali głównie dzięki fantastycznie rozgrywanym rzutom wolnym. Popisową partię rozegrał Damian Chmiel, po którego zagraniach piłka lądowała na głowach kolegów. Tylko ostatni gol dla bielszczan nie padł po strzale głową.

- Każdy mecz będzie dla nas jak finał Ligi Mistrzów - obiecywał przed sezonem Kubicki i słowa dotrzymał.

Jagiellonia Białystok

JAGIELLONIA - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Twitter


Polecamy